Opuściliśmy rejon wylotu sztolni, zmierzamy do miejsca, gdzie Kanał Matylda, dawniej rzeka Śmidra przecina obwodnicę. Teren jest bardzo błotnisty.
Są też stare i nowe zapory przeciwdziałające wtargnięciu płazów na jezdnię. Ta bowiem przecięła ich główny szlak migracji do stawu, którego podobno już nie ma.
Dopływ w okolicy przejścia pod jezdnią jest wykończony bardzo elegancko, tak jak każdy inny ciek po drodze.
Po drodze mijam cały czas bór, jak to się określa w średnim wieku, w sam raz do rąbania. Po drodze nie udało mi się natrafić na widłaka goździstego, którego stąd kilka lat temu notowałem.
Tuż przy skrzyżowaniu z ulicą Kopanina od zawsze były lokowane osady najwyższego piętra antropocenu. Teraz to już historia.
Kiedy wyszedłem z lasu i spojrzałem za siebie dopiero wówczas dowiedziałem się, że nie powinienem był tędy iść.
Wobec powyższego spojrzałem na nie rozwinięte kotki leszczyny - Corylus avellana i poszedłem do Muzeum.
Oczywiście obrazki z tego fragmentu drogi pojawiają się w kolejnym, ostatnim odcinku z tego spaceru.