#1696
od marca 2010
No to nie wiem, czy się martwić, czy cieszyć, ale jestem zafascynowana, tak, czy inaczej, Maciek, obiecaj, że nie przestaniesz donosić, co u nich, OK?
Oj, żeby im się udało!!!! Byłoby super. A ta "pomoc" niezwykle intrygująca, ale nie sądzisz, że je antropomorfizujemy? No nic nie wiem o wilkach. Tyle co od Ciebie. :-)
Dawaj znać. Prosimy.
Bardzo się cieszę i myślę, że będzie dobrze :))
Po konsultacjach i analizie jeszcze jednego nagrania z dziwnym zachowaniem Kulasa, wyłania się jeszcze jedna opcja. "Wrogie przejęcie" rewiru wraz z zasobami "ludzkimi", znaczy się wilczymi. Możliwe że została rozbita w pobliżu inna wataha i szuka nowego miejsca dla siebie.
A świat wilków jest bardzo skomplikowany. W gruncie rzeczy, czasem nieco podobny do ludzkiego. Też toczą wojny o terytoria. Spokrewnione watahy potrafią współpracować, a niespokrewnione napadać na siebie. Nieco jak system klanowo - plemienny. Są opisywane sytuacje, kiedy bardzo duża wataha, mająca 'parę na wydaniu" potrafiła napaść na sąsiadów, wygryźć ich z rewiru, osadzić tam swoją młodą parę a potem jej pomagać zagospodarować się, przynajmniej na początku. Spokrewnione watahy potrafią się odwiedzać i nawet jakiś czas zostać razem by potem się rozejść. Tylko że to wszystko jest bardzo trudne do obserwowania. Najlepiej każdemu było by zawiesić GPSa... ;-)
Raz smuto, czasami nawet złowróżbnie, innym razem weselej i bardziej optymistycznie :-)
Taka jest natura i jej prawa. Wg mnie też powinniśmy starać się jak najmniej w nią ingerować. Nie zawsze się da, bo z roku na rok coraz bardziej zaganiamy tą dziką przyrodę w przysłowiowy "kozi róg", wiec czasami mniej lub bardziej aktywna ingerencja ludzi bywa konieczna i nieodzowna :-(
Dochodzi jeszcze pomoc (lub jej chęć) kierowana zwykłą "ludzką" sympatią i współczuciem. Ten odruch możemy (jak potrafimy!!!) kontrolować. Bo czasami może się okazać, że nasze "dobre serce" zaskutkuje "niedźwiedzią przysługą" :-(
Co by tu nie dywagować, to dawaj Maciek z relacjami "do oporu", bo ciekawie bardzo jest ;-)
Niezwykle inspirujące są te korelacje i zależności pomiędzy wataham i poszczególnymi osobnikami, o których, my przeciętni zjadacze chleba prawie nie mamy pojecia, a wy fachowcy też bywacie niejednokrotnie poważnie zasakakiwani ;-)
Powodzenia i jak Ci tylko czas pozwoli, to kontynuuj ten "serial" jak najczęściej.
Moja żona i wiele innych kobiet, mają swoje swoje "Wspaniałe stulecie", to nam też od życia coś sie należy :-D
Chcę sprostować. Nie jestem fachowcem od wilków. Jestem wiecznym uczniem. A im więcej je obserwuję i im więcej się uczę, tym mniej wiem, przynajmniej tak bym to widział.
Przyroda jest dużo bardziej skomplikowana. A wysyp badań behawiorystów z ostatnich lat pokazuje że wiele z tego co ludzie zastrzegali wyłącznie dla siebie, jest powszechne, przynajmniej wśród ssaków. Pewne rzeczy maja dużo starsze korzenie niż sądziliśmy. A życie społeczne wielu gatunków ujawnia tak skomplikowane sieci powiązań, niezwykle subtelne i wręcz ludzkie. Trzeba tylko uważniej sie przyjrzeć.
A jeśli chodzi o relacje w tak wysoko zorganizowanych społecznościach jak wilcze... to nie wiem czy kiedykolwiek w pełni uda nam się to zrozumieć i ogarnąć. Trzeba by myśleć jak wilk. Oprócz pewnych wspólnych wzorców postępowania nakładają się na to .. hm,,.. no właśnie.. lokalne tradycje, wypracowane w konkretnej grupie i przekazywane kolejnym pokoleniom. Modus operandi jest nieco inny w każdej grupie.
To co teraz mogę obserwować jest niezwykłe. Na razie, to wszystko sa domysły. Czy doszło do "wrogiego przejęcia" ?. A może dzieje się coś innego? Za wcześnie na wnioski. Może czas zweryfikuje te hipotezy? Może wyłoni się z tego jakiś klarowny obraz? A może na zawsze wydarzenia te pozostaną tajemnicą? Trzeba by każdemu wilkowi nie tylko GPSa na ogonie powiesić, ale jeszcze kamerę na łbie przyczepić ;-) To by wyjaśniło wiele zagadek.. Ale obawiam się że wilki mogły by odmówić współpracy ;-). Mają swoje tajemnice i nie chcą się nimi dzielić z dwunogami ;-). Co chwila trafiam na jakieś zagadki, których nikt nie umie mi wyjaśnić. Ja tym bardziej. Ciągle pozostają tylko pytania 'dlaczego', 'po co', 'czemu'...
Tiaaa... też powinni zasłonić mą facjatę, coby widzów nie narazić na szok estetyczny ;-). Wcale nie chce aby mnie pokazywali w telewizorni, ale dyrektor każe, sługa musi, takie życie. Choć trzeba czasem pocierpieć, jeżeli TV będzie o sprawie pamiętać i nękać prokuraturę, to może jednak będą zmuszeni jakoś ukarać sprawcę. Oby go łoś w głowę kopnął...
Nie przejmuj się z tą facjatą, wzbudzasz zaufanie i sympatię - przynajmniej u mnie ;-)
Daaawno temu zresztą Ci to pisałem, jak oglądałem zdjęcia z Twojej wizyty gdzieś za Kłodzkiem, chyba w Karkonoszach :-)
Tylko teraz strach z domu wychodzić. Po pierwszym występie w lokalnej TV jacyś ludzie w lesie chcieli sobie ze mną zdjęcia robić żeby na FB wrzucać.. na szczęście udało mi sie wykręcić. Stwierdziłem wtedy że ten cały FB to jest jednostka chorobowa chyba. Pokręciło ludzi całkiem. Muszę czapkę zmienić, może mnie nie będą poznawać? ;-). Od tego czasu jeszcze bardziej unikam miejsc gdzie można ludzi spotkać.
Ale mogę sie pochwalić. Dogoniłem 4 wilki, które ucięły sobie drzemkę, no i niechcący rozgoniłem towarzystwo. Byłem ja, gąszcz i 4 wilki biegające w koło :-) To znacznie przyjemniejsze spotkanie niż z fanami wrzucania zdjęć na FB ;-)
Maciek, co Ty gadasz, jedna z najmilszych twarzy w całej telewizorni :)
No tak, dawno u kosmetyczki i fryzjerki nie była, ale natura sama to załatwi ;-)
Natomiast z pewnością zgrabna i powabna :-)
Piękne są :-) A co u watahy?
Trudno powiedzieć. Jeden z chorych szczeniaków na pewno żyje, może dwa. Wilki przestały już biegać jak oszalałe i rzadziej się pokazują przed kamerami, ale kręcą się po swoim terytorium. Na razie nie wiem co tam się wydarzyło i kto teraz dowodzi. Powinno z czasem się okazać.
#1760
od marca 2010
SUPER! Oj, jak ja za nie kciuki trzymałam! Może choć jeden :-) Jak się tylko coś okaże, proszę Cię, Maćku, żebyś donosił, OK?
Ja też oglądałam te fakty i nawet mój wnuczek poznał twoje wilki. Maciej daj znać czy ten co ustrzelił wilka dostał solidną karę czy też się wykręcił.
To już zależy od sądu, choć nie ma co się specjalnie łudzić. Na razie niezmienny komunikat "śledztwo w toku".
#1796
od marca 2010
Oj, dzięki :-) To dobra wiadomość. :-)
Filmik piękny. Łoszak rósł jak na drożdżach :-)
Jak zwykle piękny filmik. Ja pamiętam swoje jedyne tak bliskie spotkanie z łosiem w moich lasach mazowieckich. Byłam na grzybach i spotkałam polankę z podgrzybkami, więc koszyk na ziemię nóż w ręce i na kolanach zbieranie. Jak się podniosłam z kolan to okazało się że +/- metr ode mnie stoi łoś. Przez chwilkę zaglądaliśmy sobie w oczy, ja się nawet wystraszyłam i nie wiedziałam co mam zrobić.Jednak łoś wiedział, odwrócił się i pobiegł do lasu. Ale co strachu się najadłam to moje.
Tak, to niesamowite, że tak ogromny zwierz potrafi podejść praktycznie bezszelestnie. też mi się to kiedyś przytrafiło. Ja siedziałem za zwalonym dębem a łos podszedł i zwiesił głowę nade mną i sie gapił.... Kiedyś też, idąc przez las, zderzyłem się ,ze stojącym za gęsta leszczyną łosiem! To akurat było moje gapiostwo ;-) Ale wiem co oznacza patrzeć sie łosiowi prosto w oczy z odległości nie pozwalającej ogarnąć wzrokiem całego łba ;-)
Z Łosiami spotykam się, w sumie dość często. Nigdy, żaden łoś w żaden sposób nie zrobił niczego niepokojącego w mojej obecności. Ale znam za wiele historii z całkowicie nieprzewidywalnymi ich zachowaniami, toteż do łosia zawsze odnoszę sie ze spora dozą nieufności. Czasem potrafią pokazać, że ułańska fantazja, nie jest im obca. Kiedyś jednemu z naszych leśniczych łoś przeszedł po samochodzie. Samochód stał, a łoś podszedł i dokonał artystycznej korekty blacharki ;-). Nie wiadomo dlaczego. Podobnych opowieści, z wiarygodnych źródeł, słyszałem wiele. Łoś ma w sobie odrobinę szaleństwa i nigdy nie wiadomo co zrobi. Ale nie ma co panikować.
A łoś z ostatnich scen, ten ranny, już nie żyje. Jednak rany były zbyt poważne.
To psikus przyrody a wilczek troszkę zdziwiony.
Bo to młodzik, jego pierwsza zima w życiu i lodu jeszcze nie miał okazji za dużo się naoglądać, prawie zimy nie było. To zeszłoroczny szczeniak, ma teraz ok 10 miesięcy. Dorosły będzie dopiero za rok i wtedy już będzie nieco więcej o świecie wiedział, choć doświadczenia dużego, też jeszcze mieć nie będzie. Na razie to on się dopiero świata uczy, pod opieka rodziców. Sam jeszcze za mało wie i za mało potrafi.
Niemniej kombinował nieźle, tylko lód trochę za mocny ;-). Jak nie zębem, to łapą.
To na pewno ;-). Pchły u wszelakich futrzastych zwierząt to norma, każdy ma. Borsuki generalnie bardzo dużo czasu poświęcają na zabiegi pielęgnacyjne. Ale ten miał po prostu wolne tego dnia ;-).
(wypowiedź edytowana przez wolf 23.marca.2016)
#2185
od grudnia 2006
śliczne te Twoje filmy . Jakie te maluchy radosne, pod opieką mamy dobrze się czują. Ale spotkać dzika z młodymi w lesie to chyba niebezpiecznie, trzeba by mieć lepszą szybkość w ucieczce , niż te biegające maluchy.
Każda mama kocha swoje dzieci, ale w szczególności locha, bo ta potrafi nie przebierać w środkach :-D
Nie demonizował bym. Akurat z dzikami miewam bardzo bliskie kontakty, w tym i z lochami. Kiedyś nawet prawie nadepnąłem na lochę karmiącą 12 pasiaków. 20 cm zabrakło. Ani locha nie jest z natury agresywna, ani skłonna do ataku bez powodu. Trzeba jej słuchać. Ona zawsze najpierw ostrzega, informuje o swojej obecności, stara się zwrócić uwagę aby wszyscy mieli czas na pokojowe rozejście się. Bardzo mocno prowokowana, najpierw dokonuje pozorowanej szarży, aby wystraszyć. Grunt to nie wystraszyć maluchów, bo wtedy może być gorzej. Jak się chodzi uważnie, bez pośpiechu i słucha co mieszkańcy lasu maja nam do powiedzenia, to można uniknąć sytuacji skłaniających do agresji a raczej obrony.
No owszem, ostatnio pewien odyniec sprawił że ciśnienie lekko mi skoczyło. Mylnie można było to uznać za atak. Ale, jak sądzę, jego wystraszyło coś innego, uciekał. Ja sie znalazłem przypadkiem na jego drodze. Dzik ma słaby wzrok, nie widział mnie. Jak był już bardzo blisko, zobaczył mnie - lekko zboczył i ominął. A wielki był, kawał dzika. Musze przyznać, że widok zbliżającego się wprost na mnie dziczego ryja, był nieco stresujący. Tym bardziej że dookoła były tylko młode dąbki, bez szans na osłonę ;-). Ale odyniec przemknął obok i pognał dalej w las. Gdyby atakował na prawdę, pewnie by została ze mnie miazga. No, tak czy siak, nie atakował, to był raczej przypadek. Kolejna przygoda w lesie ;-). Niemniej trochę stresująca.
Ale w normalnych sytuacjach, kiedy nagle wyjdzie się na dzika, w tym i na lochę z młodymi, ta najpierw fuknie w dość charakterystyczny sposób. Jak się wtedy zatrzymać i wycofać, nic się złego nie stanie. Niedawno podszedłem blisko lochy z młodymi i spokojnie stałem i podglądałem. Nawet sie nie zorientowały że tam jestem, spokojnie sobie ryły, a ja stałem oparty o drzewo.
No i się rozpisałem ;-). Ale, dzików nie ma co demonizować. Trzeba pamiętać że są duże i silne i mogą być nieprzyjemne, ale jak się ich na siłę nie drażni, to wcale nie sa takie straszne. Trzeba ich słuchać i opanować podstawy dziczego słownika wyrazów ostrzegawczych ;-) I jak locha mówi "no pasaran", to trzeba to uszanować i ominąć ją a nie oczekiwać że to ona ma ustąpić. Żeby locha zaatakowała trzeba się postarać i zrobić coś na prawdę bardzo głupiego.
#2167
od marca 2010
Piękne :-) I budujące :-) I dające perspektywę :-)
Dzięki. :-D
A co więcej u wilków?
A wilki to się pod ziemię zapadły. Czasem któryś zamelduje się przed kamerą, ale poza tym udają że ich nie ma. Standardowe zachowanie o tej porze roku.
Te filmiki wywołują u mnie uśmiech na twarzy-uwielbiam je oglądać.
Maciej, nie jest moim zamiarem demonizować, ale wydaje mi się, że mama locha jest szczególnie warta uwagi/ostrożności.
Szczególnie jak mamy nie za wiele pojęcia o możliwościach jej zachowań.
Pracowałem kiedyś jako "trocinkarz" w okolicach Szczytna, młody byłem i... na drzewo uciekłem ;-)