Ostatnie dni miesiąca nie były "obfite" w grzyby, ale były ciekawe.
- Sobotę (26) spędziłem całą w pracy
- w niedzielę (27) byłem w Gniewoszowie ze Szwagierką na jagodowych zwiadach (ja miałem zwiady grzybkowe).
- Poniedziałek (28) był tak pracowity, że właściwie nie pamiętałem jak się nazywam,
- wtorek (29) podobnie, ale o 18. 30 wyrwałem się już ledwo żywy na 10 min. na Kukułkę, chociaż, żeby przejść się po lesie.
- Piątek (30-06) spędziłem na jeżdzeniu po mojej okolicy i szukaniu, gdzie są jakieś ciekawe skraje lasów i szukaniu nowych miejsc. Wspaniale spędzony dzień.
- Cały ostatni (31) dzień miesiąca spędziłem we Wrocławiu...
A więc co tylko mogę to teraz opiszę... ( z kilkudniowym opóźnieniem)
27-06-2004, niedziela
Szwagierka dzielnie szukała jagód a ja nie mogłem się nadziwić, że w miejscy gdzie spodziewałem się chociaż jednego kozaczka wyrósł podgrzybek brunatny.
ale tak to już jest z tymi grzybaskami... W każdym razie poza tym jednym rodzynkiem, na "pierwszym miejscu" nie było żadnego kozaczka, co coraz bardziej każe mi przypuszczać, że może tam jest coś nie tak z podłożem?
Za to na "drugim" nie było jagód, ale tam gdzie tydzień temu rósł jeden koźlarz babka dzisiaj były już trzy koźlarze pomarańczowożółte
i to zdawałoby się potwierdzać moją teorię o tym miejscu, jakoby jeszcze tutaj wysypu wogóle nie było i powoli, powoli się zaczyna.
29-06-2004, wtorek
Cały poniedziałek w pracy. Właściwie cały wtorek również i już mnie skręcało z tęsknoty za lasem.
O 18. 30 nie wytrzymałem i podjechałem pod Kukułkę. Ledwo wysiadłem z auta i zadzwonił tel. kom., że mam gdzieś jechać i tylko 10 minut dałem sobie na to, żeby przejść się drogą na skraju.
Dwa borowiki szlachetne i jeden koźlarz babka zaspokoiły moją tęsknotę za lasem i grzybkami i mogłem wracać do pracy. Pracę skończyłem ok 2-giej w nocy.
30-06-2004, środa
Mając lekko dość pracy i seksualne podejście do życia postanowiłem zisiaj lekko zaszaleć i zrobić coś innego.
Jeździłem sobie po okolicy i jak mi się spodobał jakiś zagajnik, skraj lasu lub leśna droga to zapuszczałem się w nią i szukałem grzybków.
Najpierw za Kłodzkiem ale przed Laskami znalazłem cztery podgrzybki złotawe.
następnie rzucił mi się w oczy zagajnik brzozowy na Koloni Gaj i strzał okazał się trafny - spotkałem trzy wychodzące z tamtąd osoby. Każda miała po jakieś pół do całego (małego) wiaderka koźlarzy babek.
Nasępnie za Laskami znalazłem przecudowny zagajnik, gdzie rosły sobie borowiki usiatkowione!! Znalazłem ich sześć sztuk i jedną kurkę. Swoją drogą od tej pory zaglądam tam jak nie codziennie, to co dwa dni minimum - piszę to 04-07-2004 i za każdym razem mam prawdziweczki!!)
Potem wywiało mnie do Wojciechowic ( nie znam tych terenów a bez GPS-a tam lepiej się nie wypuszczać). Tam trafiłem maślaczka i cztery borowiki ceglastopore.
A może pięć borowików ceglastoporych?? :) Bo ten to bliźniaczki na jednej nóżce :)
Cały dzień mimo wieeelu zrobionych kilometrów był wspaniały. Kozaczkowy zagajnik to super strzał, zagajnik na prawdziwki to po prostu coś wspaniałego a i moja pierwsza wyprawa do Wojciechowic spowodowała moja zainteresowanie tymi terenami. Teraz będzie trzeba znowu znaleść wolny dzień, złapać GPS-a i wyruszyć do Wojciechowic poszlajać się po lesie :)
Takie żniwa, jak Ty miałam dwa lata temu w sierpniu w Gorcach i Tatrach. Żyć się chciało...
Gratulacje.