Czołem!
Wybraliśmy się (Ania i ja) z Pimkiem na grzyby. Miało być tak, że podjedziemy w ustalone przez Pimpka piejsce, potem PÓJDZIEMY wzdłuż potoczku, szukając trochę wilgoci, no i grzybów. Tak też zrobiliśmy: przyjechaliśmy i POSZLIŚMY. Efektem tego CHODZENIA było przejście przez jakieś trzy godziny może 50 metrów:-))) Tak, że nawet auta nie straciliśmy z pola widzenia. Taaaa.... Poszukiwanie tych artefaktów eufemistycznie zwanych przez co poniektórych grzybami to specyficzne zajęcie... Owe chodzenie w wykonaniu dwóch pozostałych osób polegało na jakichś dziwnych zabiegach wykonywanych w potoczku, albo na jego brzegach. Zabiegi te obejmowały głównie:
1. Gimnastykę grzbietu i innych części ciała,
oraz
2. Prace melioracyjne - czyszczenie dna i brzegów z wszelakich butwiejących resztek roślinnych drzew.
3. Przebudowę brzegów i dna - wynoszenie i przenoszenie kamyków, kamieni, tudzież kamolców.
No, popatrzcie:
Myliłby się ten, kto by pomyślał, że to już koniec:-)
c. d. n. (za chwilę)
c. d. grzyboszukania:
A oto niektóre efekty tej gimnastyki i prac melioracyjno-budowlanych:-)
1. Te w wymiarach kilku-kilkunastu milimetrów:
Niezwykłe formy, piękne kształty.
Taa... 3 godziny - 50 metrów...
A ileż różności przeoczonych??
A jakie to gatunki na tych fotografiach? To już Pimpkowi, Ani pozostawię i innym.
Pozdrawiam, życząc jednak, by ta "piękna" pogoda w końcu się skończyła
PS. Piotrze, dziękuję za frapujący wypad!
A ja dziekuję za ten reportarz. Wspaniała lekcja poglądowa, jak należy być cierpliwy w poszukiwaniu tego, co niewidoczne. Znam to uczucie, kiedy po godzinie, lub dwóch nareszcie coś mi się trafia na odcinku zaledwie kilku metrów. A chociaż "odkrywam" ciągle rzeczy już odkryte, to ciągle mam nadzieję że znów trafi mi się coś niepospolitego.
Więcej takich reportarzy nie zaszkodzi...
Pozdrawiam całą ekipę, a znaleziska super...
Dzięki Krzysztofie za ciekawy i przede wszystkim pouczający reportaż.
Przeniosę to niebawem do działu mykologicznego w "jaki to grzyb" jako świetną ilustrację metodyki poszukiwań :)
Ja również dziekuję za wspólną wycieczkę i za ten świetny fotoreportaż. Co do "artefaktów"..... jedni się zajmują porządnymi "żyjątkami", dającymi się znaleść i zbadać - a inni? Frruuuuuu! :)))
Cieszę się, że - jak widać z Waszych wypowiedzi - choć troszkę udało mi się pokazać pasję obojga badaczy i specyfikę tego grzyboszukania. A co do wszelakich żyjątek, to chwała za to, że i te "porządne", i te co tylko na chwilę dają się usłyszeć lub zobaczyć, znajdują swoich amatorów:-)
Pokazałeś też, Krzyś, swoją pasję i talent fotograficzny. :)
Na jednym ze zdjęć zauważyłam, że Pimpek łowi Anię jakimś kijem drewnianym zakrzywionym w pętlę - jakby ją z jakiegoś bagienka chciał wyciągnąć. Na innym Ania coś sobie wyjmuje z oka - wpadło jej? Taki Pimpusiowy maleńki grzybek?
Na jeszcze innym Pimpuś robi grzyba z drewna kozikiem. Pamiętam, bo mi Tata kiedyś łódeczki strugał z kory.
Ale może ja mam zboczone patrzenie. Cztery oczy i wszystkie zabawności szukają.
Jolu, bohaterowie reportażu byli tak zajęci swoim celem, że stanowili wręcz wymarzony obiekt:-) Nietrudno więc było ich dobrze "ująć". Ale dziękuję:-).
A Twoje interpretacje zdjęć pokazują z kolei umiejętność dostrzegania w fotografiach wielu rzeczy...:-)
(wiadomość edytowana przez krzysiek_k 01. sierpnia. 2006)