To była jedna z naszych, muzealnych sobotnich wycieczek. W kilkuosobowym gronie przemierzyliśmy trasę, która w całości została naniesiona na mapę firmy Compass.
W miejscach oznaczonych kolorem białym nie wykonywałem zdjęć. W tym odcinku poruszamy się trasą oznaczoną kolorem zielonym idąc ze wschodu na zachód. Na początku w lesie zwanym ogólnie Maniska oglądamy jeden z pierwszych szybów kopalni, która później została nazwana Janina. Tutaj poniesiono porażkę, ze względu na ciągłe zalewanie.
Większe pagórki to po prostu niestarannie splantowany materiał pozostały po głębieniu szybu. W wśród drzew liściastych w tej okolicy akurat dominuje dąb szypułkowy - Quercus robur.
A poza tym, królową tego lasu jest sosna zwyczajna - Pinus sylvestris. Tutaj, w masie wygląda trochę niezwyczajnie, ze względu na niestarannie oczyszczone strzały.
Pewną domieszkę, sugerującą przyszły wygląd tutejszego lasu stanowią bardzo młode buki zwyczajne - Fagus sylvatica.
Część sosen zwyczajnych - Pinus sylvestris zaatakowanych w dzieciństwie przez zwójki jest nieźle zakręcona. W tle prześwituje droga Mysłowice - Kraków.
Ze względu na pewną monotonię fotografowałem niewiele i tak w miarę szybko dotarliśmy do rzeki Chechło. Do tej pory cały czas przebywaliśmy na terenie Grzbietu Tenczyńskiego, części Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Za rzeką są już Pagóry Jaworznickie, część Wyżyny Śląskiej.
Tam też znajduje się zadrzewiona wyższa terasa powodziowa. Były takie sytuacje, że woda dochodziła do jej krawędzi a nawet się przelewała poza nią.
Poszliśmy nieco w górę rzeki aby obejrzeć, jak poszerza ona swoje koryto. Krzew nachylający się nad wodą to wierzba iwa - Salix caprea.
Teraz idziemy w kierunku mostu. Innej możliwości przeprawy na drugi brzeg, celem kontynuowania wyprawy nie ma.
Patrzymy teraz z mostu w kierunku północnym. Na lewo Pagóry Jaworznickie, na prawo Grzbiet Tenczyński.
Na południe od drogi po obu brzegach rzeki znajduje się Kotlina Oświęcimska, a dokładniej rzecz biorąc Dolina Górnej Wisły. W tej okolicy znajduje się zamieszczany na wszystkich mapach młyn wodny. Wówczas wyglądał tak. Znaczy się był, a właściwie go nie było.
Po obejrzeniu tych ruin udaliśmy się dalej, podążając trasą oznaczoną kolorem białym. Na tym odcinku, tak jak to zaznaczyłem na wstępie zdjęć nie wykonywałem.