Kłusownicy...
ech...
odwołujesz się Maćku do ubiorów wierzchnich pochodzących od zwierząt, doskonale Cię rozumiem, bo myślę podobnie, ale tego nie unikniemy, choćby przywoływać najbardziej naturalistyczne obrazy...
nosisz skórzane buty? masz jakąś skórzaną kapotkę? to było pytanie retoryczne, sądzę, że nawet Ci, którzy walczą w służbie ochrony zwierząt takie mają (ja też noszę skórzane buty, paletka też się w szafie jakieś znajdą)...
właściwie to nie o tym chciałam rzec, a o tym, że dla mnie kłusownik to trochę gorszy myśliwy, pewnie posypie się na mnie grad zarzutów, że myśliwi są potrzebni
a czy natura nie radzi sobie sama doskonale? wystarczy popatrzeć, co się dzieje z przywleczonymi gatunkami roślin (czy choćby tego wszędobylskiego ślimaka co jego nazwy teraz nie pamiętam, a się rozmnożył okrutnie), a które to miały zaprowadzić porządek na naszym podwórku, i że trzeba odstrzelić tyle a tyle sztuk danego zwierza, aby nie zakłócić równowagi, tyle, że wydaje mi się, że ona sama sobie da radę
to była mała dygresja, a wracając do Twojej biednej wilczycy, no cóż, podłość niepojęta, dobrze, że miała na tyle sił, żeby walczyć o życie i to jej się udało
tacy ludzie zasługują na taką samą karę, jak w przypadku zbrodni na człowieku, kropka.
to o tych skórzanych ciuchach to oczywiście skróty myślowe, wiadomo, że są to odpady po, no właśnie po czym, po papu dla ludzi
ale mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją...
Kłusownictwo to skandal, ale dla mnie myśliwi to też mordercy. Nigdy nie zrozumiem jak można w Wigilię iść do lasu i zabijać, a taki ich podły zwyczaj.
tessa, no to piąteczka
choć podejrzewam, że temat jest baardzo szeroki i nie ma siły aby go wyczerpać w dwóch zdaniach, no ale na szczęście każdy może swoje subiektywne zdanie/ odczucia przedstawić
Tak... zdaję robię sprawę że pewnych rzeczy nie da sie uniknąć. Wegetarianinem nie jestem. Ze skórzanych rzeczy mam wyłącznie buty. Ale wydaje mi sie że jest pewna różnica między wykorzystaniem skór ze zwierząt które zjadamy (inaczej były by odpadami) a co innego ozdobniki - jak futra, kołnierze z lisów czy inne czapki. I właśnie te ozdobniki często pochodzą od kłusowników. No i to są zbędne ozdobniki, można je zastąpić czymś innym często lepszym, nie są też niezbędne do życia. Często służą tylko jako okazywanie "statusu materialnego".
Co do myśliwych - też nie rozumiem co kieruje tymi ludźmi. Znam wielu. Żeby wyrobić sobie zdanie do końca, obserwowałem kiedyś zbiorowe polowanie z nagonką oraz polowanie na kaczki. Po tych doświadczeniach nabrałem szczególnej awersji do tego środowiska. Pociecha taka że w czasie tego zbiorowego polowania udało mi się odpędzić kilka zwierząt w przeciwną stronę.. a granica między myśliwym a kłusownikiem jest bardzo płynna. A "etos" i "tradycja" to bajdy. Może kogoś urażę takimi twierdzeniami, ale takie mam doświadczenia, ale nie chcę rozwijać tego tematu. Nie pojmuję jak normalny człowiek może czerpać radość z zabijania zwierząt, których nawet nie zjada i ich mięso nie jest mu niezbędne do życia. Dziwna zabawa.
#142
od września 2013
Masakra, biedny piesek :(
Myśliwych i kłusowników nie rozumiem i nie chcę nawet znać. Już chyba nawet bardziej "rozumiem" kłusowników (robią to dla pieniędzy/mięsa) niż myśliwych (często dla "zabawy", dla trofeów). Nie kupuję "ideologii" myśliwych zupełnie.
Ja akurat jestem wege, buty ze skóry mam, ale coraz bardziej mi "ciążą"...
Jak wyglądało uwalnianie wilka? Nie próbował ugryźć?
#586
od marca 2010
Gdybym, jak Ola, była wege, pierwsza bym podniosła kamień. A tak, cóż, ciężko osądzać, choć trudno o pochwałę mysliwstwa lub kłusownictwa. Ale jak, coraz częściej, z resztą, myślę o przemysłowej produkcji zwierząt, to nie wiem co gorsze. Może jednak przejdę na wege, jak moje dzieci. :(
Maciek, czy to któreś z młodych z twoich filmów? Opisz, proszę, jak sobie poradziliście ze zwierzakiem, tak jak Ola prosi.
(wypowiedź edytowana przez beata_lyszkowska 06.stycznia.2015)
Tylko nie piesek! ;-)
W akcji brało udział 7 osób.
Niestety weterynarz odmówił pomocy. Ze względu na bardzo trudne warunki terenowe, brak dostępu do biedaczki, trzeba było ja uspokoić. Kidy sie do niej ktoś zbliżał, usiłowała uciekać co pogarszało sytuację bo wnyk zaciskał się. A tam nie dało się podejść szybko żeby ja unieruchomić. Udało się sprowadzić pana ze schroniska dla psów który miał dmuchawkę ze środkiem uspokajającym. Ale wilczyca była cały czas świadoma. Po podaniu środka trzeba było piłkami wyciąć wiele gałęzi żeby się do niej dostać, potem wyplątać ją ze stalówki odcinając po kawałku, w końcu odciąć pętlę zaciśnięta na łapie i sprawdzić jak rana wygląda, czy kości są całe, czy mocno krwawi. Potem trzeba było ją jeszcze kawałek przenieść w miejsce z którego miała łatwiejsza drogę ucieczki. Podłożyliśmy pod nią worki i przykryliśmy, żeby nie traciła ciepła w czasie działania środka oszołamiającego. A potem czekaliśmy żeby sprawdzić czy dojdzie do siebie, czy będzie mogła stanąć na łapach i odejść o własnych siłach. Na wszelki wypadek mieliśmy klatkę kenelową, gdyby okazało się że stan łapy jest bardzo zły i trzeba ją zabrać do naszego ośrodka rehabilitacji zwierząt (to ostateczność, która też może się źle skończyć). Ale na szczęście łapa nie była bardzo uszkodzona. Na szczęście wnyk był zrobiony ze starego drutu i pętla zahaczyła się na zadziorze i nie zaciskała do końca. Kiedy wilczyca zaczęła już stawać na łapach i usiłowała uciekać, odeszliśmy, żeby miała spokój i nie stresowała się obecnością takiej bandy dziwnych typów. Lepiej żeby w spokoju odzyskała sprawność.
Następnego dnia poszedłem sprawdzić - wilka już nie było. Na pewno długo będzie kulał, ale powinien dać sobie radę. W watasze ciągle któryś kuleje. Z tropień wiem że w tym czasie, tuż obok tego feralnego miejsca, urzędowała duża grupa wilków. Zapewne nieszczęsna wilczyca przyszła z nimi. Dziś tropiłem je cały dzień, niestety jest za mało śniegu i nie udało mi się stwierdzić czy szedł z nimi kulawy wilk. Nie znalazłem też nigdzie śladów krwi - ale ta jej łapa nie krwawiła mocno. Bardzo blisko miejsca uwolnienia wilczycy znalazłem bardzo niewyraźne tropy młodego wilka kierującego się w stronę w której była reszta watahy. Być może to były właśnie jej tropy? Tego nie dowiem się już. Teraz będę szukał "kulawych" tropów - jeśli tropy powiedzą że szedł wilk i utykał na przednią, lewą łapę - to będę wiedział że to ona...
#143
od września 2013
Masz rację z tą przemysłową produkcją, wolę nawet nie myśleć, jakie wspaniałe życie mają te hodowlane zwierzęta :(
No i do tego dziczyzna jest zdecydowanie zdrowsza i to jest jedyny powód polowań, który w jakiś sposób potrafię zrozumieć.
Co do tego który to jest wilk, nie umiem udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Część wilków z watahy poznaję, bo mają charakterystyczne cechy, ale część jest zbyt podobna do siebie. Sądzę że to jeden z tegorocznych szczeniaków (niektóre wyrosły już tak, że nie można ich prawie odróżnić od dorosłych, 2 są nieco mniejsze). Najwyżej mogła mieć rok.
Nie chciałem jej niepotrzebnie stresować i przewracać czy ciągnąc za ogon, żeby obejrzeć wszystkie detale, po co męczyć i tak zmaltretowanego zwierzaka. Nie miała ciemnych smug na przednich łapach, ale 2 tegoroczne szczeniaki ich nie miały. Była za młoda, żeby być samotnie wędrującym wilkiem, poza tym właśnie nocą tego dnia (niedziela) wataha przyszła w to miejsce. Widziałem świeże tropy niedaleko. Raczej na pewno jest to jeden z wilków z Watahy Północnej. Tym bardziej że w poniedziałek wataha nadal przebywała w pobliżu i odeszła dopiero po południu. Z resztą niedaleko się przeniosły. Dzisiaj rano wataha, chyba w prawie pełnym składzie, polowała ok 3-4 km dalej. Niestety zmrok już zapadał więc nie wiem czy udało im się. Za dużo czasu spędziłem przeszukując teren w pobliżu tego wnyka i szukając śladów watahy, a szczególnie kulejącego wilka. To trudny teren, więc było to dość mozolne.
Swoją drogą nieco głupie uczucie dotykać wilka który rusza głową i patrzy się smutnym wzrokiem. No i widziałem jej zęby.. wielkie są...
#593
od marca 2010
Maciek, pisz jak coś będziesz wiedział o losie Kulawej, właściwie powinnam powiedzieć Niepełnosprawnej Ruchowo ;-) Mam nadzieję szczerą, że jej się łapa wygoi. Już te "twoje" wilki stały się częścią mojego i "moich" dzieci życia i myślę o nich od czasu do czasu. Dziękuje za to i wszystkie inne opowieści i fotorelacje.
Wszyscy jesteśmy bardzo ciekawi, niecierpliwie i w napięciu czekamy na wszelakie wieści i dziękujemy za dotychczasowe :-)
Jasne. Choć prędko to pewnie się nie dowiem niczego. Za mało śniegu. Szkoda że w trakcie uwalniania jej, nie było prawie śniegu.. spadł dopiero kilka godzin potem, kiedy wilk mógł być już daleko. Gdyby był śnieg, było by wiadomo wszystko. A tak to wilk może siedzieć gdzieś niedaleko w gąszczu i lizać łapę, albo być wiele kilometrów od tego miejsca...
Na razie to wiem tyle że wataha jest głodna. We wtorek, duża grupa ok 5-6 wilków goniła ostro za jeleniem. Goniła ponad kilometr, a jeleń zwiał... Węszą teraz wszędzie za czymś na ząb. To widać jak znajdą szlak którym szły dziki lub jelenie... rozdeptane wszystko wilczymi łapami, krążą, węszą... chyba dawno nie jadły...
Normalnie się poryczałam ................... z radości ...........
dziękuję za fotorelację ...... CUDO )))))))))))
To nie jest jeszcze wymarzone "szczęśliwe zakończenie". Na razie wilczyca nie może polować, nie nadąży też za watahą. A musi jeść. I tu teraz jest największe zagrożenie, może umrzeć z głodu. Powiedzmy, że dziś trochę zwiększyliśmy jej szansę na darmowy posiłek.
No i fajnie, skoro sama nie dałaby rady :) Choć chyba wolę nie wiedzieć, w jaki sposób ;)
Dostaliśmy sporo kawałków, tego co pewien myśliwy i tak by wywalił... Ale lepiej tego nie rozpowiadać...
Ech... dobrze że się przynajmniej nie zmarnują.
Nic w przyrodzie nie powinno się marnować, tym bardziej, że w zbożnym celu ratowania wilczycy - celebrytki :o)