Witam,
Wczoraj wybrałem się z synem wzdłuż Prądnika od ujścia do ulicy Opolskiej. Czyli po krakowsku spacer nad Białuchą. Miałem trzy cele: 1. zobaczyć jak ta rzeka płynie, 2. znaleźć galasy Diplolepis rosae, 3. pokazać synowi żerowiska bobrów.
I tak:
1. Brzydko i brudno
2. W Krakowie chyba Diplolepis rosae nie występuje (dziś szukałem nad Wisłą w okolicach ulicy Niepołomskiej i też nici). Trzeba jechać do Tyńca. Tam wiem, że jest.
3. Bobry z Dąbia się wyniosły na dobre. Siedzą na Olszy i wzdłuż ulicy Opolskiej.
Wracając do tematu, niestety między ulicą Mogilską i Farmaceutów, rzeka jest zagrodzona płotem i trzeba ten odcinek obejść. Ja z synem zrobiliśmy od wschodu wzdłuż torów. Widać, że teren był oczyszczony z drzew ostatnio. Drewno sprzątnięto, a wielkie hubiaki zostały. I tak trochę szkoda, może to i szkodniki ale widok tych olbrzymów gnijących na nasypie kolejowym smutnym był.
Pozdrawiam
No, ale co z takimi hubiakami miałby kto zrobić, Jurku? Ja też lubię te "słoniowe nogi", ale taki już ich los, że trafiają na "smietnik" natury;-)
Dużo można z takich zrobić, kiedyś robiono, a napisał o tym Andrzej Szczepkowski, jak odnajdę, link podam:-)
Znalazłam:-)
czapki z huby! Niesamowite! Nigdy bym nie wpadła, że do tego można użyć grzyba :)
Może Ania K. pokaże inny sposób wykorzystania hub :)
OOO, z przyjemnoscią, ale jeśli macie zdjęcia i innych, to wrzućcie za mnie:-))
Tu i Ty i Mirka jesteście Autorami "innego wykorzystania":-)
Ja u siebie kilku użyłem jako dekoracja na skalniakach, również zebrane jako pozostałości po wycince.
Leżą juz kilka lat i nie widać na nich znaku czasu :)
Beato, chodziło mi o postępujący czas, że nie zdążyłem ich zobaczyć na drzewach, zanim to wszystko nie wycięto do zera. Średnice pniaków tak do 80cm, więc drzewa też musiały być spore.
Co do wykorzystania hub mój śp wujek Olek miał pod Turbaczem chatkę drewnianą w której do ścian poprzybijał znalezione huby. Grzyb musiał być duży i fantazyjnych kształtów. Mawiał, że ma hubby. Chatki już niestety nie ma.
(wypowiedź edytowana przez Jurek_r 21. stycznia. 2015)
ło matuchno, kto to zrobił!? ale cudne, czapki z głów...
Cudne! Aż słów brakuje :)
O matko! To Mirka produkuje?
A co do czapek z grzyba, to czytałam o nich w atlasie Gmundera. Kiedyś ten model czapek (pochodzacy z Niemiec) był u nas popularny, ale robione były chyba z zamszu.
Piękne i oryginalne:-)
Jakie rodzaje farb najlepiej się sprawdzają na tym specyficznym medium;-)
emalia akrylowa
A czy Mirka byłaby w stanie ze zdjecia odmalować psa i wybrane kwiatki?
To są naklejane serwetki. Jak masz takie to można. Huby maluje się po przemrożeniu i wysuszeniu.
Ach, czyli to jest decoupage na specyficznym podłożu;-)
Zastananowił mnie realizm i jakość (dbałość) o szczegóły:-)
Margo, są nazwijmy to "domowe sposoby" na uzyskanie wydruków na serwetce lub materiale "serwtkopodobnym".
1. Dobra i trochę specjalistyczna drukarka - punkty usługowe i zakłady nie chcą się bawić w niewielkie nakłady:- (
2. Alchemia i manufaktura drukarska (poligraficzna) oparta na przepisach prawie "Gutenbergowskich";-)
Fascynująca zabawa, albo raczej twórczość, ale niezwykle czaso- i pracochłonna no i przygotowanie warsztatu troszkę kosztuje:- (
Aaaa, a ja myślałam, że Mirka jest taka artystką.....
Mirka jest, niewątpliwie, artystką:-) Ja bym się wolała pochlastać szarym mydłem niż robić takie żmudne wydruki i przenoszenie ich na huby, czy cokolwiek innego. Jest w tym, bez żadnych wątpliwości, tyleż rzemiosła, co serca, czyli sztuki. Pozdrawiam artystów:-)))
Najbardziej podziwianą przeze mnie artystką, Mirka jest w dziedzinie fotografii ornitologicznej:-)
Co do samego decoupage, jest to twórcza, inspirująca i bardzo wciągająca dziedzina.
Ładnych parę lat temu, gdy ta twórczość zaczynała dopiero u nas przeżywać swój renesans, a właściwie zaczęła się w kraju dopiero rozwijać, odwiedziliśmy rodzinę mojej żony na Dolnym Śląsku.
Pani domu miała swój mały warsztacik i "dorabiała" sobie.
Gdy wszedłem do jej magazynku-pakamery to wprost oniemiałem z podziwu.
Garnki, wiadra, donice, meble, skrzynie, płotki i ... kamyki, kamienie i kamolce . Te zauroczyły mnie najbardziej:-)
Wtedy, wszystko było przez nią tworzone w takich rustykalnych klimatach.
Przez parę dni gościnnego pobytu tam, prawie nie wychodziłem z tego warsztaciku.
Nie bardzo liczyły się dla mnie biesiady, nocne rozmowy Polaków czy jakieś wycieczki i spacery do okolicznych atrakcji turystycznych.
Był momenty, że chciano ten warsztacik przed mną zamknąć;-D
Decoupage na "hubach" spotykam pierwszy raz, i one jako nośnik-podkład do tej twórczości są dla mnie, jak najbardziej odpowiednie i klimatyczne:-)