Trudno po nich nie deptać, rosną wszędzie.
Wyrastają z patyków, głównie brzozowych, mają od kilku do dwudziestu kilku centymetrów wysokości, las wygląda tak, jakby kiełkowały jakieś brązowe trawy, zakończone stożkowato albo półokrągło, puste w środku.
Najdziwniejsze jest to, że nigdy wcześniej ich nie widziałam, a jest ich tyle, że muszą być bardzo pospolite.
Chyba dlatego, że chodząc po lesie patrzyłam wybiórczo tylko za kilkoma gatunkami jadalnymi albo patrzyłam na rośliny.
Czy tylko ja jestem taka ślepa?
Macrotyphula fistulosa - Buławniczka rurkowata.
Zgadzam się z Markiem
Dziękuję za pomoc w oznaczeniu.
Chyba wiem, dlaczego trudno je dostrzec. Nie tylko z powodu koloru stapiającego się z podłożem, ale również dlatego, że rosną w porze intensywnego opadania liści.
Wystarczy, że spadnie ich trochę więcej niż zwykle i już wszystko maskują, tak jak wczoraj w lesie.
Wiedziałam, że buławniczki tam są i to w dużej ilości, ale pod świeżą warstwą liści nie było ich wcale widać.
Ja natomiast znajduję takie buławniczki, które mają nawet ok. 30 cm i więcej wysokości. Taki makaron zakończony buławką.
Przyglądam się tym buławniczkom ( jeszcze rosną) i zastanawiam się czy one w ogóle wytwarzają zarodniki, a jeżeli tak, to kiedy?
Rosną, osiągają jakieś tam rozmiary, nawet jak pisze Jola, osiągają 30 cm i co?
Jak były puste w środku, tak są, ani śladu zarodników.
Bo zarodniki są na zewnątrz.
Wydawało mi się, że warstwa zarodników na zewnątrz powinna być widoczna (przykład-próchnilec), albo przynajmniej powinna zostawiać jakiś ślad przy dotyku, a tu powierzchnia gładka i czysta z obu stron.
Taka już uroda rodziny goździeńcowatych Clavariaceae. Ale nawet grzyby blaszkowe o białym wysypie zarodników rzadko zostawiają ślad przy potarciu blaszki.