Mam dwa przykłady zniknięcia ozorka dębowego, którymi jestem tak zaskoczona, że wręcz nie wiem, co o tym myśleć. Czy spotkaliście się z podobnymi przypadkami zniknięcia ozorka dębowego?
Pierwszy ozorek znaleziony 24 sierpnia, w dniu znalezienia wyglądał tak:
Wczoraj nie było śladu po owocniku. W dniu znalezienia już wyglądał na nieco zmaltretowanego, moim zdaniem nie nadawałby się do konsumpcji, ale cóż, ja widziałam ozorka pierwszy raz w życiu na żywo, może nie mam doświadczenia z tym gatunkiem. Oczywiście, jak wiadomo, ozorek dębowy jest gatunkiem chronionym, zatem wszelkie pozyskiwanie go jest zabronione. Wczoraj nie było śladu po ozorku.
Bardzo mnie ciekawi, jak to można wytłumaczyć, czy one same się "rozpływają", nikną, niczym czernidłaki, albo inne mało trwałe gatunki, czy ktoś im w tym pomaga, człowiek, zwierzę, np. ślimaki? Czy ktoś spotkał podobne przypadki?
Dziś odnotowałam ewidentny przypadek "zniknięcia" ozorka dębowego:- (( ( jako gatunku jadalnego, a ktoś kto się poczęstował tym ozorkiem nie wie - albo wie, ale pomimo tego zbiera - że to gatunek objęty ścisłą ochroną!
Z daleka - Tak było 14 września br.: ---------------------------------A tak dziś:
I z bliska - Tak było 14 września br.: ---------------------------------A tak dziś:
Przejeżdżałam tam, obok tego drzewa [bf#201139], by pobrać owocnik dojrzałego grzybka, sądziłam, że ujrzę ozorka w jego dalszym pięknym rozwoju, a tymczasem....: ( Eh, życie.....: (
Dodam, że podczas moich ostatnich 2, 5 tygodnia jeżdżenia po lasach podobny przypadek wycięcia ozorka spotkałam więcej razy, również w lesie k. Radojewa.
Nadal jednak zagadkę dla mnie stanowią przypadki zniknięcia opisane w pierwszym poście, dlatego, że tam nie widać wcale śladów pozostałości owocnika po ewentualnym wycięciu. Teraz widzę, że może powinnam pogrzebać w miejscu, gdzie rósł ozorek, może dokopałabym się resztek owocnika. Jednak po "normalnym" wycięciu ozorka pozostaje fragment owocnika, jak widać na dzisiejszym przykładzie....
Na Pomorzu grzybiarze ozorka z upodobaniem niszczą, jednak nie zauważyłem, aby kto go zbierał. większość go nie zna i nie wie, że jadalny, a nieliczni, co go rozpoznają, wiedzą też najczęściej, że chroniony i go nie ruszają. Zastanawiam się, czy tam w twoich lasach nie zjadają go jakieś zwierzęta. Słyszałem, że dziki i sarny mają w swoim menu grzyby i że nie jedza byle czego, lecz potrafią je dobrze rozpoznawać.
Jak jest napisane w Atlasie grzybów ozorek dębowy "powoduje zgniliznę drewna typu brunatnego, zwłaszcza rdzenia, tworząc z czasem puste wnętrze drzewa, proces jest powolny o niewielkiej szkodliwości".
Tak więc jest to dla mnie niepojęte, jak można tak po prostu niszczyć owocniki. W tym roku mam sposobność poznawać ozorka dębowego na owocnikach w różnym wieku, od młodziutkich ledwo pączkujących, po tak stare, że już praktycznie zejściowe i w wielu przypadkach zachwyca mnie uroda tego grzybka, a zadziwia podobieństwo do prawdziwego, tego zwierzęcego ozorka:-)
Na pewno żaden prawdziwy grzybiarz nie niszczy żadnych grzybów, uważam, że Ci co niszczą, to są pseudo-grzybiarze, anty-grzybiarze, grzybiarze szkodnicy: (
Howgh!
Mam rację, Włodku?
A zwierzaki w roli zjadaczy grzybków - to ciekawe:-))) Niezła konkurencja dla nas grzybiarzy:-)))
Patrząc na pozostałość owocnika na moim zdjęciu z dziś rzeczywiście można przypuszczać, że to ślady zwierzęcych "ząbków" :)
Przepraszam za kategoryczny ton mojej wypowiedzi z godziny 21: 15, nie policzyłam do trzech i od razu napisałam wszystko to, co mi zawsze przychodzi do głowy, gdy pomyślę o przykładach niszczenia np. grzybów: (
to prawda - z moich obserwacji ozorków w Rogalinie k/ Poznania wynika że żuk gnojarz wcina ozorki aż miło - fotki zamieszczę jak je troche obrobię - wcina i młode i te w stanie rozkładu