Śluzowiec zdecydowanie:-)
Śluzowce są zaje... fajne. Jeśli tylko takiego większego i w dobrej formie napotkasz, obserwuj jak najczęściej, "in case you will never meet the same śluzowiec again", albo po prostu zanim Ci ucieknie, zniknie albo w długim międzyczasie zmieni się w coś, w czym po powrocie za cholerę nie rozpoznasz osobnika obserwowanego 24 godziny wcześniej. One chodzą, zmieniają kolory, strukturę, kształty.... Rany, to jest zbyt cudowne, żeby opisać ot, tak. Wspaniałe stworzenia.
I dotknij, koniecznie, weź w palce nieorękawiczone.
ttps://[bf#192539]
Klika lat później znalazłam podobne, tylko większe, aktywnie łażące. A rok i dwa lata później - osiadłe, wielkie jak poduszki podróżne, niesamowite, nasycone, schodzące w śluźnię, w pniu po gigantycznej topoli włoskiej. Nie miałam działającego mikroskopu (oczekiwanie na głowicę, uroki leciwych cudów techniki;-), ale jednak - niesamowite jest dotknięcie i przekonanie się, że... Dotknij, spróbuj.
Szukałam na forum moich zdjęć śluzowca, który tworzył łodygi i malutkie kwiatki, kielichy przypominające konwalie (straciłam w roku 2010 dysk z całą zawartością, więc z dorobku foto jest to, co na forum).
Objawił się w spróchniałym pniu, ale misterne detale, dość zszokowana ich obecnością, dostrzegłam dopiero na zdjęciach makro. Po co one, śluzowce znaczy się, robią takie rzeczy?... To fantastyczne, że wciąż jeszcze tego nie wiemy.
Eh, co tam workowce jakieś tam, śluzowce są magiczne. Do wszystkich, którzy poczują się urażeni tym stwierdzeniem: przykro mi, ale zauroczenie pozostaje od pierwszego wejrzenia i już. Mogę romanse z Xylaria mieć, jednak tajemnicze śluzowce tajemniczością swą, ruchliwością i zmiennością zawsze wygrają. Każde spotkanie się pamięta. Nieodwzajemniona miłość, odchodzą równie nagle, jak się pojawiają...