Witam. Od lat nurtuje mnie problem taki: ile, do diaska, rosną grzyby? Czy - jak głosi popularny mit - jedną noc? Jak ten kwiat, co zakwita raz i już? Czy w ogóle pytanie to jest debilne, jeśli porówna się grzyby z innymi elementami flory?
Dwa - znacie te filozoficzne obserwacje: grzyb obejrzany i nie zerwany przestaje rosnąć? I wariant: zaczyna robaczywieć.
Trzy: grzyby lubią drgania podłoża i hałas, dlatego tak chętnie rosną na poboczu szos?
Są jeszcze jakieś wierzenia, odzwierciedlające, w gruncie rzeczy, marną wiedzę o grzybach?
Inna sprawa, że patrząc na sterty hodowlanych rydzów na straganach w Hiszpanii pomyślałem, że oni już te cholerstwa rozpracowali i robią z nimi to, co my z rzodkiewkami...