No proszę, a ja oczyma wyobrażni widziałam, jak to było. Cwany wąż cieszy się, że nie musiał używać swojego hipnotycznego wzroku (jak wąż w księdze dżungli z małpami) i, mimo to, zaraz pozjada te głupie borsuki, które naćpały się muchomora czerwonego.
Może dlatego, że z miłości dostosowałam się do sposobu myślenia mojej wnuczki, której w ulubionych książeczkach o wiele bardziej podoba się nie to, co jest napisane i narysowane, ale to, czego tam właśnie nie ma. Schowało się za kamień, albo uciekło, albo mamusia je zawołała i zjada serek z truskawkami... Coś w tym rodzaju.