Wiem, wiem, moderator może uznać tę wypowiedź za bezczelną reklamę produktu, jednak nie mam w tym ani krzty interesu, a tylko dzielę się zachwytem nad nowo odkrytym smakiem, a właściwie nieznanym mi dotąd sposobem słoikowania dość banalnych gatunków, tak że smakują naprawdę niebanalnie. I jestem ciekawa, czy ktoś zna przepis na lekko kwaskowe grzyby w oleju, aromatyzowane gatunkiem bardziej szlachetnym. A było to tak: przy okazji zakupu boskiej Gorgonzoli wrzuciłam do koszyka "włoskie prawdziwki": allegro.pl
Które prawdziwkami wcale nie są, chociaż prawdziwek faktycznie w składzie obecny, żywy i suszony, i naprawdę wyczuwalny. W zawartości głównej to mieszanka twardziaka, łuskwiaka Nameko, boczniaka ostrygowatego i pierścieniaka uprawnego. Ostatecznie wszystko zanurzone w oleju (i to drugi cud smakowy, bo z oleju znoszę tylko suszone pomidory i sajrę), ale czuć, że grzybki są wcześniej przyprawione i lekko zakwaszone, więc dedukuję, że chyba muszą być najpierw w jakiejś zalewie macerowane/gotowane, a dopiero potem olejowane. Efekt jest fantastyczny. Pomożecie? W sieci są przepisy na "grzyby po włosku", ale takie proste, z dominującymi przyprawami, których tutaj na szczęście użyto oszczędniej. Może ktoś z grzybofisiów już ma przepis sprawdzony na grzyby robione na sposób Misto Funghi? Z aromatyzowaniem gatunków blaszkowych szlachetnym gatunkiem rurkowym?
Tak sobie myślę, że na polskie, sezonowe i niehodowlane, bohaterki przetworu idealne byłyby płachetki, opieńki, kurki i inne pieprzniki, a do tego pachnący rurkowy zajączek, żeby nie zabrązowił całości, sproszkowany prawdziwek jako przyprawa. Albo, z drugiej strony, lakóweczkę niebieską do oleju dodać dla koloru... To się nadaje na konkurs z rozstrzygnięciem na Zlocie :)
... albo aromatyzować suszoną czubajką kanią, białą częścią. Tylko jak, na którym etapie przetwarzania?...
Aromatyzować można też suszoną purchawką, albo żagwią łuskowatą - mają przecudny aromat.
... no właśnie, Małgi (kopę lat!), to jest ogromny potencjał, mamy lepsze gatunki niż makaroniarze, trzeba jakoś ten przepis rozpracować!
Słoiczek z etykietką mi zabrali goście, coś tam im włożyłam na wynos, więc chyba muszę kupić to cudo jeszcze raz, żeby dokładnie składniki spisać i się pogłowić. Jednak przyznaję, że nie mam wielkiego doświadczenia w temacie. Zwykle pożeram grzyby przygotowane na świeżo, a jak się nie uda, wstępnie obrabiam, mrożę i potem tak jak na świeżo;-) Zatem zdecydowanie przyda się pomoc konserwatorów - profesjonalistów, którzy, jak widzę, jeszcze do tutejszej kuchni i towarzystwa zaglądają. Będę kontynuować temat, nie odpuszczę! "Muszę się tego nauczyć" :)
Dzień dobry
Grzyby przygotować jak do "octu": przegotować w osolonej wodzie z octem i dać im wystygnąć.
Mocniejsza zalewa jak zazwyczaj 1: 4 ocet: woda, więcej soli, cukru. Oprócz pieprzu liścia laurowego ziela angielskiego i gorczycy można dać różne przyprawy np.: gożdzika majeranku jałowca kolendry no i prowansalską mieszankę z umiarem! Całość przygotowanych grzybów zalać i zostawić w chłodnym miejscu ( lodówce) na 2-3 dni.
odcedzić na durszlaku, do słoika i zalać gorącym olejem słonecznikowym, no i zakręczyć słoiki!! Czasami pasteryzuję.
Pozdrawiam Gabor Bozser
To jeszcze raz gdyż zapomniałem dodać że najlepsze są do tego sposobu grzyby " suche" jak najmniej śluzu. Opieńki miodowe, boczniaki, zielonki gąski itd..