Nareszcie trafiłam na stanowisko młodego żółciaka. Moczył się w lodówce całą noc. Nie starałam sie wymyślić prochu, pokroiłam na plastry, obgotowałam 10 minut i opanierowałam w mące, jajku i bułce tartej. Smak super, coś pomiędzy boczniakiem a kurczakiem. Niestety nie dowiem się jak smakuje na drugi dzień, bo było go za mało nawet na pierwszy. Smakował nawet mojej córce, która grzyby lubi tylko w pierogach i krokietach. Może dlatego, że najpierw zjadła a dopiero potem spytała, co jadła: o>
o a ja juz od wiosny zadnego nie widziałem
Stanowisko miejskie czy leśne?
młody to pewnie nie był łykowaty
Ten opisany wyżej rósł na plantach rawickich na akacji, ale drugi znaleziony blisko mojego domu to dopiero było COŚ. Rósł na dębie przy drodze w niewielkim lasku i zachwycał tych, którym pokazałam jego zdjęcie (niestety już skasowane) i tych, którym dałam go spróbować. Ale dla mnie świeży był o niebo lepszy w smaku niż "wczorajszy". Niestety podobno w planach lasek ma być wycięty, bo teren przeznaczony na działki budowlane i drogę. Czy to tak można bezkarnie zadrzewiony teren przeznaczyć na działki????
Ja bym się nie odważył zjeść żółciaka z akacji: P
Nawet wymoczonego i wygotowanego? Był pyszny: o>
Do końca nie wiem jak to jest, ale z tego co wiem, to Robinia pseudoacacia jest drzewem trującym za wyjątkiem kwiatów. Tak więc czy substancje trujące nie są również przyswajane przez żółciaka?
Ja jadłem żółciaka siarkowego z dęba i również uważam, że był pyszny (smażony na maśle) :)
Niestety, zadrzewiony teren można bezkarnie na działki przeznaczać - wszystko zależy od tego kto jest właścicielem terenu i od kogo go można odkupić.
A ja wątpię żeby żółciak przyswajał substancje trujące, może on je jakoś przetwarza? Trzeba pamiętać, że niektóre gatunki zwierząt i roślin są całkowicie odporne na jakiekolwiek trucizny.
Nie wiem czy to byłoby właściwe forum ale, czy lubicie robić zupy z roślin?
Na przykład z lubczyku: podsmażyć cebulę - dobrze posiekaną na dwóch dekagramach masła dodać trzy łyżki stołowe lubczyku, dwa dekagramy mąki, wlać półtora szklanki wywaru z jarzyn, zamieszać, gotować 20 minut dodać około jedną szklankę mleka, wymieszać i jeszcze raz podgrzać - no i co sądzicie?
No to do kitu. Właścicielem terenu jest chyba miasto, bo to powojskowy poligon, a z tego co wiem to miasto przejęło majątek po wojsku. Na dodatek tuż za moim ogródkiem ma podobno przebiegać droga dojazdowa do przyszłej obwodnicy. Nic tylko usiąść i płakać: o (
Trzy łyżki lubczyku, ale jakiego świeżego czy suszonego?
Świerzego lubczyku oczywiście, bardzo dobrze posiekanego. A co do tego terenu to może warto by było pomyślec o przeprowadzce?
Mieszkam w tym miejscu 37 lat, a moja dusza zapuściła tam głębokie korzenie. Trudno wyprowadzać się z domu wybudowanego z wielkimi wyrzeczeniami przez ojca, którego już nie ma.
o rany, no to rzeczywiście wspomnienia trzymają. To mogą ci tylko zostać protesty i pisma wysyłane do administracji. Zawsze lepiej jest zacząć się starać coś robić niż nic, no i zebrać większą liczbę osób żeby podpisali się na liście z oficjalnym protestem. Czasem to naprawdę działa.
mój zółciak tegoroczy też był z akacji czyli grochodrzewa
A że ma to drzewo trujące właściwosci to nie wiedziałem, ale większośc grzybów rosnacych na starym drzewie jest jadalnych.
W każdym razie i ja i Tereska jeszcze zyjemy
>Sylvia
Może byś machnęła jakiś wpis z fotkami tej twojej zupy z lubczyku
w dziale zupy z grzybów
dodając tam np dwa suszone grzyby dla porządku :)
lubczyk liscie czy bardziej z łodygi??
fotek raczej nie dostarczę, bo kiepska z fotografii jestem, no cóż czasem talentu do niektórych rzeczy brakuje...
Do zupy dodaje się liście lubczyku. A nad następną zupą w dziale zupy z grzybów to jeszcze sobie pomyślę.
tegoroczny świeży, młody żółciak z czereśni próbowany był w postaci prostej (bez zabiegów gotowania, panierowania itp.): skrawki na patelnie i bez tłuszczu, czipsy do przyrumienia; Na prawdę dore i zupełnie nietrujące (kilka osób, po 1-3 czipsy na twarz), niektórzy mówili że świetna zakąska do piwa.
(wypowiedź edytowana przez mwkozlowski 09. września. 2009)
Dzisiaj w lesie znaleźliśmy Żółciaka siarkowego na bardzo i to bardzo starym ściętym buku. Będziemy jedli go pierwszy raz w życiu, więc jeśli byłby tak ktoś miły i napisał od A do Z jak i co po kolei się robi by go spożyć. Czytałem już na forum co i jak, ale prosił bym żeby ktoś to ładnie ujął w jednym poście np. jak zrobić kotlety z żółciaka. Nasuwa nam się pytanie czy aby jest to na pewno dobry i bezpieczny pomysł?
pewnie juz Marcin i Sylwia dawno zjedli, bo opisów przygotowania zółciaka jest kilka gdzies tu.
Dodam swój opis. W tym roku jadłem już raz. ale okaz był już stary.
Tym razem miałem okazje znaleźć naprawdę miekki i młody okaz. no i róznica jest znacząca.
Atlas opisuje jesc tylko młode owocniki po obgotowaniu.
co tez zrobiłem 15 min w osolonej wodzie.
Tak przygotowane kawałki mozna przechowywac w lodówce i jeśc przez kilka dni.
Częśc zamroziłem i zobaszymy za czas jakiś czy sie nadaja do mrożenia.
potem panierka jak do kani...
i super pyszny, miekki grzybek w porównaniu z tym co jadłem wcześniej znacznie lepszy.
Stanowczo polecam WYŁACZNIE NAPRAWDE MŁODE OWOCNIKI.
Stare nieobgotowane były cięzkostrawne. Nawet nie były takie bardzo stare ale już miały wytworzone rurki. za drugim razem też podobne, lecz po obgotowaniu były lepsze.
Zostawiłem część gzryba na drzewie żeby sobie jeszce pzrzyrastał. może do niego jeszcze wrócę.
Może ktos zrobił zupe z zółciaka, mojego było za mało zupe?
Dziś rano jadąc autobusem do pracy zauważyłam po drodze dwa drzewa obrośnięte żółciakiem. Drzewa te stoją przy drodze krajowej. Mam ochotę podjechać po tego żółciaka autem, ale nie wiem czy warto... pewnie grzybki wchłonęły wszelkie zanieczyszczenia. Poza tym z okna autobusu wypatrzyłam jeszcze kanię i piękne huby na drzewach...:-)
moje tez były przydrożne
benzyna teraz bezołowiowa to sie nie trzeba tak przejmowac
poza tym zwykle rośnie na sporej juz wysokości
w porownaniu z innymi grzybkami
smak jest dobry
z okna auta nieźle sie też zbiera boczniaki :)
Tak, z okna auta to to, co wyżej rośnie. A w autobusie siedzi się wysoko, to i te naziemne się widzi... wczoraj wracając z pracy znalazłam z autobusu 4 kanie i koźlarza czerwonego:-) A po te żółciaki to muszę się wybrać...
żólciak mrozony
Spróbowałem wstępnie przygotowanego żółciaka ( 3 wpisy wyżej) zamrozić
No i teraz "zobaszymy" :)
dodałem go do pieczonego kurczaka, razem z prawdziwkiem bez żanb=nych przypraw
tak na 10-15 min pod koniec pieczenia
no był chyba nawet lepszy od prawdziwka, który lekko sie rozleciał
konsystencja smak żółciaka mrozonego pozytywny
U mnie ostatnio na kolację były ceglastopore z zamrażarki, oszczędzane na czarną godzinę. Na masełku ze szczypiorkiem i śmietaną, w której można było maczać chlebek. Pycha: o>
mojego tegorocznego zółciaka już przygotowałem tradycyjnie w panierce wczesniej
A dzis pokroiłem go w paski i urwałęm sobie z ogrodu uszaka bzowego
którego hodowałem przez 2 lata
zesmażyłem razem z mięskiem przyprawami
potem warzywka w paski i ryz :)
nieżle wyszło
lepsze niż u chińczyka
A wczoraj wpadłem na pomysł żeby go pokroic w kostke i dodac do warzyw gotowanych na parze.
Było niezłe.
Warzywa i zółciaka posypałem wegetą dla wzmocnienia smaku.
witam
jak myślicie drodzy forumowicze
czy warto zmoczyć się do pasa by pozyskać tego żółciaka?
nie mam doświadczenia z żółciakami, nie wiem po prostu czy nie za stary
Oj wygląda smacznie 3 dni temu mailem okazje jeść naprawdę bardzo dobry grzyb jak mięsko :)
i co konradzie zmoczyłes się po tego zóciaka?
Jadłem dzisiaj po raz pierwszy żółciaka i powiem że nawet smaczny, ale bez rewelacji. Pokroiłem, ugotowałem, panierowałem i smażyłem. Ugotowanie pozbawia go kwaskowatego posmaku, więc do ziemniaków może być dobry, i do tego mizeria?
Do rozwazan nt zólciaka
dołaczam jeszcze uwagę, że zółciak musi byc młody
dzis zerwałem z tego samego drzewa zółciaka który niby jeszcze by sie nadawał ale po ugotowaniu nie jest elastyczno-miękki, lecz już łykowato-zwłókniały
W smaku i konststencji przypomina sprasowany papier toaletowy.
Zrezygnowałem z konsumpcji
wyciągne chyba zapasy z zamrażarki
Nie musisz gotować. Od razu w panierkę i na patelnię:-)
Rysiek
Ja juz wiem, że trzeba gotować.
Kto ma zoładek odporny, to może pewnie zjesc nawet papier toaletowy.
Nawet ten miękki młody lepszy jest po obgotwaniu w osolonej wodzie
Można go wtedy dłużej przechować.
I po zamrożeniu jest potem tez całkiem przyzwoity. :)
Zgadzam się odgotowany jest o niebo lepszy.
NO I WCZORAJ WCZORAJ BYŁA PRÓBA ZGRILOWANIA MROŻONEGO ZÓŁCIAKA
POZYTYWNA:@ :))
PRZEPIS:
PO OBGOTOWANIU W OSOLONEJ WODZIE, PORCJUJEMY W WORECZKACH ŻEBY ŁATWO POTEM ROZDZIELIĆ DO ROZMRAŻANIA I DO ZAMRAŻARKI
PO MIESIACACH LEZENIA CZASIE LETNIEJ SUSZY
KIEDY NAS SUSZY, ROBIMY GRILA, PIJEMY PIWKO
WYCIĄGAMY WORECZEK, KŁADZIEMY PORCJE PRZYGOTOWANA DO ODTAJENIA NA BRZEGU GRILA
POTEM JAK ZMIĘKNIE POSYPUJEMY WEGETA, ZIOŁAMI [JAKIE KTO PREFERUJE]
LUB TYM CO MAMY AKURAT
SMARUJEMY OLEJEM
LUB MIESZAMY ZIOŁA I OLEJ I TYM SMARUJEMY
ALBO JAK GRILA PRZYGOTOWUJEMY WCZESNIEJ TO MACERUJEMY ROZMROZONEGO ZÓŁCIAKA W OLEJU I ZIOŁACH
WKŁADAMY NAD ŻAR, PRZYPIEKAMY DELIKATNIE ZEBY SIE NIE SPALIŁ
I NIE WYSUSZYŁ ZA BARDZO
et vous a la
SMACZNEGO
ja poczęstowałem tym zaprzyjaźnionych karateków
którzy w zyciu by takiego czegos nie wymyslili
opinie były w większości tez pozytywne
i o tylez w większości były przedmiotem zartów wszelakich
fajny przepis
btw
Krzysztof - trzy posty wyżej przeczytałem Twoją wypowiedź /nadmieniam, że bez okularów/ tak:... kto ma zadek odporny...
i nie mogę się od śmiechu powstrzymać :)
Na początku lipca wypatrzyłem stanowisko żółciaka na pięknym dużym dębie.
Naczytałem się wcześniej jak smaczny to grzyb, więc stwierdziłem że muszę go spróbować. Zerwałem całą rodzinkę.
Po przyjeździe do domu obgotowałem z 15-20 minut, po czym pokroiłem i wrzuciłem na patelnię na rozgrzane masełko. Już podczas smażenia sprawiał dość dziwne wrażenie, bo strasznie mocno chłonął masło. Musiałem z pół kostki użyć, bo wszystko wsiąkało w niego jak woda w gąbkę.
Po usmażeniu spróbowałem... i niestety wielkie rozczarowanie.
Grzyb smakował jak trociny: (. Zjadłem ze 2-3 kawałeczki, po czym całe danie wylądowało w koszu.
Tak więc pierwsze doświadczenie nie za bardzo pozytywne.
Być może mój grzyb był już za stary, chociaż nie wyglądał jakoś bardzo staro.
Mniej więcej podobnie jak na zdjęciu Konrada Mazurkiewicza.
No cóż; może jeszcze kiedyś spróbuję nieco młodszego; póki co jestem mocno rozczarowany tym grzybkiem.
Żółciak musi być młodziutki, najlepiej w formie "kulek" gdy jeszcze nie wytworzył wachlarzowatych kapeluszy. Jak kroi się go na drzewie to aż cieknie sok:-) Żółciak nabierający już pomarańczowych kolorków jest wiórowaty i można sobie darować konsumpcję...
żółciak jadalny na pierwszej fotce i drugi tylko do fotografii i rozsiania zarodników
jest to na pewno przysmak:@
moje i innych w tym watku lub nawet na innych forach doswiadczenia:
młody tak, talerze tylko same końcówki które są hmmm.... gumowato miękkie powiedzmy. To jest huba zdrewniałe okazy mają walory wyłącznie ozdobne.
To co sie kroi trudniej, jest zwarte, twarde i włokniste moze zostać na drzewie niech rozsiewa zarodniki, rosnie dalej jak pogoda dopisuje to będzie sie dalej rozwijał to mu wtedy mozna za dwa dni to i owo uciąc, ale jak jest sucho jak w tym roku to raczej błyskawicznie zdrewnieje.
Arturze nie zniechęcaj sie zaiste [ Pierwsze koty za płoty]
moje wpisy z 2010 opisuja: "papier toaletowy w smaku " == twoje "Trociny" ale polowałem dalej, i nabrałem doswiadczenia
ja nigdy nie jadłem z dębu raczej Wierzba i Robinia, ale to nie o to chodzi.
czasem nawet po ugorowanui odcinam i wyrzucam twardsze kawałki i czasem galaretowaty koniuszek brzegu
w tym roku wycięli mi wspaniała pochylona wierzbę gdzie co roku wisiało nisko kilka pieknych okazów, a na drugiej sie spóżniłem zostały już tylko 'trociny'
ale z nadzieja tymi trocinami zasiedlam czasem okoliczne wierzby od 4 lat
na razie nic. _.
z zasiedleń ogródkowych = szyszkówka 3 okazy pod kosodrzewina na wiosnę:-)
po zlocie w Ocyplu kiedy mili i dobrze obeznani ludzie w temacie grzybów podzielili się ze mną wiedzą na ich temat również jestem fanem żółciaka i kilku innych gatunków grzybów których nigdy wcześniej nie zbierałem i nie jadłem... w okolicach Poddębic /woj. łodzkie/ jest kilka miejsc gdzie można je spotkać i zawsze są to akacje... a tak na marginesie w Ocyplu pierwszy raz dzięki Tobie Krzychu próbowałem muchomora czerwonawego, nie mówiąc już o grzybowych nalewkach Mirków!!! sam się sobie dziwię czemu mnie tutaj tak długo nie było!!! cóż c'est la vie... pozdrawiam wszystkich!!!
Marcinku Sudomirku akuku zza wierzby tym razem.
Haha no i jednak udało sie zasiedlic zólciakiem kolejną wierzbę
Tak na zamówienie cóż c'est la vie...
bo zycie zawsze moze być piękne.... i piekniejsze jeszcze jest
wszystko przy nim blednie blednie nawet sama śmierć
drugie zdjęcie u góry stary owocnik słabo juz widoczny
trzecie to jak postępować z młodym owocnikiem... jak... oszczednie
z umiarem nie nachapac sie kilogramów
pierwsze zdj. kto juz wie?.................... może wpisac
a co jeszce było w sumie to prawie nic jesli chodi o ilośc
ale tzw przekrój przez atlas
gołąbek smaczny, gołabek winny, gołabek modrozółty,
no same piekne kolorki
czyli czerwonawe muchomorki i tak, tak kto juz rozpoznał... podgrzybki
plus złotawe podg.
lakówka ametystowa, i pieniązek no jaki... maslany
i to wszystko na sklarowane masełko
i gdzie juz jest prosze państwa.... wiadomo
w brzuszsku u Krzysia a mis puchatek w dziupli wylizuje słoik po msełku smardzowym mniammniam
aha a na początku dzisiejszego godzinnego spacerku po obrzeżach Wrocławia
i wtedy myslałem ze tylko to bedzie mój zbiór główny
sadówka podsadka, którą wymoczyłem umyłem, sparzyłem, zagotowałem, odlałem, jeszczeraz sparzyłem zagotowałem z sielonym rozmarynem, pieprzem, zielem ang. i połowa koski wołowej rosołowej Knorr. Dosoliłem jeszcze. No i z tego chyba wyjdzie jakaś dziwna zupa. ale jakby ktos wolał, to można odcedzic i usmazyc na sos. zapach sadówki już nie jest tak intensywny. Smak przyzwoity chyba jeszcze zakwaszę to cytryną, i może rybe dodam. Będzie grzybna rybna zupka.
drogi adminie a opisy zdjęc jednak sie nie pojawią. buuuu; (
ha ha ha!!! widzę, że humor u Ciebie jak zwykle dopisuje, a co dopiero będzie jak pojawi się wysyp grzybków, których nazw na pewno nie znam i w życiu jeszcze nie zbierałem!!! ale mam nadzieję, że dzięki Wam jeszcze wszystko przede mną!!! a fakt faktem, że dzięki Wam ja i moi bliscy zostali fanami żółciaka!!! chociaż muchomora czerwonawego nie odważyli się jeszcze spróbować!!!
po grzybkach humor zawsze wyśmienity
na
dzis kolejna odsłona zółciaka
Ja z Jola Kozak jesteśmy już na wyższym etapie smakowego szaleństwa
Na smardzobraniu w maju czestowano nas marynowanym muchomorem czerwonym
małe główki smaczne delikatne jak gołąbki/żadnych wrazen niefajnych/
Ale nikogo nie namawiam bezpieczeństwo przede wszystkim
podobno szkodzi dopiero trzeci kg muchomora czerwonego
tak jak łysiczki trzeba miec ze 40 owocników zeby podziałało
i marynowany okratek australijski był na deser
forma przed rozwarciem jadalna
I spiewamy sobie pod nosem z Marią Peszek:
By sie pozbyc złych humorów
robię zupke z muchomorów nanannana
w sumie zupka z powyżej opisana z sadówki podsadki wyszła przyzwoicie
nutka aromatu innego jest wyczuwalna
mussze ja wpisać do wątku zupy