Drugi, krótki postój na trasie naszej wyprawy do Wiśnicza wypadł w Kamieniu. Oczywiście mogliśmy się po prostu przeprawić promem przez Wisłę, ale warto było nadłożyć drogi. Teraz poruszamy się w obrębie żółtego koła naniesionego oczywiście na mapę firmy Compass.
Niestety, jak to się powiada tym razem pocałowaliśmy klamkę. 22 stycznia 2011 roku zajrzeliśmy do środka. Mniemam, że od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Za to zwróciliśmy uwagę na skamieniałość i odcisk amonitu jurajskiego oczywiście.
Przechodzimy teraz na drugą stronę ulicy. Znajdują się tam pozostałości założenia parkowego oraz ogrodu włoskiego. Na lamusie widać baner z napisem, który jest motywem przewodnim tego wątku. Wygląda na to, że organizatorzy dni Kamienia po impresie zapadli w sen letni, jesienny, zimowy i być może jeszcze wiosenny.
Naszą uwagę przykuła ruina stodoły. Nie znalazłem jej w rejestrze zabytków, więc być może dlatego wygląda tak a nie inaczej.
Zanim poszliśmy do stodoły zerknąłem na najbardziej okazałą z tutejszych lip. Jest to lipa szerokolistna - Tilia platyprzyllos. To dla jej podziwiania warto wybrać się tutaj.
Tuż obok, bo po drugiej stronie ścieżki znajduje się lipa drobnolistna - Tilia cordata z charakterystycznym gąszczem pędów odroślowych, świadczących o słabej kondycji drzewa macierzystego.
Jest tutaj sporo zielska, ale do towarzystwa usiłuje wedrzeć się jeszcze bluszczyk kurdybanek - Glechoma hederacea.
Za stodołą przyczaiła się robinia akacjowa - Robinia pseudoacacia. Jest tam jeszcze dziki bez czarny - Sambucus nigra.
Wracamy pod drzewa. Na lewo od lipy drobnolistnej znajduje się jeszcze jedna, młodsza ale bardziej sterana życiem lipa szerokolistna - Tila platyphyllos.
Przed opuszczeniem tego terenu zerkam w stronę kościoła zza zasłony gałęzi lipy drobnolistnej - Tilia cordata.
To z nich ma szansę odrodzić się to drzewo, kiedy macierzysty pień polegnie z niemożliwych do przewidzenia teraz powodów. W sumie wymienia się z tego miejsca siedem drzew tego rodzaju.