Czy to sa smardze, i jak je przyzadzic?
Tak.
Np. dlugo i wolno smazyc na masle.
Uwaga nowy i stary, ale mało aktywny jak widzę, nie chcę być kapusiem ale w świetle obowiązującej ustawy o ochronie przyrody popełniacie przestępstwo. Proszę popatrzeć tutaj - pl.wikipedia.org inny zapis z ustawy - Ze względu na ochronę gatunkową nie wolno zbierać niegdyś jedzonych: smardzy i szmaciaków.
Bolesław zapewne to wie (SVIMS - South Vancouver Island Mycological Society, Fungi of California), a tu po porostu udzielił porady:-)
Michałowi trzeba podpowiedzieć, że do południowej granicy Polski nie ma daleko, a tam; i legalnie, i w dużo większych ilościach niż w kraju
(wypowiedź edytowana przez bogdan 05. maja. 2013)
Piotrze nie wiemy czy te smardze są polskie - na Słowacji zajadałem sie nimi do syta...
Jeśli tak to nie ma sprawy. Nie zagłębiałem się zbytnio w niuanse tej ustawy, ale coś mi świta, że chyba nawet przywiezienie słowackich smardzów do Polski nie do końca jest legalne.
trzeba przywozic i rozsiewac zarodniki na naszych terenach
ja własnie poszukując stanowiska na rozsiew znalazłem pod topolami
zarodniki sa tez przywozone razem z kora i w dobrych warunkach, szczególnie na wapiennych glebacch może byc udana próba
zarodniki sa tez przywozone razem z kora i w dobrych warunkach, szczególnie na wapiennych glebacch może byc udana próba
Piotrze napisałem że "na Słowacji zajadałem się nimi do syta" a nie że przywoziłem je do Polski...
Prawo w polsce jest Juz od dawna chore
podebnie jak słuzba zdrowia (gdzie pracuję)
dlatego:
lekarzu lecz sie sam
najlepiej smardzami
przemycanymi kubańskimi cygarami
amfetamina rodzimej produkcji
itp itd
Smardzobranie na Sowacji
Bezcenne
mozesz znaleźć smardza, w przepięknej dolinie lub przejśc kilnanascie kilometrów i nic
albo przy drodze na cmentarz pod Topolą
ewentualnie pod Tesco
W Polsce podobnie
w chaszczach gdzie nikt nie chodzi i nie podziwia pięknego, i smacznego gzrybka
ni stąd ni z owąd pod sklepem,
jak dziś gdzie i tak zgnije, bo co to dla niego za stanowisko w centrum
hanlowym
Lub na działce u sasiada który nawet nie wie co to jest.
Na szczęście zadzwonił
Na słowacji znalazłem 6 mikrusów
na kompostowniku 9 pieknych
u sasiada 12 dorodnych
masełko smardzowe
bezcenne
nie kupisz tego żadna karta kredytowa w Tesco
ale wystarczy sie wokół rozejżeć
własnie robie nalepke
Smardze sa wszędzie
Dlatego ja medialnie używam sformułowania - Durna lex sed lex, bo też nie zgadzam się z wieloma zapisami Ustawy o Ochronie Przyrody co rozwinąłem w innych wątkach na tym forum pisząc o ekostaliniźmie.
Ustawy o Ochronie Przyrody mówi o ochronie egzemplarzy dzikich - nie chroni tych które wyrosły w czyimś uprawianym ogródku, na kompoście czy wysypanej korze... przecież jak byk jest to napisane
jak byk:-) kret na łące jest pod ochroną ale na działce można go zabić
cytat:ale na działce można go zabić
Z tym, że nie na pewno :)
no, bo oprócz słowa pisanego w lex, które jak wyżej zauważono, nie zawsze idzie w parze z "myślą" - jest głowa
oj, durne to prawo, durne
ale nawiązując do tematu, chciałabym kiedyś smardza dziko rosnącego zobaczyć
tylko dzięki Mirkowi widziałem kilka dzikich smardzów w moim rodzinnym Gdańsku - mikrusków - bez wskazania palcem stojąc nad nimi bym ich nie widział - cudne doświadczenie - dzięki Mirki
Szczęściarz:-)
U mnie też miało padać, a zamiast tego juz od kilku dni spiekota jak chol...:- (