Smardz stożkowaty, trochę krzywy, ale smardz.
Musiał być trawą przyciśnięty:-)
Pozwoliłem sobie na odrobinę żartów.: D Powiem Wam moi drodzy, że cieszę się przeogromnie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek je spotkam. A tu proszę niespodzianka 150 m od domu.:-) Informacja dla Ani: w promieniu 50 m - nic oprócz grusz. Było ich więcej. Oto one:
Ponieważ to moje pierwsze spotkanie ze smardzami dopytam jeszcze, czy rzeczywiście stożkowaty? Największy owocnik 15 cm długości, (bywają tak dorodne?).
Dowcipniś, psia noga;-)
Jeden wygląda na wyniosłego. Gratulacje:-)
Dzięki za gratulacje.: D Ten dziwoląg na początku wątku, to rodzeństwo syjamskie, (grzybki zrośnięte główkami). Naczytałem się właśnie o smardzach i wreszcie zacząłem dostrzegać pomiędzy nimi różnice.;-) Ponieważ rosły blisko siebie, a ich cechy, (nie wszystkie są uwidocznione na zdjęciach) - odpowiadają opisowi Morchella conica - tak też zgłoszę do Grej.
poproszę suszka
Na sosik, czy do faszerowania? Żartowałem.: D Dorzucę rzecz jasna.:-) Postaram się wybrać coś dojrzałego.
Nie cierpię (w sensie kulinarnym) grzybów: D AK może poświadczyć, że podczas wyjazdów mikologicznych okazy koszykowe oddaję na rzecz rodziny Kujawów: D
Poważnie - do badań molekularnych.
... Nie cierpię (w sensie kulinarnym) grzybów: D..."
To poważnie zaskoczyłeś;-)
Osobiście wolę chyba śledzie, ale świeżo i ledwo obgotowane opieńki prosto z gara lub smardzowate, to dla mnie jednak przysmak:-)
Błażej, co do Twojej niechęci, (w sensie kulinarnym), do grzybów - nie miałem żadnych wątpliwości. Była już o tym kiedyś mowa na bio-forum. Chyba w jakimś wątku "czubajkowym" sprzed lat.: D Ja jakoś też smardzów nie postrzegam przez pryzmat garnka, czy patelni.;-) Kiedyś przyniosło się z terenu jakieś pieczarki, czubajki, czy boczniaki. Niestety odkąd trafiłem tu do Was - zupełnie je odstawiłem.;-) Jednak Boletus i Xerocomus nigdy mi nie spowszednieją.: D
Też nie przepadam, duszone raz może dwa razy w sezonie, ale rydzom na maśle nie przepuszczę nigdy, tym prawdziwym L. deliciosus.