Najłatwiej odpowiedzieć na pytanie dotyczące utykania. Na innym filmie widać dokładnie przyczynę utykania. Biedak wpadł we wnyki, ma ślad po tym na łapie, ale udało mu się samemu uwolnić. Jednak łapa ucierpiała. Niemniej powinien się wylizać. Jest spory problem z tymi cholernymi kłusownikami.
Z odróżnianiem wilków jest pewien problem. Różnice między poszczególnymi wilkami są bardzo subtelne, w końcu to wszystko rodzeństwo. Tylko niektóre mają takie łatwe do rozpoznania cechy. No i o tej porze roku młode i dorosłe niewiele już się różnią. Nie udało mi się na razie ustalić który to ten kulawy. To będzie wymagało bardzo dokładnego przejrzenia filmów klatka, po klatce a niestety na żadnym filmie nie pokazuje istotnych cech. Zachowuje się jak dorosły. Może następne filmy coś nowego wniosą. Z tą grupa generalnie miałem problem. Uważny obserwator doliczy się 8 wilków. Nigdy do tej pory nie sfilmowało się aż tyle. Są tu takie, które widzę po raz pierwszy. Do tej pory przed kamerami występował dość stały zestaw - Rudy, Płowa, kilka innych i szczeniaki. W tej grupie są charakterystyczne osobniki - których nigdy wcześniej kamery nie zarejestrowały - np. taki z bardzo ciemnym łbem oraz drugi z "okularami" pod oczami. Te filmy bardzo mnie zaskoczyły, w pierwszej chwili nawet myślałem że doszło do wtargnięcia obcej watahy. Ale to jednak jest właściwa wataha, rozpoznałem kilka młodych.
Co do wąchania - to jest już łatwiejsze. Sprawdzają swój "słupek graniczny" i z zadowoleniem machają ogonami rozpoznając zapach swojego terytorium. Zima to okres bardzo intensywnego znakowania i kontroli granic. Ta wataha obecnie jest najpotężniejsza w okolicy i nie musi obawiać się o swoje terytorium, nikt im nie podskoczy. Są bardzo poważne przesłanki że to właśnie Wataha Północna, korzystając z tego że Wigry częściowo zamarzły, dokonywała wypadów na terytorium Watahy Południowej, która chyba ma poważne problemy i jest słaba.
Ostatni, samotny, młody wilk - rzeczywiście zachowuje się nieco dziwnie. Jednoznacznie nie da się powiedzieć o co chodzi. Jest mokry, zapewne wcześniej pływał. Podejrzewam że mógł urządzić sobie wycieczkę do rewiru Watahy Południowej, a w tym celu zapewne pływał w Wigrach, które nie zamarzły całkowicie. Zapewne szuka reszty ze swojej watahy. Jest nieco podekscytowany - ale po odnalezieniu znaku rewiru swojej watahy uspokaja się. Szuka swoich. Wataha generalnie nie chodzi ciągle w całości. Często dzieli się na mniejsze grupy, czasem jacyś maruderzy gdzieś się "zaplączą" i potem gonią za resztą. Możliwe że ten właśnie oddzielił się od reszty i teraz biega i ich szuka. Ale to tylko gdybanie. Interpretacja tego co sie nagrało czasem jest bardzo kłopotliwa. Gdyby właśnie dawało sie łatwo i jednoznacznie identyfikować każdego z nich... marzenie
#656
od marca 2010
Rozumiem, że żadne znakowanie nie wchodzi w grę? Nie, no głupie pytanie. :-(
Zapomniałam cię zapytać ostatnio, jak zauważyłeś, że jeden młody ma świerzbowca? Widać było ubytki w sierści?
Nie wiem o jakim filmie mówisz, w którym widać przyczynę utykania. Albo nie obejrzałam, co byłoby dziwne, albo mnie Alzheimer dopada, co bardziej prawdopodobne.:-) Pamiętam relację z uwalniania wilka z wnyków, ale taką, w której się sam uwalnia, nie. Jeżeli możesz odświeżyć moją pamięć, będę wdzięczna.
Tego z "okularami" też zauważyłam. ;-)
Tiaa... znakowanie.. Obróżki z imionami ;-) Obawiam się że nie były by zachwycone takim pomysłem ;-)
Co do świerzbowca.. tak, ten biedak nie ma już prawie ogona i połowa zadu już mu wyłysiała. Jest odrzucony przez grupę, błąka się sam po lesie. Stanowi zagrożenie dla reszty, więc został wygoniony. Tak nakazuje wilcze prawo. To podwójne cierpienie. Choroba go niszczy i samotność. A samotność dla wilka to ciężka sprawa, one są wybitnie stadne i potrzebują grupy do szczęścia.
Film z przyczyną utykania nie był pokazywany. Nie wszystko co się nagra jest prezentowane. Akurat ten film, na którym widać przyczynę utykania to migawka - około sekundy nagrania, ale akurat biedak tak się ustawił i tak blisko kamery że doskonale widać ślad na łapie.
W tej chwili w tej watasze są 3 kulawe wilki. Jest "Rudy" - kulejący na prawą, tylną łapę - on kuleje już od zeszłego lata, prawdopodobnie oberwał "z kopyta" w czasie polowania. Dawno nie występował przed kamerami, martwiłem sie już o niego, ale niedawno był widziany. Wilczyca uwolniona przez nas z wnyków ma uszkodzoną lewą, przednią łapę. Nie wiem jaki jest jej los, nie pokazywała się. No i teraz pojawił się kolejny - dla odmiany lewa, tylna... Rok temu był jeszcze wilk utykający na prawą, przednią, ale wylizał się. Jak widać bycie wilkiem jest dość urazogenne.
#663
od marca 2010
Cześć, pisałeś w poprzednim poście, że czasem czujesz zapach wilków. Jak one pachną? Da się to porównać do zapachu psa? Możesz opisać? Ja jestem zapachowcem, choć w przypadku grzybów, na przykład, rzadko mi się zdarza, żeby mi się zgodziły moje odczucia z tymi "atlasowymi" :-) Czy zapach wilków żyjących u siebie ma coś wspólnego z zapachem wilków w zoologu? Bo tylko taki znam, a ten nie jest przyjemny. Budzi litość, nie strach, jeśli wiesz co chcę powiedzieć. :-(
Ja akurat mam raczej bardzo słaby zmysł powonienia, z powodu chronicznego kataru alergicznego. jeżeli czuję zapach, to musi być na prawdę silny. Kiepsko też mi raczej idzie opisywanie zapachów. Zapachu wilków w zoo, nie znam, nie byłem w zoo pewnie ponad 30 lat i raczej nie chcę tam iść. Mogę to sobie tylko wyobrazić...
Natomiast jak pachnie wilk w lesie? Nie nazwał bym tego "śmierdzeniem". Pachną.. intensywnie mokrym, psim futrem i czymś jeszcze, ale nie umiem tego nazwać. Inaczej tego nie umiem opisać. Każdy kto ma, lub miał psa, zna ten zapach, tyle że grupa wilków pachnie znacznie bardziej intensywnie. Zostawia za sobą smugę wyraźnego zapachu. Ale też nie zawsze. Wilczyca którą uwalnialiśmy z wnyków jakoś specjalnie nie miała zapachu. Dotykałem jej i spodziewałem się jakiegoś intensywnego zapachu ale nie czułem niczego specjalnie silnego. Bruny, mokry pies i to mało intensywny. Czasem niektóre psy maja silniejszy zapach, na przykład malamuty. Ale trzeba mieć na uwadze że wilki lubią się czasem wytarzać w czymś śmierdzącym, żeby zamaskować swój zapach. Wtedy mogą rzeczywiście cuchnąć okropnie.. jak sie taki wilk wytarza w padlinie to raczej nie jest przyjemne dla otoczenia a na pewno nie dla ludzi ;-). Inna sprawa, że ludzie dla wilka cuchną koszmarnie.. wszystko jest względne...
Natomiast świeże, wilcze kupy, takie krótko po spożyciu większej ilości mięsa, śmierdzą okropnie. Niemalże nos urywa ;-). I zapewne w zoologu to może decydować o zapachu, szczególnie jeśli wybieg nie jest duży. Ale wilcze kupy z większą ilością kości lub futra, nie są już takie straszne ;-) Wiem, bo zbieram do badań genetycznych, więc miałem okazję się z nimi nieco bliżej zapoznać ;-). Grzebanie w świeżutkich, "mięsnych", wilczych kupach przyjemne nie jest. generalnie, odchody mięsożerców są mało przyjemne dla ludzkiego nosa ;-).
Jak pisałem, kiepsko u mnie z powonieniem, ale intensywniejszy zapach chyba zostawiają za sobą jelenie i łosie, o dzikach nie wspominając, niż wilki.
Chmm.. chyba znalazłem przez przypadek, ten nienazwany zapach związany z wilkami... zastrzegam ze mój zmysł powonienia jest całkiem do bani, ale jak na jego możliwości.. to podobnie pachną zwietrzałe krople walerianowe ;-)
#709
od marca 2010
Ale cuda! Jakież one niezgrabne na ziemi! Rzeczywiście, wyglądają jak opierzone dinozaury. Poza tym, całkowity brak manier przy stole ;-)
Ale jak latają, to klękajcie narody! Majestat i dostojeństwo w pełnej krasie.
Dziękuję, jak zwykle :-)
#710
od marca 2010
A tak z kącika językoznawczego zagaję. W moim rodzinnym mieście, Pabianicach, (wszyscy z pewnością znają bądź z autopsji, bądź ze słyszenia), jest ulica, dość długa i dość główna, pod nazwą ulica Orla. Z jakich powodów ta nazwa, wnikać nie będę, choć można by było się piastowskich korzeni doszukiwać ;-). Wiecie jak się "u nas" mówi? Że ktoś ma biuro na Orla, albo, że sklep jest na Orla, albo też, że gliny go zatrzymały za przekroczenie prędkości na Orla. Ciekawe, co na to te orle z Maćka filmów? Niezły orel w pierwszej scenie tego filmiku, no nie? A może to orela? Czyli samica? :-)
Przepraszam, że się wtrącę, tu znowu żona Piotra, ale uwielbiam wszystkie psowate a szczególnie wilki, wiem, ze w ich watasze - no u ludzi, ale skoro jest wilk, to musi być wataha - nie można popełnić żadnego błędu wychowawczego, bo wilki zapamiętują. Na całe życie. Całe życie byłam z psami, teraz są koty ze względu na życie w domu stojącym niedaleko lasu i łąk [w każdym razie jeszcze pięć lat temu tak było, teraz ludzie się budują - wariaci, na bagienku, gdzie w latach pięćdziesiątych się krowa utopiła, co niektórzy dziwią się, że w piwnicy im źródełka biją...] ale te koty są przyzwyczajone do psów i im krzywdy nie zrobiłyby, wilkom również ani szczurkom [domowym, dzikie zagryzają w szybkich abcugach] - no rozpisałam się, ale te wilcze opowieści są super! Gdy byłam malutka, rodzice mieli półwilka, półwilczura, potrafił robić cuda! Dłużej nie będę zawracać głowy, ale jeszcze raz - podziwiam Pana za te obserwacje, za cierpliwość i siłę, żeby wilki jednak znaleźć. A, słyszał Pan ich śpiew? Nie wołanie, nie zew na polowanie tylko śpiew dla przyjemności, żeby pobyć razem! Pozdrowienia i jeszcze raz przepraszam!
Ależ nie ma za co przepraszać ;-). Też jestem "fanem" psowatych. Z wilkami na czele rzecz jasna. Oczywiście potomek wilka, znany jako Canis lupus familiaris, też jest bliski memu sercu.
Co do cierpliwości - to w sumie nie trzeba jej wcale zbyt wiele. Nie siedzę tygodniami w szałasie czekając na wilka. Foto-pułapki pracują za mnie, im się nie nudzi, wiszą miesiącami w wybranych miejscach i czekają aż coś podejdzie i pobudzi czujnik ruchu. Przydatne bestie. Moją sprawą jest tylko znaleźć miejsca gdzie je powiesić. A to już sama przyjemność - z natury jestem osobnikiem dużo chodzącym, więc wędrówki po śladach wilków to sama radość. Wychodzę z domu, idę w las i jak znajdę świeży szlak przemarszu watahy, albo trop samotnego wilka, to idę za nim tak długo, jak się da. Czyli zwykle aż nadciągający zmrok zmusi mnie do zawrócenia. A jak przez kilka lat połazi się za watahą, to zna się jej obyczaje - którędy i gdzie chodzą, jakie są ich ulubione ścieżki (swoją drogą obecnie często korzystam z wilczych skrótów - one doskonale wybierają ścieżki najbardziej efektywne). A jak się zna ich ścieżki i trasy - to już łatwo wybrać miejsce gdzie rozwiesić kamery. Kamery pracują same, a ja mogę dalej biegać za wilkami. Czysta przyjemność i samo zdrowie, wilki dbają o moja kondycję ;-). Niestety zima przedwcześnie się skończyła, śniegu nie ma... i koniec tropienia.. no cóż, jakoś trzeba przetrzymać okropności lata i dotrwać do zimy.. oby była długa i śnieżna, jak kiedyś! Tym niemniej źle się czuję nie wiedząc co porabia wataha, gdzie teraz biega. Niestety, teraz to co najwyżej można znaleźć jakieś pojedyncze tropy w błocie, albo wilczą kupę. Zawsze jakiś ślad i informacja, ale szczątkowa. Byle do zimy...
Co do wilczego śpiewu. Niestety, nie było mi na razie to dane. "Moja" wataha jest dość milcząca. Nie manifestuje zbytnio swojej obecności, więc ogranicza wycie. Co prawda obecnie urosła już w taką siłę, że przestaje sie już ukrywać i tej zimy wystraszyła parę osób wyjąc donośnie. Nawet usiłowałem je sprowokować do wycia, ale nie uznały za stosowne odpowiedzieć. Może wyłem w innym dialekcie ;-). Tak czy siak zignorowały moje prowokacje. Ale to nie jest wcale dziwne. Odpowiedź watahy na prowokacyjne wycie wcale nie jest normą. Częściej przychodzą wtedy po cichu, sprawdzić co się dzieje, kto wyje na ich terenie.
A z ciekawostek związanych z psowatymi. Idzie do nas nowy gatunek z południa Europy. Na razie w Polsce jeszcze nie był stwierdzony, ale odnotowano go już na Białorusi, Łotwie, Estonii, Słowacji, Czechach, Austrii i w Niemczech. Jest nim Canis aureus - szakal złocisty. To bynajmniej nie jest żart. Wraz z ocieplającym się klimatem zapuszcza się coraz dalej na północ. W samej Estonii już zarejestrowano 3 osobniki! A Estonia dalej na północ. Obecnie prowadzone sa badania nad szlakami ich migracji, głównie wzdłuż naszej wschodniej granicy. Prawdopodobnie jedną z przyczyn, dla której szakale mogą mieć utrudniony wstęp do naszego kraju, to właśnie stosunkowo silna populacja wilków. Ale teoretycznie można by go było i u nas spotkać. Trzeba wypatrywać czegoś co można by określić jako "mały wilk", lub coś pośredniego między wilkiem a lisem. Mam nadzieję że za szakalem nie przyjdą do nas krokodyle ;-).. Byle do zimy, przegoni intruzów.
O, Mój Pan nic nie mówił o krokodylach! może się postaram o małego..?
#870
od marca 2010
Dzięki, jak zwykle:-) Ależ te borsuki przypominają moje dwa koty, które, jak tylko mają humor, to baraszkują po podwórku, udając, że walczą. Mogę na nie wtedy patrzeć godzinami :-)
Borsuki w ogóle są fajne. To wesołe zwierzaki i wyluzowane z natury. Pracowite, ale mają czas na zabawy i odpoczynek. U mnie borsuków jest baaardzo dużo. Nor do wyboru, do koloru.. Od małych nor nowych rodzin, po ogromne borsucze twierdze mające po kilkanaście wylotów i zajmowanych przez kolejne pokolenia od kilkudziesięciu lat. Największe nory zajmują całe szczyty wyniesień morenowych, są niesamowicie rozległe. Trudno sobie wyobrazić ile pracy kosztowało wykopanie czegoś takiego.. ogrom pracy, człowiek by zwątpił i stwierdził że bez koparki nie da rady.. a borsuki, systematycznie, kopią i kopią... mają czas.
Ale teraz ich norami, bardzo podejrzane zainteresowanie wykazują wilki. Obejrzałem sporo nor, wszystkie maja ślady wilczych łap przy wylotach... to nie jest przypadkowe, to coś znaczy... wilczyca chyba szuka odpowiedniej nory dla siebie... cóż, takie prawa Lasu...
Ale borsuki wrócą jeszcze "na ekran". Gromadzi mi sie materiału borsuczego aż nazbyt dużo ;-).
#871
od marca 2010
A wiesz, jak się zachowa borsuk w takiej sytuacji? Wyniesie się "bez słowa", czy będzie walczył? Bardzo mnie to zaintrygowało, co napisałeś :-)
Trudno powiedzieć. Wiele zależy zapewne od siły danej rodziny borsuków i systemu ich umocnień. Borsuki potrafią się bronić w norach. Wiedzą dobrze o tym myśliwi zajmujący się, jak to oni określają 'norowaniem'. W trakcie tego procederu tracą wiele psów :-(. Borsuk ma wielkie pazury i potrafi ich używać a intruzów potrafi zasypywać w pułapkach wewnątrz nor. Ma zapasowe wyjścia którymi może uciec i zapasowe nory w okolicy. Każda rodzina borsuków utrzymuje nie tylko swoja główną kwaterę, ale ma w zanadrzu kilka dodatkowych, mniejszych nor rezerwowych.
Wilk jest za duży, do nory nie wejdzie. Musi ją rozkopać. A to daje czas, korytarze mogą mieć po kilkanaście metrów długości - wilk nie ma szans tam dotrzeć. Jeżeli wilków jest dużo, teoretycznie mogą obstawić wyloty i wyłapywać uciekinierów, o ile rzeczywiście uda im się wypędzić borsuki. Ale w sumie nie chodzi o borsuki, tylko o norę nadająca się do przejęcia i dostosowania - zawsze to mniej pracy niż zaczynać od zera. Wystarczy tylko powiększyć korytarz. Borsuk, jako taki, może być tylko bonusem, ale nie głównym celem. Zbyt duży system nor nie będzie dla wilka atrakcyjny, raczej wolą mniejsze nory młodych rodzin. Myślę że nie ma tutaj z góry przesadzonego wyniku. I borsuk zna swoją siłę i wilk zna swoje ograniczenia. Liczy się raczej układ sił w konkretnym przypadku.
Ale o samym procesie przejęcia nory niewiele wiadomo, nie znam literatury która by to opisywała i nie mam też własnych obserwacji. To jest raczej trudne do zaobserwowania i opisania. Może obecnie, gdyby dysponować wielką ilością foto-pułapek dało by sie nieco to wyjaśnić. Niestety mam za mało sprzętu, nor jest za dużo w tej okolicy. To było by bardzo interesujące, dowiedzieć się jak to przebiega. Wilki często wola wykorzystać opuszczone nory, niż tracić czas i energię na pozbycie sie prawowitych lokatorów. W tym wypadku, są przesłanki, że wadera zaczęła kopać własną norę od zera w innym miejscu. Ale to nie jest jeszcze pewne. Tak czy siak, w pasie lasu na długości wielu kilometrów, nie ma nory do której jakiś wilk by łba nie wsadził. I nie sądzę aby ten łeb tam wsadzał żeby powiedzieć "dzień dobry". Raczej to wygląda na systematyczne oględziny przydatności nor.
A czas nagli. Przełom kwietnia i maja to czas kiedy wadera powinna urodzić. Trochę już nawet późno na takie podchody. Trudno powiedzieć na 100% o co wilkom chodzi w tym wypadku. Normalnie, w innych porach roku wilki raczej obojętnie mijają nory, nawet nie próbują się do nich dobierać. Szkoda na to czasu i energii. Czasem jakiś powącha wylot i odchodzi. Ale teraz jest inny okres i nora ma inne znaczenie. Chyba tylko chęć przejęcia nory może skłonić wilki do takiego wysiłku.
#872
od marca 2010
Cholera! Szkoda, że masz za mało tych fotopułapek :-( Byłby fascynujący materiał do badania! Ile zajmuje wilkowi samodzielne wykopanie nory? Co się dzieje z norami, które samica z watahy zajmowała w poprzednim sezonie? Oj, przepraszam za tę ilość pytań :-) Mam nadzieję, że nie nadwyrężam twojej cierpliwości :-)
#873
od marca 2010
No, nie, no Maciek. Nie ważysz chyba 45 kilo? :-D Ja, w każdym razie, nie wlazłabym do tej nory, bo ważę z 60! Poza tym mam lekką klaustrofobię :-) Ja pierdziu! Mam nadzieję, że ta wadera zdąży coś wykopać lub znaleźć. Jako matka dwojga i babka jednego, bardzo się z nią identyfikuję ;-)
No tyle nie, ale pamiętaj że wielki, arktyczny wilk, może ważyć nawet 80 kg ;-) Nasze są mniejsze, ale myślę że np. największy z mojej watahy "Rudy" może ważyć więcej niż ja... bo ja to ważę 53kg ;-) Do nory nie mam zamiaru się wczołgiwać, szczególnie o tej porze roku. Ale wyloty potrafią być tak wielkie, że nawet więksi niż ja się mieszczą.
A czy jej sie uda odchować młode? Czas pokaże. I tak wiele wskazuje na to, że w tej watasze aż dwie samice będą miały młode. To bardzo wyjatkowa sytuacja. Stara wadera zapewne urodzi w rejonie gdzie już i rok temu jej się udało. Ta druga, szuka miejsca gdzie indziej, w sporym oddaleniu. To zapewne młoda wilczyca, jeszcze bez doświadczenia... a takim rzadko udaje się odchować młode. Często, za pierwszym razem, nie przeżywa żadne - bo wilczyca musi się dopiero nauczyć wszystkiego. Co innego pomagać w opiece nad maluchami, a co innego mieć własne. Zobaczymy co będzie. Życzę im powodzenia, choć trochę przeraża mnie to że aż dwie mogą mieć młode. Ta wataha jest i tak duża.. a miejsca jest tu mało. Jeżeli jeszcze dołącza do niej szczeniaki od dwóch samic... oj, będzie gęsto.. za każdym drzewem wilk...
#875
od marca 2010
No właśnie. A nie praktykuje się rozdzielenia watahy i przeniesienia jej części w miejsce, gdzie miałaby więcej przestrzeni dla siebie? Ja zdaję sobie sprawę, że takich miejsc u nas dużo nie ma, ale... Są spore połacie lasów, których wilk u nas nie zasiedla, prawda? Wiesz, że nic nie wiem na ten temat, dlatego pytam. Słyszałam (czytałam) o programach reintrodukcji gatunków na tereny kiedyś przez nie zajmowane. Ciekawam jak z wilkami. :-) (Ja do swoich 60 kilo muszę jeszcze dołożyć 178 cm wzrostu! Ni borsucza, ni wilcza nora nie wchodzą w grę :-)
Znowu piękna opowieść o tych niezwykłych zwierzętach. Dzięki wielkie Macieju, a swoją drogą to ta nora jest wilcza, czy też próbowały namierzyć inne zwierzę?
Trudno to jednoznacznie ocenić. Po pierwsze znajduje się ona na rubieżach rewiru, poza obszarem gdzie nora powinna być. Po drugie miejsce nie jest odpowiednie - zbyt mały fragment lasu, blisko ludzi. Jest szereg innych wątpliwości. No i wydaje się że para która się tam kręciła odeszła tam gdzie powinna, czyli do obszaru centralnego rewiru. Natomiast wykazywała nadmierne zainteresowanie tą akurat norą. Tylko ze względu na ogromne wątpliwości i bardzo małe prawdopodobieństwo aby tam miały urodzić się młode wilczki zdecydowałem się w ogóle tam cokolwiek robić. Na pewno wilki coś przy niej robiły. Otwór wejściowy i korytarz są zbyt szerokie na lisa czy borsuka. Być może wilki po prostu dobrały się i skonsumowały prawowitego mieszkańca. Ta para generalnie wykazywała wielkie ciągoty do wszystkich nor w okolicy. Z reszta to nie jedyna nora która rozkopały. Dobrały się też do lisa w innym miejscu.
W ogóle z tą parą mam pewien problem. Samiec nie jest mi znany. Robię teraz wsteczny przegląd nagrań w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów, kiedy mógł się on pojawić. Obecnie mam podejrzenie że nie jest to para "alfa". Mam podejrzenie że korzystając z pokarmowej prosperity aż dwie samice z tej watahy będą miały młode. Niewykluczone że dołączył do watahy obcy, nie spokrewniony samiec. Ale to nie jest pewne. Możliwe że w ogóle doszło do zmian w strukturze watahy.
Jeżeli była by to druga para, mogło by to tłumaczyć poszukiwania miejsca do urodzenia szczeniaków poza obszarem centralnym. Możliwe że to przymiarka do podziału watahy.
Niestety wnikanie w życie wilków jest trudne i zwykle rodzi więcej zagadek niz odpowiedzi. Na razie norę traktuję jako potencjalnie wilczą i pozostawiam ją w izolacji od jakiekolwiek ingerencji, mimo że na 99% wilki odeszły na dobre z tego miejsca. Czas pokaże co z tego wyniknie... Bo wydaje się że sporo pracy włożyły w rozkopanie czy też wykopanie tej dziury. Na pewno odeszły, może poszły na pogaduszki do rodziny przed ostatecznym rozwiązaniem i wrócą tam? ;-) Same zagadki...
ech, żeby był śnieg, było by łatwiej dowiedzieć się co się dzieje... byle do zimy i oby nawaliło góry śniegu w listopadzie i żeby leżał do maja ;-)
Szanuję ludzi i ich przekonania!
Gdyby ktoś tam wyżej chciał, abym odżywiał się trawą, to nie miałbym nic przeciwko temu.
Ten ktoś, czyli natura, skonstruował mnie tak, żeby jeść, to co jest mi przeznaczone.
Dzik, tak jak i ja, jest "wszyskożercą".
Ala, Beata czy przez jakieś wege chcemy poprawiać naturę?
Chcemy być lepsi, bardziej ludzcy?
Spróbujmy wilki nauczyć jeść trawę ;-)
Tekst sponsorwany przez producentów bydła w Argentynie
Boguś, jeśli o mnie chodzi, to ja żadnej ideologii nie dorabiam do swojego odżywiania, absolutnie! :d (no i ryby szamię)
ot, trafił mi się taki egzemplarz życiowy, co mnie namówił na niejedzenie 'kiełbasy' i tak zostało ;)
A tak dokładnie to o co chodzi, bo nie chwytam??? Jakby czegoś brakowało? Jakoś nie widzę związku między filmikiem z dzikami a dyskusją o wegetarianizmie???
ja też nie wiem o co cho, ale skoro do mnie pytanie to odpowiadam :D
może Bogusia naszło, tak filozoficznie ;)
Przepraszam wszystkich,
w ostatnich dniach odeszła moja 15-letnia sunia Daisy i jakoś nie umiem sobie z tym poradzić
Wielkie wyrazy współczucia. Znam ten ból aż nazbyt dobrze :-(
#935
od marca 2010
Boguś, przy innej okazji ci odpowiem, dziś już trochę późno, przykro mi bardzo z powodu Daisy.
Maciek, film, jak zawsze, cudny. A te młode "stonki" po prostu niewyjęte. :-D
#967
od marca 2010
No ładnie się wykąpały:-D Dobrze, bo po zimie, to kto wie, co tam miały "za rogami" ;-) Ale ten list, to wyjątkowo niekulturalny. Nie dość, że się nie umył, to jeszcze w wannę narobił. :-D
#968
od marca 2010
Małe zawsze jest piękne :-D Małego liska, tylko na zdjęciach i w telewizorni, lata temu, jak jeszcze miałam, widywałam. Za to duży lisek przychodzi czasem do mnie na działkę w Puszczy Noteckiej. Poznałam to po jego kupach właśnie, a kiedyś przyszedł wieczorem, jak siedziałam przy malutkim ognisku i zatrzymał się na granicy kręgu światła. Oczy mu tylko było widać. Jak latarki :-)
#969
od marca 2010
Uj, ja bym się nie odważyła, chociaż krowy doiłam pacholęciem będąc :-) Dzięki, Maciek, fajnie się czyta twoje historie. Może w jednej z licznych, wolnych chwil ;-) popełnisz coś w stylu Farleya Mowata? :-) Przynajmniej kasa by z tego była porządna :-D