Przyznaję się, że mam problemy z udzieleniem odpowiedzi z uwagi na brak doświadczeń z tym gatunkiem sosny. Liczyłem na inne osoby, choć mam świadomość, że zawodowo zajmujący się tym tematem szkółkarze raczej nie podzielą się swoim doświadczeniem.
Posłużę się więc znaną mi sosną bośniacką - Pinus leucodermis. Bez zdjęć, gdyż 5 lat temu nie posiadałem cyfraka.
Ponieważ nasion zdolnych do skiełkowania miałem kilkaset, więc musiałem je wysiać w lutym do dużej skrzynki na owoce, takiej jak np. ta:
http://www.logismarket.pl/erg-laziska/skrzynki-do-owocow-warzyw-i-grzybow/913826163-736384170-p.html Dno skrzynki wyłożyłem folią i wsypałem do połowy torf (ok. 10 cm). Wysiałem nasiona i przemieszałem je z piaszczystą ziemią z ogródka. Pamiętam, że nasiona skiełkowały w ciągu kilku tygodni w nieogrzewanym pomieszczeniu. Podlewałem w taki sposób by kiełkujące siewki nie zgniły, ani nie miały za sucho. Skrzynkę z ok. setką siewek przeniosłem po ustąpieniu okresu przymrozkowego na działkę, tak by mogły korzystać z opadów deszczowych. Gdy nie padało dłużej niż tydzień musiałem interweniować z konewką:-)
Latem podczas intensywnych deszczy pojawił się problem z nadmiarem wody, więc musiałem folię przekłuć punktowo, by zapewnić odwodnienie/drenaż zapobiegające gniciu korzeni. Na zimę zostawiłem je na dworze bez specjalnego zabezpieczenia. W drugim roku przestałem prawie zupełnie o nie dbać, poza plewieniem od czasu do czasu.
Jesienią zauważyłem, że dwuletnie siewki rosły zbyt gęsto, a słabsze zaczęły ginąć, więc postanowiłem w listopadzie wysadzić je wszystkie do gruntu.
W marcu tego roku oglądałem już po 5 letnie, które podrosły tylko do ok. 20 cm. Rosną na razie znacznie wolniej niż rodzime sosny. Podobnie sprawa ma się Pinus ponderosa var. scopulorum. Choć te podrosły do ok. 30 cm.
Czyli jak widać amatorskie eksperymenty można prowadzić z sukcesem i jest to dość łatwe, choć na efekty trzeba nieco poczekać. Cierpliwość jest tu konieczna, a także jakaś podstawa teoretyczna ze szkółkarstwa. Proponowałbym udać się do większej biblioteki, naukowej lub wojewódzkiej i poszukać kilku interesujących książkowych pozycji. W internecie nie jest łatwo o taką wiedzę. Niecierpliwym polecam zakup gotowych drzew ze szkółek co sam czasem czynię.
Nie inaczej pewnie ma się sprawa z sosną czarną. Ponieważ dysponujesz niewielką ilością nasion, wydaje mi się, że lepsza byłaby zdrenowana doniczka na kwiaty wypełniona prawie do pełna torfem, następnie wysianymi nasionami przysypanymi centymetrową warstwą piasku i podlewanymi w taki sposób by nie miały za sucho i wilgotno. Wydaje mi się, że folia jest tu dobrym pomysłem do momentu aż pojawią się pierwsze kiełkujące okazy. Później potrzebny będzie dopływ tlenu.
W tym pudełeczku pod folią mogą szybko skiełkować, ale jednocześnie równie szybko zgninąć z uwagi na brak odwodnienia korzeni i wielu innych czynników... z którymi pewnie mają do czynienia hodowcy bonsai.
Trudno mi wyrokować jaki będzie skutek.
Do drzew rosnących w strefie umiarkowanej jak np. sosna czarna nie można podchodzić także jak do doniczkowych kwiatków domowych, z których część pochodzi z miejsc gdzie panują warunki klimatyczne podobne dla wiecznie zielonej roślinności w strefie równikowej lub podzwrotnikowej.
Trudno sobie wyobrazić, by Pinus nigra mogła przetrwać np. na Sri Lance czy Kamerunie.
Muszę kończyć. Temat rzeka, a na forum nie chcę pisać opasłych postów. Tym bardziej, że nie za bardzo dysponuję czasem.
Jeśli komuś coś rozjaśniłem i w jakiś sposób rozwiałem choć niewielki procent wątpliwości to niezmiernie się cieszę. Jeśli zniechęciłem to oznacza, że nie powinienem zabierać już więcej głosu.
Osobiście sam czerpię ogromną wiedzę z wieeelu eksperymentów i wciąż odkrywam nowe zależności panujące w świecie przyrody. Nigdy nie zrażam się porażkami, gdyż wiem, że każde doświadczenie ma swój sens.
Często po latach okazuje się być zaskakujące:-)
Grzybiorz
(wypowiedź edytowana przez grzybiorz 12.maja.2009)