TO-TO jest piękne...
O wiele przyjemniej się na to patrzy niż na to wielkie i obleśne jakiś czas temu - prawda Jolu?
Ale wolałabym nie dotykać.
To jakaś gąsienica?
No więc: takie coś lubię brać do ręki i nie brzydzę się ani ciut. Moje koleżanki wzdragają się i jest to normalne. Co do myszy, szczurów, chomików różnych - są prześliczne. Co do żab - nie boję się. Boję się owadów i wszystkiego, co mi się z owadem kojarzy, bo są jakieś różne inne pajęczaki, ale dla mnie to to samo (aż wstyd się przyznać, że mam za soba 2 lata biologii). Moja fobia natomiast jest nienormalna, bo odbiega od schematu. :)
"Futerkowiec" śliczny. Uczę moją wnuczkę, żeby się nie bała takich żyjątek.
Ja jestem za cienki na motyle, a zwłaszcza gąsiennice. W latach szkły średniej zbierałem gąsiennice wraz z rośliną na której żerowały, szło to do jako takiego wiwarium, przepoczwarzało się i wychodził piękny dzienny lub nocny motyl.
No i wtedy taki latający kwiat szedł... no gdzie???
Do eteru i na SZPILĘ!!!
Takie okazy z entomologiczno-kolekcjonerskiego punktu widzenia są najlepsze (np. nie postrzępione skrzydełka itp)
Na szczęście ten typ "zbieractwa" jakoś mi przeszedł:-) Chyba dzięki grzybom:-)
Co do tej gąsiennicy to może być któraś z niedźwiedziówek, np. Arctia caja (Niedźwiedziówka kaja)- przepiękny nocny motyl.
Gąsiennica zimuje w ściółce, w liściach, ziemi a na wiosnę gdy przygrzeje słoneczko wypełza na wierzch. Z kolorystyki i włochatości jakby podchodzi, ale to takie gdybanie.
Kiedyś miałem taką niedźwiedziówkę wychodowaną z gąsiennicy, trafiła na rzeczoną szpilę, potem dobrały się do niej jakieś roztocza, a resztki trfiły do śmieci. Gdzie sens, gdzie logika???
Mój jedyny atlas o motylach jaki mi pozostał pochodzi z 1963 r:-)
Ja mam złe wspomnienia jeśli chodzi o motyle.
Jak chodziłam do przedszkola miałam w swojej grupie kolegę-sadystę, który łapał motyle i wbijał im w odwłok szpilki sosny rosnącej w pobliżu. Dziewczynki (i ja też) płakały.... skarżyły do Pani, szamotały się z nim a on... i tak robił swoje. Były to dla mnie straszne przeżycia. Pamiętam to do tej pory...:- (
A nie było wśród tych chłopców naszego Bogusia? To blisko, prawda? :)
Nie uczęszczałem do przedszkola, czyli...
miałem więcej czasu na "szpilkologiczne" eksperymenty:- (
Pozytyw:
- Nie musieli się temu przyglądać wrażliwi rówieśnicy:-)
Też taką gąsienicę kiedyś spotkałem, uratowałem ją w ostatniej chwili przed wróblem. Musi to być jakaś niedźwiedziówka. I nawet moja mama nie boi się takiej wziąć na rękę! (a wszystkiego innego tak.)
Bogdan - masz rację to niedźwiedziówka kaja. Znajomy motylarz obejrzał i potwierdził Twoje rozpoznanie:-)
Jolu, nie pamiętam już jak się ten chłopiec nazywał.... kto wie.... może Bogdan?: o)