Kupiłam karmnik. Nawet ładny. Innego nie było. A ten ....., gdy zauważyłam, co ma wewnątrz na sklejkach stanowiących skośny daszek karmnika, to się prawie przeraziłam. Pokazałam TO (fotka nr 1) ekspedientce, by wiedziała i z wiedzy tej mogła uczynić pożytek, a sama w domu za pomocą taśmy izolacyjnej doprowadzałam karmnik do użytku (fotki 2-4).
fotki 1-4
Efekt był taki, jak na fotce nr 5, szczęśliwie czerwone "nalepki" nie ostraszają ptaszków, które już w nim goszczą i zajadają smaczne ziarenka
(fotka 6 - bez ptaszków, bo są takie płochliwe, że na razie nie dały mi się sfotografować).
fotki 5-6
Jest jeszcze jeden mankament tego karmnika, na łączeniu dna karmnika z boczkami chroniącymi przed wysypywaniem się ziarna są taaaaakie nieszczelności. Ale dzięki temu ptactwo przyzwyczajone żerować na ziemi dostaje w prezencie ziarenkową posypkę.
A teraz ostateczna odsłona - tak wygląda karmnik wiszący w ulubionym miejscu moich ptasząt, na metalowej pergoli dla róży pnącej. Ptaszęta uwielbiają odwiedzać to miejsce, chociaż róża jest kolczasta, a może właśnie dlatego czują się na niej bezpiecznie.