Taką sobie na własny użytek stworzyłam, po wieloletnich, przyznam rzetelnych i poważnych przemyśleniach:
Jeżeli wiemy, że jest to grzyb borowikowaty, z "poduszką" pod spodem - jeżeli nie cuchnie, nie jest gorzki i palący oraz łykowaty, twardy - można jeść bez obawy.
Proszę potwierdzić, albo kazać mi przestać opowiadać głupstwa.
Dodaję jedno, bo zapomniałam: gotować (dusić, smażyć) powyżej 20 minut.
Dodam, że prawie bez obawy i jeśli już zatrucie (po tym gotowaniu), to łagodne raczej a nie zejściowe:-)
Ania mi zwróciła uwagę na alkohol i borowika ponurego. Nie dodam: NIE PIĆ, jak się je borowiki, bo chyba się narażę. Chyba, że jestem jedyną osobą, która używa alkoholu na tym szlachetnym forum....
Jolu, akohole klasy "woda ognista" pije może dwa razy w roku, ale za to w ilościach zagrażających życiu <szok>. Wino raz na dwa miesiące gdy mam ochotę z żoną. Nie OCHOTĘ Z żoną, tylko ochotę NA WINO z żoną, żeby było jasne.
Za to piwo uznaję, owszem, owszem :)
Proporcje te były CAŁKOWICIE odwrócone, gdy uczęszczałem do szkołu górniczej <rotf> - ae to normalne, hehehe
No nie pić przy ponurym, całą resztą gatunków można jak najbardziej "zakanszać":-)))
Każdy laik (przepraszam) w temacie borowika ponurego nie wie, o czym mówimy. A moja teoryjka miała ułatwić życie ludziom, bojącym się "szatana". Cokolwiek to słowo znaczy.
Laicy niech więc omijają borowikowate z czerwoną "gąbką" i "po sprawie":-)