Ekologiczną metodą jest zbieranie i wywożenie np. do lasu. POLECAM!
Tak się zastanawiam, na ile jest to ekologiczna metoda. W lesie też są ślimaki. Panuje tam pewna równowaga. Gdyby tak ekologicznie pozbywać się ślimaków z działki i wywozić je do lasu, w jakim stopniu zaszkodziłoby to środowisku leśnemu?
Czy zwierzęta, które żywią się ślimakami uporałyby się z taką ilością?
Czy ślimaki nie naruszyłyby ekosystemu? W końcu głodny ślimak zjada nawet to, czego podobno nie lubi.
Mam działkę wokół domu, na której chcę mieć piękny ogród. Ziemia tu ciężka, gliniasta, zarośnięta głównie trawą i chwastami.
Posadziłam kilka krzaczków ziemniaków w pojemnikach, bo muszę dopiero wyrównać teren pod grządki.
Jak było sucho, rosły sobie spokojnie.
Teraz, gdy pada deszcz, grasują wszędzie stada ślimaków nagich.
Zjadły już wcześniej fasolę, rozprawiły się z sałatą, wschodzącymi ogórkami, spróbowały kukurydzy, pomidorów, rzodkiewki, zdążyły nadgryźć selery i lubczyk.
Teraz zabrały się za ziemniaki, które wyglądaja tak, jakby je objadła stonka. Po kilka ślimaków siedzi na liściach i zostawiają tylko najtwardsze części.
Postanowiłam pozbyć się tego towarzystwa i wykorzystać deszczową pogodę na odławianie.
Ślimaki same wychodzą na wierzch przy takiej pogodzie, nie trzeba zastawiać pułapek.
W ciągu kilku godzin nazbierałam ponad dwa tysiące sztuk. Prawie wszystkie duże.
To będzie pewnie jakieś 5 procent populacji ślimaków nagich na mojej działce.
Od jutra mam zamiar kontynuować akcję przez wszystkie deszczowe dni.
Nie wyzbieram wszystkich ślimaków, ale przynajmniej ograniczę ich rozmnażanie.
Mam nadzieję, że do jesieni (gdy będą składać jajeczka ) wyeliminuję ich przynajmniej połowę. I że będą to głównie te, które są zdolne do rozrodu.
Pytanie, co zrobić z nazbieranymi ślimakami?
Nie chcę zasypywać ich solą ani sypać trucizny.
Na razie zalałam je wodą i zakręciłam butle.
Powinny się utopić.
Jutro rozłożę zawartość butli w kilku miejscach na obrzeżach działki, gdzie będą służyły za przynętę.
To powinno ściągnąc ślimaki ukryte w trawie. Będzie je łatwiej wyzbierać.
Taki mam plan na deszczowe dni.
Jak wyjdzie słońce, pomyślę o nowej taktyce.
Tak się zastanawiam, na ile jest to ekologiczna metoda. W lesie też są ślimaki. Panuje tam pewna równowaga. Gdyby tak ekologicznie pozbywać się ślimaków z działki i wywozić je do lasu, w jakim stopniu zaszkodziłoby to środowisku leśnemu?
Czy zwierzęta, które żywią się ślimakami uporałyby się z taką ilością?
Czy ślimaki nie naruszyłyby ekosystemu? W końcu głodny ślimak zjada nawet to, czego podobno nie lubi.
Mam działkę wokół domu, na której chcę mieć piękny ogród. Ziemia tu ciężka, gliniasta, zarośnięta głównie trawą i chwastami.
Posadziłam kilka krzaczków ziemniaków w pojemnikach, bo muszę dopiero wyrównać teren pod grządki.
Jak było sucho, rosły sobie spokojnie.
Teraz, gdy pada deszcz, grasują wszędzie stada ślimaków nagich.
Zjadły już wcześniej fasolę, rozprawiły się z sałatą, wschodzącymi ogórkami, spróbowały kukurydzy, pomidorów, rzodkiewki, zdążyły nadgryźć selery i lubczyk.
Teraz zabrały się za ziemniaki, które wyglądaja tak, jakby je objadła stonka. Po kilka ślimaków siedzi na liściach i zostawiają tylko najtwardsze części.
Postanowiłam pozbyć się tego towarzystwa i wykorzystać deszczową pogodę na odławianie.
Ślimaki same wychodzą na wierzch przy takiej pogodzie, nie trzeba zastawiać pułapek.
W ciągu kilku godzin nazbierałam ponad dwa tysiące sztuk. Prawie wszystkie duże.
To będzie pewnie jakieś 5 procent populacji ślimaków nagich na mojej działce.
Od jutra mam zamiar kontynuować akcję przez wszystkie deszczowe dni.
Nie wyzbieram wszystkich ślimaków, ale przynajmniej ograniczę ich rozmnażanie.
Mam nadzieję, że do jesieni (gdy będą składać jajeczka ) wyeliminuję ich przynajmniej połowę. I że będą to głównie te, które są zdolne do rozrodu.
Pytanie, co zrobić z nazbieranymi ślimakami?
Nie chcę zasypywać ich solą ani sypać trucizny.
Na razie zalałam je wodą i zakręciłam butle.
Powinny się utopić.
Jutro rozłożę zawartość butli w kilku miejscach na obrzeżach działki, gdzie będą służyły za przynętę.
To powinno ściągnąc ślimaki ukryte w trawie. Będzie je łatwiej wyzbierać.
Taki mam plan na deszczowe dni.
Jak wyjdzie słońce, pomyślę o nowej taktyce.
Już po odłowie. Kolejne tysiąc sztuk wyeliminowane. Na razie jest mokro, więc wychodzą na trawę i chwasty. Prawie jak zbieranie grzybów :)))
Kolejne wyjście w teren. Obszar ten sam, po deszczu, a połów marny. Tylko 170 ślimaków i to znacznie mniejszych. Około 10 procent z tego to większe sztuki. Zobaczymy jak będzie wieczorem, bo wtedy wychodzą na żerowanie.
Pozdrawiam.
Polecam chów kaczek. Potrafią dokładnie wyczyścić teren ze ślimaków. Również kury, ale te grzebiąc niszczą rośliny w ogródku. Oczywiście, niewielka ilość, różnych ślimaków jest wskazana w ogródku, bowiem należy stawiać na bioróżnorodność.
Nie wiem, jak jest z kaczkami, ale znajoma miała kury i wypuszczała je na ogród. Nie chciały jeść tych czerwonawych ślimaków.
Bilans dzisiejszego dnia. Rano tysiąc, wieczorem drugie tyle.
Póki jest deszczowo będę zbierać ile się da. W czasie suszy wypróbuję różne pułapki i utrudnię im życie na różne sposoby. Do tej pory ich nie zwalczałam, a warunki do życia i rozmnażania miały wręcz idealne.
W zeszłym roku na malutkiej grządce ziemniaków miałam plagę stonki. W tym roku nie pojawiła się ani jedna.
Jak może podchodzić do tego Pani tak statystycznie? Brakuje czasu, żeby dojechać do najbliższej łąki czy też lasu? Nikt nie powinien decydować o życiu zwierząt. Jeśli już Pani tak one nie pasują, to proszę zacząć hodować te kaczki, albo tak jak mówiłem wywozić je. To że są problemem dla lasu, to jest akurat naturalne. Gdyby nie było ludzi, te ślimaki były by w lesie! Kiedyś cały świat porastały lasy! Te ślimaki odżywiają się, tak jak stworzyła je natura. Co... Mają przerzucić się na głazy?
Nie brakuje mi czasu, ale najbliższy las jest niezbyt daleko. Sąsiaduje z polami i działkami innych ludzi. Tak się składa, że te ślimaki są dość ekspansywne.
Tak je stworzyła natura i dlatego mamy z nimi tyle problemów.
Gdybym potrafiła je skłonić do tego, żeby zjadały tylko chwasty i trawę, których na mojej działce nie brakuje, nie miałabym z nimi problemu, a nawet byłyby mile widzianymi gośćmi.
Niestety one uparły się, żeby zniszczyć moje uprawy.
Załóżmy, że postanowiłam ekologicznie pozbyć się ślimaków z mojej działki. Nie mogę hodować kaczek, wiec ten sposób odpada.
Najbliższa łąka sąsiaduje z moją działką z dwóch stron. Trawa na niej wysoka po pas, bo własciciel jej nie kosi.
Za łąką jest kawałek starego zaniedbanego sadu, a za nim pole kolejnego sąsiada, który też walczy z plagą ślimaków u siebie. Z jego ziemniakami dzieje sie dokładnie to samo, co z moimi.
Z drugiej strony działki jest pole obsiane pszenicą, a za nim poletko buraków pastewnych.
Miejsca dla ślimaków jest dość, tylko komu je podrzucić?
Najbliższy odpowiednio duży kompleks leśny to Puszcza Niepołomicka.
Mogę nie przejmować się statystyką i tysiące ślimaków z mojej działki plus te, co przejdą z sąsiedzkiej łąki systematycznie wywozić do lasu. Wybiorę sobie miejsce najbardziej odległe od pól uprawnych i zabudowanych działek i w tym roku przetransportuję tam około 50 - 80 tysięcy ślimaków, żeby zgodnie ze swoją naturą złożyły tam około 300 razy tyle jajeczek i zaludniały swoim potomstwem okolice. Sąsiada obok też namówię, żeby nie stosował trucizny, tylko wyłapał ślimaki i podrzucił do lasu. Sądzę, że uda mi się przekonać nawet kilku dalszych sąsiadów i zrobimy ekologiczną akcję na większą skalę.
Oczyścimy swoje działki, tylko czy nie odbije się to na środowisku leśnym?
Dlatego trzeba myśleć statystycznie.
A jak za naszym przykładem pójdą inni? W końcu to takie humanitarne, a las wszystko wchłonie.
Co jest ekologiczne w małej skali, przestaje być ekologiczne w dużej.
Ile ślimaków nagich jest w stanie wchłonąć las? Jak szybko wyruszą one na podbój nowych ziem? Nie sztuka pozbyć sie problemu podrzucając go sąsiadowi.
To prawda, że kiedyś powierzchnia lasów była dużo większa, ale teraz tak nie jest. Teraz ich naturalnym środowiskiem są ogrody, pola i łąki. A tutaj niestety konkurują z człowiekiem. Jak je wywiozę na łąkę rozmnożą się i wrócą do mnie a przy okazji do sąsiadów. Jak nie one same, to ich potomstwo.
Jak je wywieziemy do lasu, to warto się zastanowić, czy las da sobie radę z tym problemem.
A jeśli chodzi o hodowlę kaczek...
Przecież doprowadziłyby one dokładnie do tego samego skutku, czyli do zlikwidowania ślimaków. Z tą różnicą, że one by je zjadały...
Czy w taki sposób można decydować o życiu zwierząt?
#4887
od stycznia 2007
Czytając kącik porad w rozpoznawaniu ślimaków, w tym ślimaków nagich - można dowiedzieć się, że rozpoznawanie ślimaków do gatunku jest możliwe z użyciem mikroskopu.
Ciekawe, czy Instytut Ochrony Przyrody z Krakowa przyjmowałby zgłoszenia o obecności domniemanych gatunków inwazyjnych - domniemanych, skoro trzeba je oznaczać pod mikroskopem, niemniej jednak informacja o rozprzestrzenianiu się gatunków inwazyjnych ślimaków trafiałaby do IOP ...
Zgłoszenia ze stanowisk synantropijnych, gdzie towarzyszą człowiekowi i jego gospodarce, ale również z innych miejsc, lasów itp.
#686
od października 2007
Te ślimaki to śliniki - czarne to przepasany lub zmienny czerwone to luzytański (inwazyjny) lub wielki (faktycznie rozróżnić to można pod mikroskopem jak się wie na co zwracać uwagę.
Świetny pokarm dla ptaków błotnych.
#240
od grudnia 2007
Szczypior i pietruszka też jest na ich liście obiadowej. Proponuję likwidację mechaniczną, bo środki chemiczne... Z wielu względów odpadają. Owszem kury potrafią polować na nie, ale bilans szkód i zysków po przejściu ptasiej floty różnie wychodzi, a gdy zaczynają kopać - to już problem.
#290
od grudnia 2007
W tym roku odkryłem sposób na nie, jednak jest mało estetyczny, lecz skuteczny. Jeżeli ślimaki chcą nocą zjeść coś na polu, to wypełzają z dziennych schronień i idą na obiad. Jak nie dojdą będzie dobrze. Wymyśliłem i zrobiłem pewną blokadę, z fragmentów papy o różnej długości i szerokości nie węższej niż 10 cm. No i poprzyciskałem z jednej strony papę do ziemi, tak, żeby paskudne ślimaki pod nią się nie prześlizgnęły. A na papie prezent w postaci soli. No i okazało się, jak rano popatrzyłem na ślady śluzu na trawie i papie, że wychodzą one całymi chmarami z konkretnych miejsc. 80% - 90% jak wejdzie na papę to zawraca (bo drapie po brzuszkach), a tylko nieliczne rzuciły się na 1,5 centymetrowy pas z solą. No niestety jest to metoda mało estetyczna, ale w pewnych przypadkach się przydaje np. jak ktoś jest do bólu zdeterminowany...
#641
od września 2008
ja liczę na salamandre plamistą podobno zywi sie slimakami
;)