Drobny test Sigma 70-300. Wersja do Pentaxa, sprzed kilkunastu lat.
Sam obiektyw, bez soczewek. Maksymalne makro - ogniskowa 300mm, przełączony w tryb makro, maksymalne przybliżenie. Skala odwzorowania ok 1:2, odległość robocza ok 95cm.
Niestety dedykowanej soczewki nie znalazłem. Znalazłem różne zabytki, z korpusem analogowego aparatu ze slajdami w środku włącznie, a nawet radziecki światłomierz "Leningrad 7", nadal działający (!), wiadro różnych filtrów, jeszcze z czasów fotografii czarno-białej, ale tej soczewki niestety nie. Zapewne odłożyłem ją "aby na pewno nie zginęła", co oznacza że prędzej ją znajda archeolodzy za 10.000 lat, niż ja tu i teraz. Sorry, bałaganiarz ze mnie ;-)
Za to w połączeniu z Raynoxem, znowu - 300mm, maksymalne powiększenie:
Robi się już mocno "mydłowate" a na brzegach aberracje chromatyczne dają się we znaki dość mocno. Ale jakoś to działa. Odległość robocza jest już bardzo mała a głębia ostrości leci mocno w dół.
Teraz znowu Sigma + Raynox przy 300mm, ale już nie maksymalne zbliżenie, tylko bliżej minimalnego przy tej ogniskowej:
Ostrość nieco lepsza, ale brzegi są rozmydlone i aberracje chromatyczne też dość znaczne
I przeciwny koniec zakresu ogniskowych czyli 70mm + raynox, minimalne powiększenie
I znowu 70mm + raynox i maksymalne powiększenie dla tej ogniskowej
No i tak to wygląda z Raynoxem. Szkoda że nie mogę zrobić porównania z dedykowaną soczewką... ona gdzieś jest, ale nie wiem gdzie. Ostatni raz ją używałem chyba w 2008 roku... Kiedyś wypłynie, jak nie będę szukał... ;-) Taki los ekstremalnego bałaganiarza ;-)