W niedzielę, 1. 12, znowu Oborniki Śląskie - Trzebnica, tym razem szlakiem niebieskim, z dodatkami wyszło 26km i ok. 300m łącznie podejścia.
Na początku trochę pokręciłem się po Obornikach. Sporo zabytkowych willi z początku XX w., kiedy to miejscowość była modnym, podwrocławskim kurortem.
Z ciekawostek, przed Kuraszkowem ktoś, lat temu pewnie ze 20, wymyślił sobie szpaler na granicy działki, wśród pól, wg mapy wcześniej był tam sad.
Teraz jest szpaler cedrów! - szyszkują, więc nie mają się najgorzej.
W Kuraszkowie element nostalgiczno-liryczny. Na samym początku I klasy liceum mieliśmy organizowany przez szkołę wyjazd integracyjny (było coś takiego i na początku 80tych) z noclegiem w Kuraszkowie. Nie byłem w tej miejscowości od tego czasu. Przeszedłem przez posesję, cud!, 40 lat minęło a dworek stoi i nadal jest w nim schronisko młodzieżowe.
To jedyna trasa, oczywiście poza Ślężą (gdzie turystów tłumy), przez całą zimę, gdzie minąłem się z turystą pieszym. Spotyka się czasem lokalnych fitnesowych biegaczy i rowerzystów.
W samej Trzebnicy dołożyłem kilometrów obchodząc tzw. kocią ścieżkę. Barszcz z uszkami w Hotelu Trzebnica, jestem fanem barszczu, i na pociąg do Wrocławia.