Aniu, Dandy,
Miałem bardzo podobnie jak Wy z „odradcami” – miałem nawet już złożone „papiery” w Technikum Leśnym w Biłgoraju (Roztocze)
Na dokładkę doszedł argument odległości od szkoły – blisko 200 km z kiepskim połączenie.
Ostatecznie zostałem „przekabacony” na technikum rolnicze odległe o 13 km :-(
- którego w końcu jednak nie żałuję.
Jednak „wilka ciągnie do lasu”, a skrzydeł dodaje romantyczna wizja życia w objętej w użytkowanie gajówce-leśniczówce na jakichś puszczańskich terenach ;-)))
Wysłałem olbrzymie ilości listów: najpierw do wszystkich parków narodowych (było ich wtedy 13 czy 15 – jednak z żadnego nie było nawet odpowiedzi – bo po co im technik-rolnik), potem poleciało dziesiątki ofert do nadleśnictw leżących w najdzikszych zakątkach Polski.
Wybrałem najlepszą odpowiedź z Wetliny (Bieszczady) z zapewnieniem otrzymania „od ręki” wolnej gajówki ;-))) Bieszczady nieźle znałem z turystyki w latach szkoły średniej. Wyjechałem tam z olbrzymimi: plecakiem i torbą. Główną zawartością były oczywiście siekiera, piła, młotki, dłuta, gwoździe, sznury itp. – co najmniej tak, jakbym wybierał się osiedlać w dziewiczych lasach Syberii lub Kanady :-D
Po przyjeździe bardzo szybko zostałem sprowadzony na ziemię. Chwilowo brak wolnej gajówki, a ja otrzymuję pracę referenta w nadleśnictwie w dziale technicznym – wypełnianie niezliczonych ilości rubryk z pozyskanym drewnem, zużytym paliwem, a zamieszkanie tymczasowe w ...
... Hotelu Robotniczym w Smereku k. Wetliny. Niski barak z kilkunastoosobowymi salami, a współlokatorzy to drwale – olbrzymie chłopiska w wiekszości o zainteresowaniach typowo gorzałkowych, jednak, jak się później okazało, bardzo „swoje”, „swojskie” i większości przyjacielskie i porządne chłopy, których przygnały tu bardzo różne koleje życia.
Wytrzymałem tam, coś ze dwa tygodnie, chociaż po wrażeniach pierwszej nocy spędzonej w hotelu powinienem „wiać” stamtąd bladym świtem, szczęśliwy, że los pozwolił mi zachować życie :-)))
Ale o tej przygodzie i drugiej próbie osiedlenia się w lesie (tym razem na Mazurach, nadleśnictwo Spychowo z elementami grozy i zjawisk nadprzyrodzonych) opowiem następnym razem, ponieważ mam sporo zaległości spowodowanych dłuższym wyjazdem.
Spoko... Bardzo fajna historia Boguslawie... ;-) Ja z kolei od dziecka chcialem byc rolnikiem. Las lubie, jesli siedze na jego brzegu, a przed oczami mam pola albo laki. Kocham otwarte przestrzenie i na dluzsza mete zle sie czuje w lesie. Do technikum rolniczego mialem za daleko. Przemeczylem sie w LO, potem studia na kierunku rolnictwo... Marzyla mi sie posada agronoma w jakims gospodarstwie, terenowka do dyspozycji i otwarte przestrzenie. Po studiach odbylem staz na 2000 ha, byla terenowka i otwarte przestrzenie...:) Jednak wrocilem na uczelnie, koncze wlasnie doktorat z fitopatologii i mam nadzieje, ze zatrudnia mnie na uczelni. Dlaczego wybralem taka droge? Bo mam wieksza swobode dzialania i nie jestem przywiazany do jednego miejsca... Czy dobrze zrobilem ? Pozyjom uwidiom... Narazie jest OK. Siedze w polu na doswiadczeniach, wkrotce ruszamy w Karkonosze na badania rdzy na jarzabach i jakos sie toczy... Chociaz gdzies tam w srodku tesknie za jakas "zielona" placowka na odludziu, ot chociazby taka jak Turew...(pozdrowienia dla Ani ;-)