Jesteśmy na północnych kresach Trzebini. W wątkach poświęconych źródłowemu odcinkowi doliny Koziego Brodu wspomniałem o źródłach w Płokach, z którymi, jak się później okazało rozminąłem się nieznacznie. Tym razem w ramach uzupełniających konsultacji udałem się w to miejsce ze studentką. Oto mapa firmy Compass na której przedstawiłem pierwszą część tej penetracji. Na mapce jest tylko drobna nieścisłość. Fotoreportaż urywa się tuz przed rozwidleniem cieków.
Znajduje się ono na wzniesieniu a prowadzą doń stopnie wyciosane między innymi w wapieniu falistym zbudowanym z cienkich ławic osadów.
W otoczeniu kościoła znajdują się liczne pomnikowe lipy drobnolistne - Tilia cordata
Opuszczając kościół znalazłem stopień, gdzie w wapieniu falistym zatopiona była charakterystyczna dla tej formacji buła.
Następnie podjechaliśmy samochodem na skraj lasu do miejsca, gdzie znaleziono zwłoki księdza Michała Rapacza, charyzmatycznego kapłana zamordowanego przez nieznanych sprawców w związku z utrwalaniem władzy ludowej.
Ta historia jest dobrze opisana w innych miejscach w sieci i dlatego my po krótkiej chwili idziemy dalej. Powierzchnia drogi jest czerwona. To zwietrzelina lokalnej wychodni skał karbońskich.
Najbardziej wydajne ze źródeł zostało wykorzystane jako ujęcie wody pitnej. Tutaj widzimy tylko przelew.
Idąc wzdłuż strumienia w głąb lasu napotkaliśmy trędownik - Scrophularia alata.
W pobliżu nader liczne były kruszczyki szerokolistne - Epipactis helleborine.
Często jednak znajduje się tutaj sadziec konopiasty - Eupatorium cannabinum.
W tym momencie zorientowałem się, że to nie był ciek, który mieliśmy oglądać, dlatego szybko powróciliśmy w rejon ogrodzonego źródła. Po drodze obejrzeliśmy kalinę koralową - Viburnum opulus oraz kępy trzęślicy modrej - Molinia coerulea.
W punkcie węzłowym, skąd startuje interesujący nas ciek królowała olsza czarna - Alnus glutinosa.
Za zgrupowaniem olszy znajduje się luźny las a w nim interesujący nas ciek, także bardzo zasobny w wodę.
Od tej chwili zaczynamy poznawać model klasycznej rzeki. Teraz wędrujemy po żyznym płaskowyżu pokrytym tak jakby odpowiednikiem pierwotnej puszczy.