Po zniszczeniu perzu i nawłoci (chemicznym niestety) na moim wiejskim polu zasiałem kostrzewę czerwoną i kilka typów tzw. łąk kwietnych. Niestety pojawili się też nieproszeni goście, a jeden dominuje. Wysokość roślin przekracza 1 metr, wysokością, pokrojem, kształtem liści bardzo przypomina nawłoć kanadyjską. Liście chyba równowąskie, minimalnie ząbkowane (trzeba się mocno przyjrzeć). Kwiaty będą chyba białe, malutkie, zebrane w coś jakby gronka, rozmieszczone dookoła łodygi, tak od wysokości 2/3 całej rośliny, do samego wierzchołka. Większość jeszcze nie kwitnie (mają pączki), znalazłem jednego, który zaczyna kwitnienie. Nie wiem czy z tym walczyć, czy zostawić, bo samo przepadnie jak się łąki zagęszczą, a pytanie ważne bo wkrótce kwiaty i nasionka.
Podejrzewam przymiotno kanadyjskie. Przykry chwast, obcego pochodzenia, omijany przez bydło. Rzeczywiście w gęstym poroście traw, z czasem ginie. Ale na razie, proponuję wyrywać ręcznie. Wychodzi łatwo.
Tak, to przymiotno kanadyjskie. Bardzo dziękuję. Roślinę kojarzyłem, ale w pamięci mam ją jako dość niewielką, puszcającą małe "latawce" po kwitnieniu. Niestety u mnie wyrosła bardzo bujnie. Wyrywanie trwa, faktycznie wychodzi łatwo, ale jest tego bardzo dużo (działka 3000m2 z czego na kilkudziesięciu metrach dość gęste przymiotno, a na całej działce sporo pojedynczych). Na miejsce po przymiotnie od razu sieję mieszankę traw i łąk kwietnych. Jeszcze raz dziękuję.