Kiedyś widziałem w rozwidleniu konarów starej brzozy witkę młodego jarząba - widocznie nasionko (może ptak przyniósł jagódkę?) znalazło sprzyjające warunki do zakiełkowania (gnijące liście). W tym przypadku w szczelinach kory nasionka glistnika (prawdopodobnie nawiane przez wiatr) też znalazły sprzyjające warunki ( próchniejące drewno?) i zakiełkowały.
Ciekawe, czy starczy roślince "pożywienia" i wilgoci, by zakwitła, może trafię tam w sezonie kwitnienia glistnika, to zobaczę :)
Ciekawi mnie to drzewo, chyba robinia akacjowa, czy tak?
Tak, na powiększeniu (zdjęcie 2) widać kolczaste gałązki, a i charakterystycznie mocno spękana kora na pniu.
Basiu, nie raz widziałam coś takiego, choć nigdy nie na robinii. W wilgotnych zagłębieniach, dziuplach i rozgałęzieniach, które (dzięki obecności mchu) długo i dobrze zatrzymują wilgoć, glistnik potrafi sobie wyrosnąć na wysokości ponad dwóch metrów i czuje się ok.
Mnóstwo roślin korzysta z takiej okazji - wokół domu mam bardzo wiele klonów z "ogródkami na dachu" i "na tarasach" (dziuple). Najładniejsze ogródki wyrastają właśnie na klonach i jarząbach, niektóre baaaardzo imponujące, w grudniu fociłam niemal czterdziestocentymetrowe "brody" (przyznaję, że nie oznaczyłam tej roślinki, wrzuciłam do któregoś z zielników).
Tutaj dla odmiany ładny przykład z lasu - współpraca paproci i pięknej sosny:
A tutaj czarny bez wyrastający wewnątrz wiśni antypki:
Właściwie to z takich "fuzji" można by stworzyć prawdziwą galerię mutantów albo gabinet osobliwości - na pewno na samodzielny dział by tego starczyło, pewnie niemal każdy na bio-forum ma jakieś ciekawe przypadki w archiwum albo w okolicy;-)
Zgadza się, ja już mam coś w zanadrzu, zaraz przygotuję i pokażę. A inne widywane tu i tam czekają na uwiecznienie... :)
Całkiem zwyczajna pokrzywa:
A na dole jakiś temacik do Mykologii... :)
Moje zdjątko będzie tu pasowało jak ulał...
Robinia akacjowa (prawdopodobnie) w rozwidleniu pnia klonu.
A nie będzie to młoda jarzębinka (tj. jarząb pospolity)?
Też myślałem w pierwszej chwili o jarzębinie - ale okoliczne dopiero zaczynają wypuszczać liście, a tu już są całkiem ładnie rozwinięte. Ponadto w ogródku obok rosną akacje. Ale prawdę powiedziawszy nie zamierzam sie upierać przy swoim zdaniu.
Robinie akacjowe u mnie też nie mają jeszcze liści, przychylałabym się do opini Basi, że to jarząb.
Mam w ogrodzie jarząba samosiejkę (normalnie w gruncie, nie na drzewie;), mam też robinię akacjową przed domem, dziś wyglądają tak:
Z tego wynika, że będą w sierpniu jarzębinki na tym klonie :), nieźle zmutował;););)
Niech będzie jarząb, ważne że fajny;-)
A swoją droga politycy którzy obiecują gruszki na wierzbie, przypadkowo mogą mieć rację. Dawno dawno temu, gdy jeszcze pacholęciem będąc jeździliśmy na letniska do Roztoki nad Dunajcem, była tam wierzba iwa, dokładnie ogłowiona na której zasiedziała się grusza, taka maleńka (nie znam gatunku) ale owoce miał pyszne.
A ja na takiej przydrożnej wierzbie wczoraj dostrzegłam coś na kształt jakby porzeczki, albo pokrewnego krzewu :), tylko nie miałam aparatu, więc fotki niet na razie, ale obiecuję sobie znów tam zajrzeć, może gdy już będą porzeczki na wierzbie;)
Maćku, z tymi gruszkami na wierzbie to prawda... Chodzi po prostu o gruszę wierzbolistną, Pyrus salicifolia, której liście są bardzo podobne do liści wierzby, różnią się tylko brakiem piłkowania i krótszymi ogonkami. Ale na pierwszy rzut oka (a dla laika nawet na drugi i trzeci) drzewo wygląda jak wierzba, no wierzba po prostu, tylko te gruszki! Gruszki na wierzbie?! :)))
Może dodam, że ja się też na to nabrałam i przeżyłam zadziwienie. Jak dla mnie równie podobne są wierzby o liściach niepiłkowanych, czyli takich jak ma ta grusza.
A wracając do paproci na sośnie, to już w chwili robienia zdjęć zwróciłam uwagę na pewną istotną okoliczność (spójrzcie na fotki) - ani w pobliżu, ani w dalszej okolicy w ogóle nie ma paproci! To pionier! I od razu tak wysoko mierzy :)
W przypadku glistnika na robinii na 100% mamy do czynienia z ornitochorią (wiadomo, jak glistnik się rozmnaża), ale tutaj - nie wiem. Wichury raczej nie wchodzą w grę, nie wiem, skąd ten gość przybył.
To też ciekawe zagadnienie - pochodzenie roślin "ogródkowych".
(wypowiedź edytowana przez mykola 18. kwietnia. 2008)
To jaskinia Vażecka na Słowacji - w tym przypadku wytłumaczenie jest stosunkowo proste, Paprocie rosną na górze, więc zarodnik dostał się tu wraz z przepływającą szczelinami w skale wodą.
W przypadku paproci Pauli - najprawdopodobniej zarodnik został zawleczony przez gryzonie - stawiam na popielice - bo one tak lubią zarówno niziutko w poszyciu, jak i po konarach - pamiętam jak straszyły mnie nad Soliną.
Nasiona glistnika jaskółcze ziele są zaopatrzone w elajosomy - ciałka mówcze - smakołyk dla mrówek, które przenoszą takie nasiona z elajosomami na spore odległości - czyżby i wysokości? - uczestnicząc w ten sposób w rozprzestrzenianiu się roślin (myrmekochoria).
Tak, tak, wiem:-) Ale mrówki zazwyczaj taszczą znaleziska do mrowisk, a nie spindrają się z nimi na drzewa:-)
Kiedyś, przy okazji artykułu na temat ptaków żywiących się mrówkami (a nie za wiele ich u nas jest, bo tylko nieliczne znoszą kwas mrówkowy - tutaj należą nasze dzięcioły, a pozostałe to, może z paroma wyjątkami, chyba tylko "mrówkojady" przelotem wizytujące nasz kraj, wędrujące w kierunku afrykańskim) czytałam coś takiego, że ptaki jedzące mrówki przyczyniają się do tzw. wtórnej ornitochtorii - często zgarniają ozorem lub dziobem owady wraz z tym, co one niosą, i w efekcie też rozsiewają nasiona. Glistnika może to nie dotyczy (nie wiem jak się trawi), ale tacy amatorzy mrówek ponoć potrafią zanieść nasiona w żołądku na naprawdę dalekie odległości. Taka ciekawostka.
A może taka mrówka bierze sobie prowiant na drogę i lezie na drzewo, bo czegoś tam na tym drzewie szuka;)?
Mam takie mgliste wrażenie, że widywałam mrówki włażące na drzewa, ale że to było przed wątkiem o tych co "zmutowały", więc to taka tylko impresja, teraz zwrócę uwagę.
Z onego 6 kwietnia pamiętam takie krzewo-drzewo jakieś z ładnym uchem bzowym u podstawy, z których kandydat na eksykat ocalał przed pobraniem przeze mnie, gdy zobaczyłam ile wielkich czarnych mrówek jest tam wokoło! Tylko jedna szybka fotka i poszłam dalej, a kawałeczek (10-20 m) dalej to właśnie rosła TA robinia z glistnikiem. Krąg podejrzanych się zawęża...
Jednak patrząc na to jedno szybkie zdjęcie dostrzegam tam mrówki ponad grzybkami, czyli jednak przynajmniej na dolną część tego pnia włażą. Pokażę, co wypatrzyłam z foty ogólnej, natomiast na zdjęciach z robinią żadna mrówka nie weszła mi w kadr.
Widać mrówki, prawda?
Następnym razem, gdy tam będę, spojrzę bacznym okiem na robinię w poszukiwaniu mrówek wspinaczy wysokodrzewnych.....
A jeszcze chcę zaznaczyć, że podoba mi się współpraca okryto- i nago-zalążkowych w postaci świerka na wierzbie!:-)
Żadnych animozji, podkładania nogi itp. tylko proszę, jedna bierze na plecy drugiego, nie bacząc, że może w przyszłości nie udźwignąć ciężaru..... :)
Jeszcze jedno, te paprocie - to rosły W jaskini?
W samej, to nie, bo tam zimno i ciemno... ale głęboko w wejściu.
Basiu, po dniu pracy przy kompie chyba jestem ślepcem - mrówek nie widzę, proszę mi strzałkami pokazać!:-)))
Może nie za bardzo na temat, ale nawiązujący, a na pewno wart wspomnienia zapomniany fakt:
Największą mrówko-ekologiczna klęskę spotkałam w 2000 roku tuż za Jelenią Górą, wracając po majowym weekendzie z Pragi (mistrzostwa czegoś tam w motokrosie, ja się wycofałam z clue imprezy, bo od żużlu i spalin w twarz wolę samoloty, ciekawe miejsca i piwo w niewielkich knajpkach).
Kolacji nie było, tzn. zbieraliśmy się za długo, a na odcinku Jelenia Góra-Bolesławiec stały "przydrożne grille", zatrzymaliśmy się zgłodniali, no a przy okazji (chęć poobcowania z naturą;) trochę dalej, w zaciszny i niewinnie wyglądający lasek.
Ta, lasek.
Lasek okazał się w promieniu paru kilometrów (około 7-8 km kwadratowych) opanowany przez mrówki. Zero innych zwierząt. Niektórzy, mniej spostrzegawczy uczestnicy wycieczki dowieźli do Szczecina ślady masowych, wściekłych ukąszeń. Ja się w porę, tuż na skraju, zorientowałam, kiedy zorganizowana kolumna próbowała wejść na moją nogę.
Tak totalnych mistrzów inwazji jeszcze u nas w Polsce nie widziałam.
Właściciele grilla opowiadali, że mrówki pojawily się kilka lat wcześniej i od tego czasu nie ma tam gniazdujących ptaków, ani ssaków, ani owadów (takich, których wcześniej było pełno). Mrówki suną niczym czarnobrązowe, śmiercionośne potoki, rozszerzając podległy im teren. I dlatego oni (właściciele baru) wycięli wszelkie zielne i niezielne wokół swojego terenu, wysypali żwirem i tłuczką, i rów wykopali, i nasypali trutki na "faraonki".
Myśmy stamtąd szczęśliwie uciekli (choć niektórzy mocno nadgryzieni), ale ciekawe, jak teraz tam jest...
Może ktoś z okolic zna problem?
To taka dygresja, ale jeśli ta niesamowita kolonia nadal jest i istnieje, i ktoś to potwierdzi, to na pewno temat wart i wymagający osobnego wątku.
Wiem, że Admin czuwa :)
(wypowiedź edytowana przez mykola 24. kwietnia. 2008)
Paulo, z tymi mrówkami to dokładnie tak, jak z szukaniem ptaszka na zdjęciach Maćka Czernika w wątku [bf#163815]:-)))
Trzeba się mocno przyjrzeć, potem już się widzi. Zaznaczenia mrówek będą, ale już nie w tej chwili.
Mrówki w końcu zostały dostrzeżone:-)))
Wracając do głównego wątku, przedstawiam dowód na to, że najładniejsze ogródki rosną na klonach. W sumie na tym konkretnie drzewku rezydują co najmniej cztery gatunki roślin i trzy grzybków. Mniszek lekarski nie podlega dyskusji, ale nie mam jednak pewności co do gatunku tego młodego drzewka - wygląda na owocowe (chyba widać pąki szczytowe, a więc jabłonka? a może grusza?) Czy ktoś może powiedzieć jaki to alpinista zadomowił się na tym klonie?
Dwa pozostałe gatunki roślin to jakaś sympatyczna trawka (widoczna obok mniszka) i kwitnący mech, a grzybki - rozszczepka, wrośniak i coś niezidentyfikowanego, chyba trafi na forum mykologiczne :)
I jeszcze może lepiej pokażę, dlaczego właśnie na klonach. Na zdjęciu od drugiej strony pnia widać, że w przestrzeni między konarami klonów tworzą się naprawdę duże, obszerne niecki, w których może zmieścić się cały mini-ekosystem. To drzewo zostało, niestety, dość brutalnie i nieprofesjonalnie "wypielęgnowane", dlatego oprócz roślin pojawiły się również grzybki (na płaszczyźnie cięcia i wokół ran).
Jak widać poniżej, nie tylko klony mutują w jarzębiny i jabłonie: Szanowni państwo oto zmutowany kasztanowiec!
I tu pojawił sie problem - bo jak wiadomo matury są wtedy gdy kwitną kasztanowce - ale co w sytuacji gdy kasztanowiec kwitnie jako jarzębina?;-)
Ha, oto jest pytanie;)
Ja dorzucę jeszcze dziki bez na dębie :)
Te ostatnie zdjęcia, gdzie były robione?
Zdjęcia robiłem w Kilarney w Irlandii.
Rzeczywiście caaaałe mnóstwo zieleniny na tym dębie :)
Dostrzegam pewne powiązania (mszacze) z "bonsai" z Podlasia [bf#161970]
Czarny bez na dębie - podejrzewam "ptasią robotę"... :)
No cóż raczej nie stawiał bym na "krecią robotę";-)
Raczej klony. Żeby było śmieszniej, klony mają niepodzielone, podługowate liścienie, a z kolei lipy - podzielone palczasto.
I domniemane gniazdeczko zięby - jaki miły ptasi temacik!:-)))
Niedawno miałam przyjemność w pewnym dość rozległym podmokłym miejscu pod "fachową opieką" obserwować lornetkowo całe mnóstwo ptactwa, gatunków "zaliczyłam" niemal tyle, ile mam lat!!!!! (A trochę ich mam;););)...) To raczej dygresja odpowiednia do pewnego ptasiego wątku z Rozmów towarzyskich, ale moje nie gasnące wrażenia stamtąd wciąż jednako miłe i ciekawe!:-)))
A dziś w planie objazdy grzybkowe, ile tylko się da! I jak oprócz nowych grzybków, nie wrócę z jakimś kolejnym "mutantem", to.....;)
(wypowiedź edytowana przez topazzz 01. maja. 2008)
Gniazdko autentyczne ale stare - już nieużywane. Zaglądnąłem sobie dziś, wlokąc drabinę aż z mojej budowy (kilometr pod górę)
Glistnik jaskółcze ziele na robinii akacjowej z pierwszego postu tego wątku KWITNIE :) Choć można dostrzec, że wilgoci nie ma za wiele, część listków lekko przysycha, ale jednak kwitnie! Zdjęcie z dziś:
Wiesławie, właśnie wróciłam z... tajemnica na razie. Twoje porosty przepiękne rozpoznałam od razu:-)
Ten specyficzny paprociowo-mszakowo-porostowy (gatunki, właśnie te gatunki!) zestaw ogrodniczy jest niezwykle charakterystyczny i (jak widzę, może także i w Irlandii) występuje chyba tylko na dębach (Quercus robur i xQ. petraea). Nawet gdybyś nie podał gatunku gospodarza, to od razu odgadłabym, strzelając na ślepo, acz właściwie na pewniaka.
To bardzo ciekawe. Wystarczy pół dnia, (no, drugi dzień i inna miejscówka parkowo-ogrodowa potrzebne tylko na potwierdzenie teorii), a nie da się nie zauważyć tej zależności i kooperacji (o ile oczywiście zwracasz uwagę na takie rzeczy). Tylko dęby mają taki zestaw lokatorów, a wszyscy oni po prostu się kochają. Niekiedy dopuszczają do wysokokonarowego, elitarnego, nadębowego towarzystwa ostrokrzewy, jawory, rododendrony albo inne daglezje... jodły? i chyba choina... :)
Jednak chyba lepiej będzie, jeśli pozostaniemy w temacie "rośliny zielne (albo inne rośliny wyższe) na roślinach", bo jak uwzględnimy grzybki (a porosty to grzybki lichenizujące) na roślinach, no to nam się temat za bardzo rozbuchać może:-D
Mówiąc "zestaw ogrodniczy" mam oczywiście na myśli pierwsze zdjęcie :)
Basiu - a nie mówiłam?! Glistnik to naprawdę oportunistyczna roślinka, choć potrzebuje sporo wilgoci. Ale wszystkie drzewka "z sokiem" (na przykład u mnie klon albo te żółciutkoowocowe śliwy), które teraz masowo kwitną i pompują soki na potęgę, potrafią temu lokatorowi odpowiednią wilgoć zapewnić... On już sobie wniknie korzonkami, gdzie trzeba :)
i wierzba podtrzymywaczka.
No to jest "mutacja" zasługująca na wyróżnienie... świerka na wierzbie to ani Tusk, ani Miller nawet nie obiecywali;-)
A wierzba ogławiana była, znaczy się w pobliżu są jeszcze mądrzy ludzie. Podejrzewam zatem że nasiono zostało przyniesione tam przez gniazdujące ptaki.
No proszę, a już myślałam, że wątek umarł! Mam dziesiątki iglastych na liściastych i odwrotnie, po prostu wiszące ogrody Semiramidy. Ale niemal zero czasu na obróbkę zdjęć. Może kiedyś...
A na teraz - glistniki uwielbiają robinie, największy, którego spotkałam wczoraj, ma prawie półtora metra, monstrum po prostu, z daleka myślałam, że to jakieś drzewo.
Jednak ta cudownie spękana robiniowa kora jest dobrym miejscem na gniazdko dla znacznie większych (w dłuższym okresie czasu) roślin.
Może nikt z licznych uczestników wątku o żółciakach nie zauważył, ale zobaczcie, co oprócz żółciaka siarkowego wyrasta na robini, którą pokazałam w wątku [bf#168957]:
Można by się zastanawiać, czy żółciak siarkowy chrupie jedno, czy dwa drzewka!
No i jeszcze - żeby było sprawiedliwie. Tyle roślin "wozi" się na klonach, Acer pseudoplatanus. A więc ten postanowił pojechać na innym drzewku! Wybrał więc sobie... klon jesionolistny, Acer negundo;-)
(wypowiedź edytowana przez mykola 22. maja. 2008)
Świerk na wierzbie - mocny akcent!
To ja już jestem ciekawa, jakie nowe przykłady przywiozę z miejsca, do którego już za kilka godzin się wybieram - kierunek południe - Masyw Ślęży i okolice - mam nadzieję na ciekawe mutanto-łowy, tudzież i inne myko- i floro-, a może jeszcze entomo-łowy...:-))) Pełna'm opty-nastroju i entuzjamzmu...:-)))
Zazwyczaj to coś rosło nam na klonie - teraz to klon wyrasta nam na wierzbie...
A moja robinia akacjowa kwitnie jak przystało na robinię i tę porę roku:
Pozwolę sobie ożywić ten wątek. Przecież te wszystkie rośliny na roślinach, głównie drzewach to prawie epifity. Sporo takich przypadków można zobaczyć w moim kąciku.