nie wiem co to jest, ale wygląda extra i koniecznie trzeba to podhodować i obejrzeć pod mikroskopem
Fantastyczne:-) W obliczu dużej ilości materiału jestem bardziej niecierpliwa - aż się prosi, żeby wziąć pincetkę i choć jedną sztukę wyciągnąć z tego superazotowego podłoża w celu dokładniejszego obejrzenia:-)))
Niestety popełniłem pewien błąd:- (
Oczywiście trochę dziczej kupki ze sobą zabrałem, ale prócz "cośków" połakomiłem się też na jajeczka.
Na drugi dzień inkubacji z jajeczek wylęgły się larwy (ciągle rosną), natomiast po "cośkach" nie zostało najmniejszego śladu. Nie wiem czy zjadły je te larwy, czy też wyschły (zginęły) tak, że nie mogę znależc nawet najmniejszej ich pozostałości.
To mógł byc właśnie ten błąd, że larwy i "cośki" trafiły do jednej szalki Petriego:- (
Może dziś-jutro uda mi się "doczłapac" do miejsca znalezienia dziczej kupy - niestety od 11 kwietnia mam jakiś problem z kolanem - i dotarcie w zabagnione okolice cieku nie było dla mnie możliwe.
Martwi mnie jeszcze, że na kilkanaście przejrzanych wtedy dziczych odchodów "cośki" były tylko na jednej kupie.
Przy każdym pobycie w tym rejonie szukałem jednego z trzech obiektów: drugiego owocnika domniemanej piestrzenicy olbrzymiej, drugiego owocnika twardnicy bulwiastej i kupy z "cośkami".
Szczerze powiem, że tyle różnych zwierzęcych odchodów, to chyba nie przejrzałem przez całe swoje życie;-)
Wbrew pozorom, odchodów bezpośrednio przy jakiejś wodzie (mokradło, ciek itp) znajdowałem niewiele. Natomiast wszystkie troszkę oddalone od wilgoci, nie na wiele się zdawały - coraz większa susza.
Ale w końcu je przydybałem 26 kwietnia i pochodzenie niby "nasionek" okazało się nadzwyczaj prozaiczne.
Są to pozostałości po tych jajeczkach, przedstawionych na zdjęciach wyżej. Larwa przebija się przez jeden z biegunów jajeczka, a jego osłonka wysychając, przyjmuje taki specyficzny, frapujacy kształt.
Od Anety entomo.pl
Jakieś takie małe muszki mi odfrunęły, gdy wcześniej zaglądałem do odchodów po zniknięciu tych "osłonek-nasionek" po larwach.
Myślałem, ze z larw w efekcie końcowym pokażą się nieduże (ok. 5 mm) jasnobrązowe chrząszcze, które spotykałem prawie pod każdą, wilgotna od spodu kupą.
Larwy, które pokazywałeś na zdjęciach to ewidentne Diptera. Chrząszcze niby trudno zgadywać, ale w odchodach w lesie o tej porze roku często spotyka się colpolon.biol.uni.wroc.pl
Ale bez zdjęcia, to zgadywanka.
Gryzę się w język, żuję, żuję, ale nie zmilczę i musze powiedzieć: o tych kwiatkach wiedziałam od samiusieńkiego początku. Że to osłonka jaja. Dlatego zaproponowałam wyciągnięcie i przebadanie.
Takie cósie mój kolega zaprezentował jakieś siedemnaście lat temu na lekcji biologii i dobrze je zapamiętałam:-))) Wszyscy się zachwycili, że takie "aniołki", a on dopiero potem owiedział, skąd je wziął!... Eh, chciałabym, żeby to teraz Jacek (to nie był Jacek Kalisiak) przeczytał :)))
A ja na przyszłość bym proponował pisanie tego, co się wie.
Po pierwsze primo dla tego, że w zasadzie forma tego forum jest właśnie taka, a po drugie primo własnie dla tego, że "a ja wiedziałem - am" pisane post factum brzmi właśnie tak wiarygodnie jak brzmi.
:) I co ja na to poradzę?
Piotrek - ostatnio wszyscy mi mówią, że nie ma nic łatwo, a tutaj nie ma nic za darmo. Nie miałam nic złego na myśli. Myślałam, że któś wyposażony z mikroskop od razu, dla własnej radości i satysfakcji, po przebadaniu powłoczek ODKRYJE, skąd się wzięły aniołki.
Ale jak widać, dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło:-)
Mimo to, na pewno nie czuję się tak źle jak te osoby, które utajniają swoje znaleziska i wiedzę celowo. Dla naszego dobra.
A mnie te pierwsze "nasionka" (kształt i ułożenie) bardzo zafrapowały... Najbardziej kojarzy mi się z nasionkami rośliny, jednak sposób rozmieszczenia wskazywałby na to, że to "coś" wyrosło?..."
- dlatego, poświęciłem ich ponownemu znalezieniu sporo czasu.
Pomimo, że ich pochodzenie okazało się dla mnie tak trywialne, dały mi trochę adrealiny i dużo zadowolenia:-)
Nie dziwię się Pimpkowi (a nawet mu zazdroszczę) ze nieraz "przeżywał" swoje znaleziska asco, o których czasami początkowo niewiele mógł powiedziec.
Czasami dojście (przybliżenie się) do wiedzy na ich temat trwało u Niego parę lat - ale jakaż wtedy satysfakcja.
I to jest piękne (nie tylko w mikologii);-)))