Tej drugiej grudniowej soboty postanowiliśmy sobie urządzić wycieczkę do Krakowa. Za punkt startu wybraliśmy stację kolejową Łobzów. Jadąc tam, przez nieuwagę przeoczyliśmy tę stacyjkę. W tym momencie dość ostro dyskutowaliśmy na temat konopi. Tym nie mniej szybko powróciliśmy z powrotem, co zajęło nam kilkanaście minut, ale w między czasie nasz krakowski przewodnik uznał, że chyba nie przyjedziemy. Nie będę roztrząsał bardziej tej sytuacji, ale tutaj wyraźnie zemściła się na naszej grupie moja i jego oporność na posiadanie telefonu komórkowego. Tym nie mniej teraz jesteśmy na stacji i rozglądamy się. Na początku klon jesionolistny - Acer negundo.
A to już widok w kierunku północnym. Jak widać w tamtejszym drzewostanie wierzba biała w odmianie płaczącej - Salix alba "Tristis" wciąż ma zielone liście.
Spośród roślin w stanie zejściowym występujących na torowisku zwróciłem uwagę na nawłoć kanadyjska - Solidago canadensis.
W tym momencie kolejny raz przejechaliśmy do Krakowa Głównego. Na szczęście większość z nas miała bilety strefowe. Potem ogrzaliśmy się w Galerii i ruszyliśmy na miasto. Było nas pięciu. Mało, ale nasza oferta była niezbyt konkurencyjna wobec rozkręcającej się świątecznej gorączki.
A my po prostu twardo ruszyliśmy na planty, mijając zgrupowanie irgi poziomej - Cotoneaster horizontalis.
Natrafiłem także na fragment plechy złotorostu ściennego - Xanthoria parietina.
Na kamieniu są także mchy, ale tutaj nie podejmuję się ich oznaczenia.
Teraz przemieszczamy się skrajem ulicy Basztowej zwracając przede wszystkim uwagę na to co znajduje się po naszej lewej stronie.
A tutaj między innymi rośnie okazały dereń właściwy - Cornus mas, oczekujący tylko na ocieplenie, ponieważ pączki kwiatowe już posiada.
Częściowo przysłaniała go śnieguliczka - Symphoricarpos albus.
Ten odcinek naszego spaceru zakończyliśmy na trawersie budynku Akademii Sztuk Pięknych.
Materiał, z którego wzniesiono pomnik za krzyżem okazał się być wapieniem pińczowskim z gorszego sortu.