Mnie by też ucieszyła, więc poproszę namiary na miejscówki ;-)))
Pimpek dawaj namiary na forum nie na GG
#393
od marca 2010
Ja nie mam Gg. Kiedyś miałam, ale mi się popsuło. Coś tam blokowało coś innego, więc zlikwidowałam. Jeśli możesz napisać na priva, będę wdzięczna.:-)))
Hanna, wyobrażasz sobie co by się działo z grzybami i lasem, gdyby po prezentacji tych zdjęć Pimpek podał dokładniejsze namiary? :-(
Pimpek, tak z kynologiczna zapytam. Ty te miejscówki namierzasz dolnym czy górnym wiatrem? ;-D
#394
od marca 2010
No, Bogdan, nie przesadzaj. Przecież Pimpek nie dawałby namiarów w Gazecie W, tylko na forum, na którym każdy wie, ze miejscówka rzecz święta. Można się wybrać przy okazji, ale nie, żeby od razu orać ściółkę.:-))))))
a ja popieram Bogusia, bo forum czytają nie tylko jego bywalcy i niekoniecznie wszyscy wrażliwi na tyle, coby nie orać ściółki, zostawiać śmieci itp.
znamy Ci ten kraj, znamy ;)
ja na miejscu Pimpka na forum na pewno bym nie napisała, faktycznie szkoda miejscówki
#395
od marca 2010
Oj, ludzie, trochę wiary w ludzi!!! Przecież my wszyscy, grzybowo nakręceni, to specyficzni ludzie. Naprawdę myślicie, że czytają nasze forum tacy, co śmiecą w lasach? Ja w to nie wierzę. Myślę,że ci, po których ja zbieram puszki w lesie czytają fora typu "Bajer full" (właśnie wymyśliłam nazwę dla forum śmiecących puszkami od piwa):-)))), albo inne tego typu, o których ja z resztą nie wiem, bo nie zaglądam. A tak w ogóle, to chciałam od Pimpka wyciągnąć, w jakiej części Polski te podgrzybki. Właśnie wróciłam z Noteckiej i wstawię jutro parę zdjęć. Nie było najgorzej, ale bez szału, więc jestem ciekawa, gdzie on zbiera. Na trąbki wybieram się jutro u siebie, dam znać, jeśli mi się uda. :-)
pimpek, jak wiadomo starym bywalcom jest z Kotliny Kłodzkiej, więc pewnie tam te miejscówki.
Podobny atak podgrzybka jest w okolicach Szczecina i to już żadna tajemnica Cała masa ludzi jeździ na Chociwelską drogę albo Dobieszczyn i wszyscy wracają z pełnymi koszami Mnie ta ilość samochodów i szczęście wielu noe boli - podgrzybki to tylko symbolicznie do mieszanek w słoiczkach U nas prawdziwy wysyp podgrzybków a ponieważ pada to nie jest ich ostatni pokaz My w sobotę byliśmy na opieńkach i przy okazji było trochę borowika i maślaka pstrego i rydza
"Na trąbki wybieram się jutro u siebie"
to znaczy gdzie? :D
#396
od marca 2010
Do Pawlikowic. To wieś niedaleko Pabianic. Zapraszałam już wszystkich chętnych. Zabiorę do lasu i pokażę miejsca. Ja z resztą, z każdego grzybobrania, jako "grzeczne dziecko", załączam doniesienie w raporcie z grzybobranie u Marka. :-)))
#1003
od lipca 2007
Kurczę, do soboty jestem nieczynna - praca (szalenie przeszkadza). Tyle mojego, że wczoraj na trawniczku PŁ znalazłam 5 maślaków zwyczajnych. Zdrowiutkich !
#397
od marca 2010
Ja się, niestety, jednak też nie wybiorę. Ogród wygląda jak po burzy, trzeba trochę odgruzować. W weekend mam wyjazd i szkolenie, więc nic z tego. Chyba, że w przyszły jeszcze będą. Ma popadać, podobno. :-)))
#789
od marca 2008
"...do soboty jestem nieczynna - praca (szalenie przeszkadza). "
A co ja mam powiedzieć jak tu, w centrum Munster znalazłam jedynie flagowca?
Dobrze, że pieczarki i boczniaki w Edece można dostać ;-)
Małgoś, przecież miałaś odpocząć od grzybków !
wczoraj pow. Olkuski okolice Bukowna wysyp podgrzybków, ale w wiekszosci robaczywe.
nie mogę na to patrzeć :D
chociaż, po zastanowieniu, to jednak mogę, ale tylko trochę :D
#399
od marca 2010
Oj, Pimpek, bo mnie szlag trafi;-) Cholera, że to aż tak daleko ode mnie! A co robisz z taką ilością trąbek? Ja je na razie tylko do octu kładłam. Czahanka napisała, że suszy. Jak nazbieram jeszcze, to też ususzę, ale tyle to na pewno nie nazbieram :-( Dzięki za namiary, tak, czy inaczej. Widzę, że te strony od Olgi Tokarczuk i jej przepisu na tort z muchomora, to naprawdę magiczne, jeśli chodzi o grzyby. (pewnie nie tylko) :-))))
wszystko co jest związane z magią powinno być używane z rozwagą
#1004
od lipca 2007
To są widoki denerwujące ! Powinny być zakazane ! Pimpek, wróć lepiej do swoich asco w rozmiarach mikroskopowych i przestań denerwować ludzi, co mieszkają w wielkim mieście !
#402
od marca 2010
Jeśli nie nadwyrężam twojej cierpliwości, to poproszę o przepis na te solankę do grzybów, oraz jak długo je pasteryzujesz. Nigdy nie robiła solonych grzybów. W necie przepisy są, ale nie ma to, jak sprawdzony przez praktyka. :-)))
Wodę z solą gotuję, solę "na oko", raczej bardziej słone niż mniej. Potem zawsze można opłukać lub mniej solić potrawę. Sól ładnie konserwuje.
Opieńki i pieprzniki oczyszczone, w całości myję i obgotowuje (5 min od zagotowania).
Podgrzybki, kozaki itd. często kroję na kostki wielkości paznokcia. Potem myję i obgotowuję.
Obgotowane grzyby wkładam do słoików (1-2 litrowe lub mniejsze - wówczas te mniejsze to takie na jedną zupkę lub malutkich - na jedną jajecznicę). Zalewam solanką. Dociskam lub mieszam, żeby w słoikach nie było powietrza.
Słoiki w elektrycznym garnku pasteryzuję DŁUGO - 1,5h.
#410
od marca 2010
Dzięki, Pimpek, za przepis. Co to jest elektryczny garnek? Czy woda z solą, że dopytam, jest mniej więcej o słoności wody do kiszenia ogórków? Pytam, bo ja mam dość niski próg rozpoznawania słoności. W pewnym momencie robi się dla mnie za słone i to tyle, co jestem w stanie powiedzieć. :-)))
#411
od marca 2010
Ale wypasiony ten garnek! Niezłe. Piszę list do Mikołaja, że taki chcę! Dzięki raz jeszcze, za doprecyzowanie soli. Jak zrobię, pochwalę się czy wyszły dobre :-)
Grzybów tyle zapewne z braku światła :-)
Oj, Pimpek, zazdrość nas zżera:-)))
Pimpek! Wspaniałe zbiory!
A mnie wcale zazdrość nie zżera jedynie mocno współczuje Pimpkowi:-))
- Wy chyba nie zdajecie sobie sprawy ile to wymaga roboty ... ale to trzeba lubić:-)
#421
od marca 2010
Ja grzyby myję, jak Jolka, a nie obgotowuję, ale "róbta, co chceta", że zacytują wieszcza:-) Sos robię tak:
2 kg pomidorów polnych sparzonych, obranych, posiekanych albo 2 puszki pomidorów krojonych
2 duże cebule
główka czosnku (nieduża, albo 4 duże zęby)
3-4 papryczki chilli
1 papryka czerwona lub innego koloru ;-)
15 łyżek octu winnego lub 10 spirytusowego
2-3 łyżki oleju, trochę masła
sól, cukier
Cebulę z czosnkiem podsmażyć na oleju w garnku. Jak zmiękną dodać posiekane papryczki chilli (z ziarnkami, jak ktoś z Hiszpanii:-) i paprykę słodką. Dusić razem parę minut. Posolić, dodać pomidory, dusić razem chwilę. Zmiksować końcówką blendującą, doprawić solą i pieprzem wg. potrzeby lub gustu. Dodać ocet, ewentualnie troszkę cukru (ja dodaję, jeśli pomidory były kwasiorami). Dla wrażliwych "pokarmowo, dodaję, że należy paprykę przed dodaniem do sosu upiec i obrać ze skóry, ale jak ktoś nieprzejmujący się, nie ma takiego obowiązku. Skórki z papryki, nawet po blendowaniu, są twarde. i tyle. Grzyby (proporcjonalnie do ilości sosu, ale żebym, tak kiedyś ważyła je lub odmierzała, to nie przypominam sobie, myślę, że tak ze 2 kilo świeżych) posolone i popieprzone dusić na oleju lub maśle przez kwadrans od zagotowania na patelni. Dodać sos, dusić razem parę minut, doprawić, jeśli trzeba. Przekładać do słoików. Pasteryzować ze 20 minut. Robiłam w ten sposób, jak dotąd, podgrzybki złotopore i opieńki. Opieńki lepsze, choć złotopore, to jedne z moich faworytów. :-)
#1009
od lipca 2007
Pimpek, opieńki w lesie Łagiewnickim są. Niezbyt licznie. To już drugi rzut, pierwszy był we wrześniu. W sobotę widzieliśmy mnóstwo malutkich. I nie tylko w lesie. W poniedziałek TZ przyniósł z parku Julianowskiego całą torbe, tylko z niestety z wielu usmiechał się do mnie robaczek.
Niestety moje eldorado opieńkowe pod budynkiem, w którym pracuję jest niedostępne, bo odgrodzone budową. Prze ostatnie dwa lata było to moje główne źródło zaopatrzenia w opieńki.
(wypowiedź edytowana przez margo 22.października.2014)
Dzięki, Margo. Dzisiejsza pogoda skutecznie mnie rozleniwiła, więc siedziałem w domu. Mam jednak nadzieję, że jutro nie będzie cały dzień padać.
Ma być jeszcze gorzej .....
Margo, do Łagiewnickiego nie dotarłem, ale uzbierałem cały koszyk młodych opieniek w okolicach lotniska.
Beato (lub Jolu) - napiszcie mi, jak kładziecie opieńki do marynaty bez obgotowywania? Od 30 lat obgotowuję grzyby a dzisiaj chętnie bym spróbował "po waszemu".
#424
od marca 2010
Pimpek, tośmy się nie zrozumieli. Mówiąc, że nie obgotowuję grzybów, miałam na myśli nieobgotowywanie ich do dań spożywanych na gorąco, czyli takich, do których i tak je muszę udusić na patelni lub w garnku. Do marynaty trzeba grzyby obgotować. Nie znam innego sposobu. Jedyne co mogę dodać to, że obgotowuję je króciutko, tylko tyle żeby pianę trochę zebrać, i w niedużej ilości wody, ale to pewnie każdy tak robi, więc żadna rewelacja. Mogę się podzielić moim przepisem na marynatę, bo każdy chyba ma swój. Moje grzyby są słodko-kwaśne. Dawniej robiłam marynatę 4 porcje octu, jedna wody. Na każdą szklankę octu, łyżka cukru, łyżeczka soli, ale teraz robię zupełnie inną, bo mi bardziej smakuje. Proporcje wody, octu i cukru są jednakowe. Na litr zalewy, łyżeczka soli. Ci, którzy próbowali moich grzybów na zlocie, mówili, że pyszne. :-)))
Beata, i wszystko jasne :P
Spróbowałem więc Twojego przepisu na marynatę z takimi samymi proporcjami woda/ocet/cukier + sól. Zobaczymy, ale smakując sama marynatę już byłem zadowolony :) Ogonki i połamane kapelusze obgotowałem i zmieliłem na kotlety a małą część ususzyłem.
I zaraz ruszam na kolejne poszukiwania opieniek - muszę wykorzystać fakt, że akurat mam czas :)
Beatko, a do tej zalewy nic więcej nie dodajesz? w sensie cebula, ziele angielskie, listek laurowy i takie tam?
#427
od marca 2010
Dodaję, oczywiście, ale ponieważ ja jestem leniem i lubię sobie ułatwiać życie, to nie kładę ziela, pieprzu, liścia ani cebuli czy czosnku (wersje grzybów z czosnkiem też czasem robię, ale to tylko "na zakąskę";-) do zalewy, tylko do słoiczków. Wychodzę z założenia, które potwierdziłam w wieloletniej praktyce, że skoro wkładam do słoików gorące grzyby, zalewam gorącą zalewą, stoją one kilka miesięcy przed spożyciem, bo zapas marynowanych jeszcze nigdy nie wyczerpał mi się na przednówku :-), to i tak aromat z przypraw zdąży przeniknąć do grzybów. Nie przejmuję się też za bardzo faktem, że ziarna pieprzu lub ziela mogą się przykleić do grzyba i zrobić na nim plamkę. Jak się komuś, kogo częstuję, nie podoba, niech nie je. Mnie to nie przeszkadza. Nie jestem wielką estetką. :-))) Prawdą jednak jest to, że ta zalewa wymaga czasu na przepracowanie. Wiem, bo próbowałam już kilkukrotnie grzybów, które z powodu wadliwego wieczka, nie zawekowały się, czyli takich kilkudniowych i różnica jest zasadnicza. Po kilku miesiącach te, które odstały smakują całkiem inaczej. Te "świeże" są dużo kwaśniejsze. Może jakiś chemik by wiedział dlaczego po czasie cukier lepiej się wybija smakowo w tym połączeniu, ja nie wiem. To przy okazji napiszę, że robię też wersję, w której do każdego słoiczka dodaję suszoną papryczkę chilli. Te są pyszne do pogryzania, kiedy człowiek zmarznie zimą :-)
To i ja podzielę się z wami swoim przepisem na marynowane grzybki. Wszyscy co próbowali - uważają że nigdy nie jedli tak smacznych grzybków marynowanych. Oczywiście to rzecz gustu. Ta zalewa jest idealna (bo jest lekko słodka) do śledzi Beatki, po zlocie robiłam i już nie ma . Wcięło jednego dnia.
2 szklanki wody, pół szklanki cukru, 5 ziarenek ziela, 5 ziarenek pieprzu, 1 cebula pokrojona w plasterki, 2 listki laurowe, kawałek (ok. 4 cm) cynamonu w lasce, 3 goździki i 1 łyżka płaska stołowa soli. to wszystko gotuję ok. 15- 20 minut i przecedzam przez sitko. Do wywaru przecedzonego dodaję ocet 10 % 1 szklankę i wszystko razem zagotowuję jeszcze raz przed zalaniem grzybów. gorącym zalewam słoiki i odwracam wieczkiem do dołu.
Jeszcze się nie zdarzyło aby się zepsuły, im dłużej stoją tym smaczniejsze a ocet z nich wykorzystuję również do surówek np. czerwona kapusta, buraczki. teraz jeszcze jedno zastosowanie - do Beatki śledzia.
wiecie co? samo grzybobranie jest fajne, ale obróbka tego wszystkiego później to najmniej przyjemne zajęcie (może jedno z wielu) jakie znam
no bo nie da się szybko szybko, potem trzeba grzybki i tak przejrzeć, czy nie ma lokatorów, bo w lesie, nie zawsze się da...
czasem się cieszę, że u mnie grzybów brak (jadalnych), choć często zazdroszczę, bo też bym chciała czymś innym koszyk zapełnić ;)
Pimpek, jak Ty dajesz radę to wszystko obrobić? :D
#428
od marca 2010
Pimpek, ta, której to wszystko szykujesz, powinna być" najszczęśliwszą z dam", że zacytuję Osiecką. I dalej, Alu,cytując, Eliota, "jeden, to najbardziej samotna liczba ze wszystkich". Według mnie, grzybobranie, to suma tego co wyrazili Osiecka i Eliot w swojej poezji. To doznanie, w czasie którego jednocześnie robisz coś dla kogoś, kogo (potencjalnie, albo teoretycznie) kochasz, a z drugiej strony, coś, co robisz wyłącznie dla siebie. I to w sobie kultywujmy. Robimy coś dla siebie, i tylko dla nas samych. Kocham chodzić po lesie sama dla siebie i z samą sobą. I niech Eliot mówi, że jeden, to samotna liczba. Zgadzam się, ale mnie to nie boli.
och, jak pięknie...
wzruszyłam się
No proszę nie śmiać się ze mnie, dobrze? ;-( łee
#430
od marca 2010
Tak mnie dziś wzięło, bo wróciłam z 4 godzinnej wędrówki po lesie, w czasie której nie podniosłam ani jednego grzyba. Dużo mnie to kosztowało, oj dużo, ale czasem tak trzeba, jak odwyk, to odwyk :-)
Pozdrawiam odwykowców. Bedzie nas coraz więcej. Bo w zaspy za grzybami, to ja nie łażę.
#433
od marca 2010
Pimpek, ja nie wiem, co mam napisać. Ja zawsze o sobie myślałam, że jestem Master, ale to, co piszesz i pokazujesz, to jest debeściarskie. Mam wielką nadzieję, że "moja" zalewa będzie wystarczająco dobra. Inaczej będzie mi z tym źle:-((( Żarty na bok, piękne zbiory. Gratuluję, Piotrze. :-))))
ależ nikt tu się nie śmieje, ładnie napisałaś, naprawdę :)
podziwiam, że ruszyłaś do lasu w taki ziąb
ja kurowałam mojego Tomka przez 3 dni z czegoś w podobie do grypy, ciężko było, ale stare domowe sposoby dały radę, bez żadnej chemii aptecznej i 4 dnia był na chodzie
jednak do lasu go nie będę ciągnąć, za zimno, czekam na ostatnie ciepłe dni tego roku
#434
od marca 2010
Alu, to tylko potwierdza, co napisał Eliot, że "One is the loneliest number of all". Ja w lesie jestem zawsze, pogoda, czy nie. Kocham las, las to ja. Jestem leśnym ludkiem. Dawno temu, chyba ze 30 lat nazad,popełniłam błąd i nie poszłam na leśnictwo. Teraz to "uż se ne wrati" :-))))
no to nie wracajmy do tego, bo jak ja zacznę wspominać, co mogłam, a czego nie zrobiłam, to oj pan :D
a oglądałaś 'Tam gdzie rosną grzyby'? pewnie by Ci się spodobał
#435
od marca 2010
Oj, oglądałam ( w kinie!!!), oj spodobał się, oj, lepiej nie wracać do tego, co człowiekowi może się w lesie przytrafić, bo ja mam lekkiego fisia na tym punkcie, choć tak jak Lucien, chciałabym móc zbierać grzyby cały rok ( w sumie, prócz mrozów i śniegów, których znów nie tak dużo), mogę. Oj, jest to dla mnie zjawisko nie z tej ziemi, że dzięki internetom ludzie nakręceni na coś ( nie bomby i ładunki wybuchowe) mogą gadać o tym, co kochają.
U mnie pokazały sie maślaki modrzewiowe. Będzie sosik!
#439
od marca 2010
Czahanka, napisz, jak ci sosik wyszedł, koniecznie. Pimpek, nie trzeba mi współczuć. Ja po prostu muszę mieć priorytety. Będąc osobą bardzo zapracowaną (jak każde z nas) mam czas albo na chodzenie po lesie, albo na zbieranie grzybów, w pewnym momencie , oczywiście. Nie pamiętam łaciny na tyle,żeby sparafrazować słowa Pompejusza, że "Grzybobranie jest konieczne, życie nie jest konieczne" Grzybów uzbieranych nie mogę wyrzucić, a sam wiesz ile czasu zajmuje obróbka. W związku z tym, pod koniec każdego sezonu, jak już mam 30 litrów suszu, z 80 słoiczków marynaty, zamrażarka nie przyjmuje już ani porcji, znajomi udają, że ich nie ma w domu, jak przywożę grzyby ;-) ( no wiem, trochę pojechałam po bandzie, jak mawia synek), to robię sobie wycieczkę rowerową po lasach okolicznych. Ja już mam swoje lata, nie jeżdżę zbyt szybko i objechanie okolic zajmuje mi od 3 do 5 godzin. To jest mój odwyk. Nie biorę noża, kosza, toreb. Oglądam grzyby z wysokości siodełka mojego Latającego Holendra i mam się całkiem dobrze. Chodzę też, nie tylko jeżdżę, bo wiadomo, że coś spotykam, co muszę obejrzeć, ale nie zbieram wtedy.
Ad vocem. Też uwielbiam te godziny w kuchni spędzone na przebieraniu, obieraniu, odkładaniu i gotowaniu grzybów. Nie ma nic przyjemniejszego, ale to rzadko robię dla siebie samej. To robię dla tych, których kocham i którzy kochają to, co z nich robię ( i trochę mnie, mam nadzieję :-) Dlatego często jednak, jeden, to samotna liczba. Dobrze, że jesteście tu na forum ci, którzy rozumieją o czym piszę. Dzięki. :-)
Beatko, sos rewelacja! Do tego zamiast kaszy były kluski śląskie,i mizeria. Żadne mięsko nie potrzebne - po prostu aksamit!
Na stałe u mnie będzie, o ile będą maślaki.Hi.hi.
Dzięki za przepis!
yyy, ja też przecież robiłam ten sos (Weroniki)... ale grzybki raczej mieszane były, tzn. maślaki też, ale nie w większości (wpadły do nich łuszczaki, opieńki i podgrzybki)
no i fakt, pyszny
#441
od marca 2010
Dzięki, dziewczyny, że dałyście znać, że się udało. Ja dziś byłam w lesie bo nieoczekiwanie zrobiła mi się czterogodzinna przerwa w pracy, a było tak cudnie, że nie mogłam się powstrzymać. Nazbierałam kosz trąbek z dodatkiem innych. Własnie skończyłam robić z nich sałatkę włosko-francuską i strasznie mi się chce spać. Może jutro lub w piątek dam znać coś więcej. :-)))