Na XI zlocie częstowałem swoim pikantnym sernikiem - obiecałem przepis. Oto on w 17 obrazkach. Jest to wydanie piąte tej potrawy, która za każdym razem wychodzi i smakuje inaczej.
Zatem bierzemy trzy jajka oraz około 1/4 kostki masła. Rozbijamy na pianę.
Seler naciowy (dwa ogonki liściowe) oraz szczypiorek. Seler i marchewkę można poddusić około 15 minut przed użyciem.
Przygotowujemy foremkę wykładając ją papierem oraz sypiąc płatki kukurydziane. Można użyć krakersów albo innego kruchego słonego spodu.
Sypiemy przyprawy. Tutaj są to łyżka mielonego pieprzu, dwie łyżeczki soli (lepiej mniej niż za dużo), łyżeczka kurkumy oraz pół paczki proszku do pieczenia. Całość miksujemy. Sprawdzamy czy jest wystarczająco przypraw.
Następnie dodajemy 2 łyżki kaszy manny, dwie kopiate łyżki mąki pszennej oraz łyżkę maki ziemniaczanej. Raczej mniej niż sporo. Zależy od jakości twarożku.
Smacznego.
Anglicy nazywają tę potrawę quiche, z francuska, jak sporo nazw potraw. Ja robię moją z grzybami świeżymi, odwodnionymi, czyli przesmażonymi na patelni i z cebulą. Dodaję tartą grubo marchewkę dla koloru. Poza przyprawami (daję zdecydowanie mniej soli) przepis właściwie ten sam. Twój wygląda smakowicie.
W serniku zjazdowym nie było kurkumy. Z jarzyn była między innymi dynia Hokkaido.
Dzisiaj wróciłam z wyprawy przyjemnościowej po Skandynawii a tu przepis Piotra. Dziękuję. Jutro zadziałam i dam znać czy wyszedł co najmniej tak dobry jak na zlocie. Pozdrawiamy we dwoje Zapałki
Zatem, jak wyszło.
Uwaga, przygotowuję kolejne wydanie tej potrawy. Przywiozę ją na ten zlot do Milówki.