AD 1. Co do watahy południowej, to moje informacje na jej temat są baaardzo skąpe. Niestety, wilki są bardzo mobilnymi zwierzakami i jedna osoba nie jest w stanie tropić 2 watah na raz, jeżeli chce to robić na długich odcinkach, żeby wyciągnąć jak najwięcej informacji. Bo tropienia punktowe na transektach dają więcej zagadek niż odpowiedzi. A wataha północna jest niesłychanie (9-12 wilków) liczna i bardzo biegająca. Nawet za tą jedną nie nadążam ;-). Nawet duża grupa wilków może w ciągu doby pokonać do 70 km, zwykle 20-40. Pojedynczy wilk, może w ciągu doby przejść nawet 200km. Do tego dochodzi to, że duże grupy w ciągu doby mogą wiele razy podzielić się najmniejsze, połączyć z powrotem, znowu podzielić w innej konfiguracji… wataha działająca w podgrupach jest nie do ogarnięcia dla jednego tropiciela. Tym bardziej że takie małe grupy łowieckie mogą operować w dużym oddaleniu od siebie. Co to dla nich – 20 km pokonają w 2-3 godziny a jak pobiegną to i szybciej. Zazdroszczę im… ot przewaga 4 łap nad 2 nogami ;-). Mnie przejście 30km zajmuje dużo więcej czasu…
Skupiam sie na watasze północnej, bo jest ciekawsza z kilku przyczyn - przede wszystkim zasiedla niesprzyjający wilkom fragment lasu, a radzi sobie doskonale. Ze względu na konfiguracje terenu jest też nieco łatwiejsza do „ogarnięcia”. No i mam do niej bliżej ;-). Wychodzę z domu i tropy mogę znaleźć zaraz po wyjściu. No, zwykle trzeba trochę ich poszukać, ale zdarzało się że zostawiły je bardzo blisko. Ale przede wszystkim jest dużo ciekawsza, przez pewne odbieganie od „normy”. Pokazuje jak bardzo plastyczne są wilki i jak pięknie potrafią przystosować się do nowych, niekorzystnych warunków. Południowe są typowe.. siedzą w wielkim kompleksie leśnym i nie musza się zbytnio wysilać żeby lawirować między ludźmi.
Co do młodych z północnej watahy. Prawdopodobnie do zimy przeżyła cała piątka, może 4. To jest trudne do ustalenia, nawet przy użyciu foto-pułapek. Ale na pewno jedno z młodych nie dożyje do wiosny - jest zarażone świerzbowcem, a to wyrok śmierci dla wilka. Ale to jest naturalna kolej rzeczy. I tak sukces watahy w dochowaniu młodych do jesieni jest niesłychany. Zwykle do jesieni, z całego miotu dożywa 1-2 młode... czasem żadne. 4-5, to wynik niesłychanie rzadki i świadczący o niesłychanej wprost skuteczności i doświadczeniu watahy. Od dawna uważam że ta wataha jest wyjątkowa ;-). Bo jest.
Ad 2. Odnośnie zagrożenia - nie odczuwam go. Teoretycznie istnieje. Ale bardzo teoretyczne. Wbrew legendom i obiegowym opiniom ataki na ludzi są ewenementem, zwykle odpowiadają za to osobniki chore na wściekliznę (a jest to choroba bardzo rzadka u wilków), albo wina leży po stronie człowieka który swoim zachowaniem sprowokował je do obrony. W ciągu ostatnich 100 lat, w Ameryce i Europie doszło do 2-3 śmiertelnych (potwierdzonych i udokumentowanych) ataków na ludzi. Do spotkań ludzi z wilkami dochodzi dość często, a o próbie ataku nie słyszałem nawet. Za to znam dużo relacji o spotkaniach oko w oko, w których wilki całkowicie ignorowały ludzi. Ludzie nie są traktowani przez wilki jako pokarm i na dodatek, w odczuciu wilka, śmierdzą straszliwie ;-). Teraz, w czasie rui, może nieco łatwiej je sprowokować - bo wtedy ogólnie panuje spore podenerwowanie w grupie, ale też nie ma co przesadzać. Z resztą u moich już się chyba skończył ten nerwowy okres.
Jakieś 3 tygodnie temu minąłem się z grupą ok 6-7 wilków - obeszły mnie łukiem, powąchały moje ślady i pobiegły w swoją stronę. Czasem zdarza mi się czuć ich zapach, bo jestem bardzo blisko. One unikają ludzi. Uciekną pierwsze. Albo pogapią się na dziwnego stwora i odejdą. Jeżeli czuję że jestem bardzo blisko, zwykle wycofuję się, żeby dać im spokój. Bardziej realnym zagrożeniem może być kopniak łosia, czy wkurzona locha… przed lochą musiałem już kilka razy zwiewać, choć też nie ma co demonizować. Postraszy żeby odpędzić i odpuści. Łoś za to bywa nieprzewidywalny, z nim to nigdy nic nie wiadomo… A co do lochy, to w niedzielę spotkałem się z lochą-monstrum ;-). W życiu nie widziałem tak ogromnej! To chyba była locha, przedstawiciel paleolitycznej megafauny ;-). Ale wymieniliśmy tylko uprzejmości i każdy poszedł w swoja stronę ;-). Rok temu spotkałem bardziej bojowo nastawioną, musiałem ja obejść ;-).
Prawdę mówiąc bardziej obawiać się należy innych ludzi niż nawet watahy w komplecie. No i „moje” wilki nie chodzą głodne ;-). Potrafią o siebie zadbać. Nawet łosia dorwały… wczoraj znalazłem to co z niego zostało. Łoś to już wyzwanie, bardzo rzadka ofiara w naszych warunkach.
Nie noszę przy sobie żadnych „środków obrony osobistej” ale i nie czuję takiej potrzeby. Nawet takowych nie posiadam. Nie taki wilk straszny…
Ad 3. Jelenie na filmie skubią sobie suche trawki wystające spod śniegu. Zimą w lesie jest mało jedzenia dla jeleniowatych, muszą zadowolić się byle czym. Na kilku ujęciach łanie zlizują śnieg – po prostu piją w ten sposób.
AD 4. Ja też CHCĘ DO LASU! Ale dziś nie ma transportu :-/, a chciałem sprawdzić bardzo odległe miejsce rewiru „moich” wilków. A ociepliło się i śnieg znika błyskawicznie… Nie dowiem się czy łobuzy nie zapędzają się na terytorium południowców… A chyba zwiadowcy kilkakrotnie naruszyli granicę...