Wpadła mi w oko informacja o śmiertelnym zatruciu grzybem czubajka zielonkawa, która, jakoby, przywędrowała do nas z Ameryki Północnej. Opis jest jaki jest, zdjęcia słabe, informacje o tym, czym różni się od jadalnej, tak samo jak w przypadku czerwieniejącej - mizerne.
Sądzę, że - jeśli to prawda, nie żart aprilisowy - to należy coś więcej o tym zaserwować amatorom, zwłaszcza amatorom jedzenia czubajek.
Tu chodzi o grzyba o łacińskiej nazwie Chlorophyllum molybdites. Z wyglądu jest nieco podobny do czubajki (ale raczej gwiaździstej), ale z powodu zielonych zarodników ma zielonkawe blaszki. Rośnie głównie w USA w podobnych biotopach co kania i przez polskich emigrantów czasem jest mylony. O ile wiem pojawia się też sporadycznie w Europie.
Przestańcie straszyć:-)
- ja i tak już ich nie jadam... wolę muchomory:-)
chyba przestanę zbierać kanie, bo nawet nie będę umiał rozróżnić... a wytłumaczy mi ktoś jak one przywędrowały z USA? Jestem początkujący, więc jeszcze do takich informacji nie dotarłem, wybaczcie
Jak przywędrowały. Mamy jedno magiczne słowo - GLOBALIZACJA. Zarodniki mogły tutaj przyjść chociażby na butach amerykańskich żołnierzy. Wędrówki gatunków to nie tylko specjalność roślin kwiatowych, czy zwierząt.
Się Piotrze narażasz Panu A. M.:-D
Ale fakt, że w nieczyszczonych w protektorach butów, to można wiele "zglobalizować";-)
Po prostu jest jak jest. Jeśli chodzi o kwiaty to zmagamy się z amerykańskimi najeźdźcami. Marna to pociecha, ale oni dla odmiany zmagają się z europejskimi najeźdźcami.