Nie trzeba zbyt dużo miejsca. Opieńki już przegotowane. Widać jeszcze potrzebne produkty. Maggi jest przypadkowe, ale kto wie, może ktoś lubi przyprawiać maggi? Jajka też nie są potrzebne ( mowa o kurzych, bo inne - jak najbardziej :-) )
Pokrojona cebulka i papryka na tłuszczu ( olej rzepakowy pierwszego tłoczenia ). Papryka ostra - jedna sztuka cała z pestkami pokrojona w drobne krążki. Patelnia - moja ulubiona ze szklanym wiekiem ( wielkim wiekiem :-) ).
Zamykamy i czekamy, aż się zeszkli - jednym słowem - twardość cebulki opadnie i zrobi się wiotka.
Pierwszy etap gotowy. Łatwe prawda?
Teraz do patelki dołaczyły opieńki. I chociaż nie jest on maleńki to nie kroiłem go na kawałki. Wspominam słowa Gaborsona na zlocie - '' lubie jak w potrawie są wielkie kawałki grzybów ''.
W sumie miał trochę racji. Kto nie lubi?
Ale do pracy!! Teraz razem wszystko dusimy.
Ostatni czas, aby potrawę dosmaczyć. Trzeba spróbować, czy aby nie za słodkie - cebulka daje sporą dawkę słodkości i koniecznie trzeba posolić do smaku. Nie dodawałem pieprzu - moja papryczka ostra zrobi swoje i chociaż tego jeszcze nie można wysmakować, dojdzie w słoikach. Na patelni widać bąblującą już zalewę - tak, po dosmakowaniu zalałem ( podlałem - tak powinienem napisać ) calość zalewą. Tutaj też modyfikacja. Kto czytał zalewa Old-rysia w tutejszej kuchni, wie o czym piszę. Tym razem zmieniłem stosunek woda:ocet 10% tak jak 4:1.
Wszystko gotowe? No nie! Trzeba jeszcze koncentratu pomidorowego. Najlepszy Pudliszki :-)
Wszystko razem jeszcze gotować, dobrze wymieszać koncentrat. Jak już jest dobrze wymieszany, można wyłączyć kuchenkę. Gotowe? Nie!!!
Do wysokiej szklanki nalewamy piwa. Tak - dobrego piwa np: Tyskie Gronie. Poczekamy, aż w szklanicy usiądzie pianka. Teraz można piwo powoli wlewać do własnego brzuszka. Ten zabieg jest potrzebny, bo zaraz zacznie się próbowanie gotowej sałatki z Rusałki. Co prawda troche przerobiona, ale nazwa jest opatentowana i nie wolno mi jej zmieniać :-) piwo wyostrza apetyt i sprawia, że kubki smakowe są teraz bardziej wyostrzone. No to próbujemy - tfuu ... pyszne!! :-)
Teraz ładujemy sałatkę w słoiki. Upychałem jak można, niestety, pory powietrza ze środka nie da się zlikwidować. To nie jest konsystencja płynna lub półpłynna. Czy produkt wytrzyma? Do grudnia pewno nie, bo już dawno będzie po sałatkach. Oby tylko wytrzymała 2-3 tygodnie, to będzie sukces. Słoiki pasteryzowałem pół godziny. Jeśli ktoś z doświadczeniem, zauważy tutaj błąd i będzie chciał coś podpowiedzieć ( np - trzeba otworzyć słoik i jeszcze raz pasteryzować ... ), będę niezmiernie wdzięczny.
Wszystkim odważnym, którzy nigdy niczego nie gotowali, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki przy piecu kuchennym, życzę odwagi!!! Nie bójcie się gotować! Jak będzie nie do zjedzenia - wywalicie do śmietnika :-) Jak zjecie, z pewnością się nie zatrujecie :-) W końcu mój dziadek mówił : wołna nie wołna, byle kiszka była połna :-)))