Nie uwieczniłam etapu 1, czyli kiedy na poboczu, na granicy utwardzonej drogi zobaczyłam jakiegoś dziwnego rurkowatego denata. Kapelusz był obrócony hymenoforem do góry, nóżka tuż obok (niemal na kapeluszu), na pewno nie żył od kawałka czasu... Chciałam sprawdzić, co to. Poruszyłam zwłoki. No i efekty widoczne na fotkach: "jaskrawożółtym śluzowcem po oczach".
Czy śluzowcom tak wszystko jedno, że zżerają grzyby leżące na asfalcie? W promieniu co najmniej sześciu metrów nie ma żadnych drzew ani pniaków godnych zainteresowania. Metr dalej rośnie drzewko zasadzone rok temu. Cały pas został wyorany, zrównany z ziemią i "zagospodarowany od nowa" niecały rok temu, o czym wzburzona (słusznie) pisałam na forum.
To niewielki kapelusz, jakieś 5 cm średnicy, grzybek rósł na tym pasie ziemi. Skąd więc się wzięły śluzowce i co zrobią po skonsumowaniu tegoż kapelusza grzybowego? (jak na razie do spożycia została im ok. zaledwie 1/5 substratu, stwierdzone podczas krojenia).
No i co to za agenci ds. utylizacji? Kolorek godny pozazdroszczenia!...
Na razie spokojnie pochłaniają grzybkowy posiłek u mnie w domku, dostały ciut wody do popicia, ale jeśli ktoś jednak chciałby je pod mikroskop, to sprawa pilna!