#451
od października 2004
Emocjonalnie - sprzeciw jak najbardziej uzasadniony. Jednak z chęcią zapoznałbym się z uzasadnieniem wniosku o zabicie tych zwierząt. Czy zna ktoś szczegóły tych badań? Kto to prowadzi i jakie są szczegółowe cele?
Drugi link trzeba otworzyć metodą kopiuj/wklej, wbrew komunikatowi, jaki się pokazuje ta strona istnieje.
#452
od października 2004
Dzięki, Basiu. Jednak szczegóły badań sa konieczne do wyrobienia sobie poglądu na temat celowości tych badań. Może gdzieś pogrzebię.
#3169
od października 2005
Czyżby były już rozpatrywane nadwyżki chronionych gatunków zwierząt?
No to może czas na bobra i kormorana?
Rysiu, małe sprostowanie.
Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Środowiska z dnia 11 marca 2005 r. w sprawie ustalenia listy gatunków zwierząt łownych, łoś jest do nich zaliczany.
Co nie przeczy temu że jest objęty całoroczną ochroną.
Powody takiej decyzji raczej są stare jak świat .
Zajrzyjcie jeśli kogoś interesuje do artykułu na stronie:
http://info.wiara.pl/doc/450005.Odszkodowanie-za-losie
Artykuł stary ale problem jak najbardziej aktualny:-(
(wypowiedź edytowana przez mirek63 22.listopada.2010)
#6131
od stycznia 2007
Od 2001 roku w Polsce obowiązuje w odniesieniu do łosi moratorium, czyli całoroczny zakaz strzelania do nich, ale to nie oznacza tego samego, co gatunek chroniony.
#3173
od października 2005
Czyli co? Można ich zabijać, byle nie strzelaniem?
Krótko mówić i nie wdając się w zawiłości naszego prawa, które czasem trudno zrozumieć można rzec tylko tyle:
-ministerstwo objęło łosie całoroczną ochroną w związku z czym odstrzał łosi został wstrzymany.
Nie jest to jednak gatunek chroniony.
Tym samym ministerstwo może ten zakaz uchylić i zezwolić na taka ewentualność o jakiej mowa powyżej.
Bobry i kormorany natomiast są gatunkami chronionymi co w sumie można by tak rzec, daje im wyższą pozycję w hierarchii.
Jeszcze kilka słów wyjaśnień odnośnie problemu nadwyżki w populacji łosia.
Ministerstwo wprowadzając całoroczną ochronę łosia, tym samym zabrało kołom łowieckim możliwość regulacji ich liczebności i tym samym jednocześnie zdjęło z tych kół odpowiedzialność za szkody wyrządzane przez ten gatunek. Teraz ta odpowiedzialność spadła na Skarb Państwa który w tym przypadku reprezentuje odpowiednie Ministerstwo. Sprawa jest więc prosta. Wszystko rozbiega się o pieniądze na odszkodowania.
#6132
od stycznia 2007
A propos nadwyżki populacji łosia. Strategia ochrony łosia, w tym ocena, czy mamy już do czynienia z nadwyżką populacji, czy też nie, nie jest jeszcze opracowana. Gdzie o tym czytałam, już nie pamiętam gdzie, bo wyszukiwałam informacje o łosiach w necie w różnych miejscach.
Spotkałam się z opinią, która do mnie przemawia, a którą można streścić tak - "regulacja" populacji metodą odstrzału to właściwie selekcja negatywna, bo który myśliwy będzie strzelał do słabego czy chorego zwierzęcia, skoro zależy mu na pięknym trofeum, takim jak chociażby łosiowe łopaty. Selekcja naturalna eliminuje słabe osobniki, polowanie raczej odwrotnie. Nie chcę ferować sądów, bo na pewno za mało o tym wszystkim wiem, ale czy nie ma w tym trochę racji?
A co do łosi biebrzańskich, kto wie, prawdopodobnie najbardziej rozchodzi się o te pieniążki za odszkodowania ..... :-( I przez to mają ginąć łosie z unikalnej genetycznie linii biebrzańskiej?
Basiu zarówno regulacje prawne jak i całe myślistwo jest niedoskonałe.
Aby domagać się jednak czegoś zniesienia, zaprzestania, zmiany, itp, należałoby najpierw przedstawić jakieś bardziej rzeczowe rozwiązanie. Jak do tej pory z ust ludzi zajmujących się ochroną przyrody padają tylko słowa krytyki i protestów ale nie słyszałem jeszcze żadnego logicznego pomysłu.
Co do tego linku prowadzącego do książki Zenona K. to nawet nie mam zamiaru jej czytać. Za późno na wylewanie łez. Pewnie skuszony wizją, stania się prawdziwym mężczyzną wziął fuzję do rąk i strzelał co popadnie a teraz gdy w kołach łowieckich coraz więcej trzeba pracować na rzecz ochrony zwierzyny a nie polować, "olał" to wszystko i chce stać się "lepszym człowiekiem".
Znam doskonale ludzi z krytykowanych przez niego kręgów i nie ma tu mowy o strzelaniu zwierząt tysiącami do których w wywiadzie Z. K. sam się przyznał. Z jego wypocin przed kamerą wyciągnąłem tylko jeden wniosek.
Ten człowiek tam nie pasował ponieważ wstąpił do koła łowieckiego tylko po to żeby zabijać. On to po prostu uwielbiał. Kiedy to się skończyło próbuje znaleźć usprawiedliwienie i rozgrzeszenie dla własnych czynów.
Jedna wielka obłuda i gra pod publikę, z nadzieją że ktoś sie na te łgarstwa da nabrać !!!
Jeśli chodzi o kaczki to czy naprawdę uważasz że kaczka krzyżówka jest zagrożonym gatunkiem,- bo to na nią prawie w 100% polują myśliwi. Jest jej pełno i jakoś lata polowania na nią wcale nie zmniejszają jej populacji. Powiem więcej. Okazało się, że jest jej tak u nas dobrze że z każdym rokiem coraz większa część populacji nie ma zamiaru opuszczać nas nawet na zimę.
Co do powtarzania lęgów nie jestem zbyt dobrze poinformowany więc wolę się nie wypowiadać. Podejrzewam jednak, że jeśli nawet faktycznie tak jest, to potomstwo z tak późnego lęgu ma naprawdę bardzo znikome szanse na przetrwanie zimy:-(
Już od dobrych kilkudziesięciu lat interesuję się losem naszych rodzimych gatunków zwierząt i mogę z całą stanowczością zagwarantować Ci że z powodu działalności kół łowieckich( czyli ogólnie ujmując Polskiego Związku Łowieckiego) żadne zwierzę nie zginęło z listy żyjących na terytorium Polski.
Z kolei mógłbym szerzyć przykłady szkód jakie wyrządziły środowisku decyzje ministra podparte właśnie opiniami takich pseudo-e... jak kochany pan Zenon.
Sami wiemy do czego doprowadziła decyzja ministra, nie dodania bobra do grona zwierząt łownych. Może minister chętnie i pozbył by się problemu i podjął taką decyzje gdyby nie sprzeciwy ludzi od ochrony przyrody.
Oprócz tego sprawa kormoranów o czym wspominał Rysio.
Ja dorzucę jeszcze od siebie decyzje ministra które doprowadziły do wyniszczenia norki europejskiej.
Jak by dobrze poszperać to jeszcze znalazło by się kilka innych bardzo "trafnych" decyzji popartych opiniami naukowymi.
#3176
od października 2005
Basiu - masz za miekkie serce :-) Jak już słyszysz, że coś trzeba zabić, ustrzelić czy coś w tym stylu - szukasz dla tych biednych istot ratunku. Tacy ludzie jak Ty też powinni być na tym świecie ale i tacy, którzy bez mrugnięcia okiem zastrzelą jak jest taka potrzeba. Te dwie skrajnie różne osoby się uzupełniają.
Bobry - nie powodzie, ale te biedne ołówki nad wodą. Kormorany - nie, że czarne, ale ich paskudny charakter - zabijać ryby dla zabawy. I jednych i drugich już tak dużo, że podgryzają drzewa iglaste, bo z liściastych już zostały ołówki, zaś czarna tafla wody od kormoranow - to dzisiejszy polski pejzaż.
Stada łosi oglądałem już w latach 80-tych XX wieku nad Biebrzą. Były też pod ochroną. Byłem na rybach tam w okolicach Osowca. Oglądalem tam też szopy, które z trzcin wyszły do porannej toalety nad brzeg Biebrzy. To był ostatni mój kontakt na żywo z łosiem i szopem.
Pierwszego bobra oglądalem w okolicach Przewięzi nad dzikim skrytym jeziorem w lesie, gdzie zaczailiśmy się na liny. Dzisiaj są w naszych stronach i to bardzo liczne. Można powiedzieć, że szybciej tu bobra zobaczysz niż polną myszkę.
Można napisać - triumf, zwycięstwo - odzyskaliśmy cenne gatunki zwierząt, które były na wyginięciu. Tylko i brak i nadmiar - to te same bolączki. Praktycznie już wszystko jest pod całkowitą ochroną, prócz kaczki, bażanta i ... winniczka :-) Sarna, jeleń dzik czy zajac, to praktycznie zwierzęta już hodowane przez koła myśliwskie. Tak samo i łoś - więc dlaczego nie zostawić tego łosia pod opieką tych kół?
Trochę zazdroszczę im tego prężnego związku. My wękarze, też mamy swoj związek. Niestety raczej nic pozytywnego o nim nie moża napisać :-( Efekt taki, że rezygnuje się z tego towarzystwa.
Widzisz Basiu - sa rózne punkty widzenia. Nie wiem, czy należy łosie zdziesiatkowac czy nie. Niech o tym decydują Ci, którzy się na tym znają. Jak popatrzysz wokoło - wszedzie chcą decydować o czymś ludzie, nie majacy wykształcenia w tym kierunku. Popatrz na listę wybieranych ludzi do zarzadów gmin itd. Czy oni mają wykształcenie odpowiednie do zarządzania? Nie. Oni chcą tam się znaleść, bo otrzymają wynagrodzenie za obecność. Nie dziw sie zatem, że ja już nie wchodzę w żadne listy i petycje. Nie angażuję się w obronę czy atak na kogokolwiek. Ja już nie wierzę w Polskę, którą zarzadzają wykształceni do tego ludzie. A zaczęło się od władzy danej elektrykowi :-(
Basiu, może faktycznie nie byłaś w miejscach gdzie królują bobry. Wcale nie rozchodzi sie tu o niszczenie umocnień wodnych. Na to jest rada. Możemy je wybetonować i po sprawie.
Ja doskonale pamiętam jak wyglądały brzegi rzek 30 lat temu a jak wyglądają teraz.
Zapałki to bardzo dobre określenie dla tego co pozostało po wierzbach o metrowych pniach. Poza tym, rozkopane brzegi a rzeki zamulone, co spowodowało zwolnienie biegu wody, a to z kolei sprzyja nadmiernemu rozwojowi roślinności wodnej. Zmienia się całkowicie charakter cieku. Zmieniają się gatunki ryb. Rzeki są pełne pijawek które przysysają się do ludzi podczas kazdej kąpieli. Przezroczystość wody spadła z 1.5 m do 15 cm. I wcale nie jest to wina rozwoju przemysłu którego w górnym biegu rzeki Narew na próżno można by szukać. Tak wygląda jedna z moich ulubionych rzek.
Przyjedź do Supraśla a zobaczysz moją drugą ulubioną rzekę a nad nią drzewa których pnie są poowijane drucianą siatką. Gdyby nie ona już by ich nie było. Czy to jest normalne?
Basiu, ludzie którzy określają się obrońcami przyrody są chyba ślepi jeśli nie widzą przyczyn takiej a nie innej sytuacji. Domagają się pozostawienia przyrody samej sobie i nie ingerencji człowieka w jej rozwój. To jednak co sie dzieje nie ma nic wspólnego z naturalnym rozwojem bobra. To my ludzie, stworzyliśmy im tak dogodne warunki do rozrodu więc już nie pora mówić o naturalnym rozwoju bobra. Powiedzieliśmy"A", musimy więc i powiedzieć "B"'
Wytłumaczę Ci to na konkretnym przykładzie a mianowicie dotyczącym górnego biegu rzeki Narew.
Bobry w tej rzece występowały juz od czasu kiedy sięgam pamięcią. Populacja jednak tego " futrzaka" utrzymywała się cały czas na niskim poziomie nie zagrażającym w niczym nadrzecznej roślinności. Przyroda sama potrafiła się regenerować i wszystko było OK.
Więc co spowodowało tak gwałtowny rozwój jego populacji?
Otóż sprawa jest bardzo prosta. Człowiek jest tym czynnikiem a dokładnie jego gospodarka wodna.
Aby zrozumieć zawiłość tej sprawy, najpierw musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: - gdzie mogą osiedlić się bobry?
Otóż podstawowym warunkiem jest to, że miejsce nie może być zalewane podczas wiosennych roztopów. Do 1990 roku, takich miejsc nad rzeką Narew było bardzo mało. Dwa razy do roku rzeka wylewała tworząc 2-3 kilkometrowe rozlewiska. Z rzadka na tych rozlewiskach wystawały wysepki suchego gruntu gdzie mógłby bóbr się osiedlić. Sprawa jednak nie przedstawiała się dla niego tak wesoło ponieważ po zejściu wód z rozlewisk, gdyby się tam osiedlił pozostałby bez dostępu do wody a to już dyskwalifikowało dane miejsce do zamieszkania. W grę wchodziły w takim przypadku tylko wysokie skarpy które nie były nigdy zalewane a jednocześnie położone tuż obok głównego koryta rzeki. Jeszcze raz nadmienię, że takie miejsca występowały niezmiernie rzadko. To był podstawowy powód hamujący rozwój populacji bobra ponieważ doskonale pewnie wiesz że bóbr nie ma naturalnego wroga.
Pech jednak chciał że 1990 roku na rzece Narew powstał sztuczny zbiornik wodny-Zalew Siemianówka. Wody rzeki Narew , od tego momentu płyną już posłusznie korytem , nie zalewając nadrzecznych łąk. Od tego też momentu, wszystkie skrawki brzegu tej rzeki stały się doskonałym siedliskiem dla bobra.
Nie mówmy więc, że taki stan rzeczy jest naturalny.
Zaraz mi zarzucicie, że po co bobru suchy teren skoro potrafi budować żeremia.
Tak to prawda, ale żeremie nie wszędzie też da się wybudować a bóbr znacznie chętniej osiedla sie w norach, rytych w brzegach zbiorników wodnych. Sięgają one nieraz po 10 m wgłąb lądu i stanowią cholerne zagrożenie nawet dla ludzi. Już kilkakrotnie byłem świadkiem połamań kości po wpadnięciu do takich nor. Spotkało to nawet i moich bliskich. Ziemia miejscami zapada sie pod człowiekiem na głębokość do 1.5-2m.
O wjechaniu sprzętu rolniczego w celu obkoszenia brzegów rzek nie ma nawet co wspominać. Nikt nie zaryzykuje utraty sprzętu a czasem i zdrowia.
To trzeba zobaczyć na własne oczy aby uwierzyć. Niedowiarków chętnie zapraszam do mnie. Gwarantuje duże emocje, z góry jednak proponuję na wszelki wypadek, dobrze się ubezpieczyć.
Basiu myśliwi nie są zainteresowani w tej chwili odstrzałem bobra. Oni prowadza gospodarkę zwierzyna która im została powierzona, czyli zwierzyna łowną. Bóbr do niej się nie zalicza. Ministerstwo juz kilkakrotnie występowało do kół łowieckich z apelem o pomoc w rozwiązaniu problemu bobra. Problem więc jest i to znaczny ale nie każdy chce go widzieć.
Myśliwi w tej chwili nie chcą redukować populacji bobra. To całkowicie nie leży w ich interesie. Kilkadziesiąt lat temu, gdy populacja bobra była na dość jeszcze przyzwoitym poziomie, myśliwi wyrazili chęć kontroli ilości bobrów. To jednak wymagało od ministerstwa wykreślenia bobra z listy zwierząt chronionych i wciągnięcie go na listę zwierząt łownych. Sprzeciwy, wiadomo jakich organizacji, doprowadziły do tego, że teraz minister "obudził się z ręką w nocniku".
#6136
od stycznia 2007
Mirku, dziękuję za tyle informacji o bobrach :-)
Powiem, tylko trochę przewrotnie, wiedząc tyle o bobrach może jesteś właśnie odpowiednią osobą, by uczestniczyć w organizowaniu współistnienia bobrów i ludzi :-)))
Spacerując do jednej z moich grzybowych miejscówek (tej z m.in. Lentinus cyathiformis) przechodzę w pobliżu bobrzej tamy i zawsze sobie na nią spoglądam podziwiając kunszt tych gryzoni :-)
Dziś czytałam (link podam ewentualnie jutro) jak pewien rolnik próbował odsunąć bobry od swojej łąki, a w końcu je zaakceptował i zyskał "darmowe nawodnienie" dzięki harmonijnemu układowi - bobrza tama i odwodnienie od nadmiaru wody :-)
Często w wyniku bobrzej działalności powstają sprzyjające warunki dla bytowania ciekawych, rzadkich gatunków ptaków.
Pijawki, wiem, nie są zbyt miłym stworzonkiem, jednak są w Polsce chronione, a ocena ich zagrożenia wg Czerwonej Listy IUCN to LR/nt (niższego ryzyka/bliskie zagrożenia).
Gdzie indziej czytam, jak to drzewiej bywało - hodowano bobry dbając nawet przez dobór bobrzych rodziców o kolor ich futerka, które z bobrów pozyskiwano.
Myśliwi nie są za tym, by bóbr był zwierzyną łowną. Musieliby wówczas płacić za szkody przez nie poczynione, a skoro bobrów wiele, to i szkód wiele, a na to rzeczywiście nie byłoby ich stać.
Wiem, wiem, dotykam po troszeczku różnych zagadnień, bawię się tematem, który być może dla wielu ludzi nie jest zabawny. Ale chętnie jeszcze poczytam, pooglądam (wczoraj emitowana Dzika Polska była poświęcona Podlasiu, bobrom i łosiom), by się jeszcze czegoś o bobrach dowiedzieć :-)
#6148
od stycznia 2007
Zachodniopomorskie Towarzystwo Przyrodnicze wykonuje obserwacje żubrów metodą "podsłuchu" za pomocą obroży telemetrycznych, żubry mają zakładane te obroże po to, żeby monitorować ich poruszanie się i ulubione miejsca przebywania, wynikają z tego bardzo ciekawe obserwacje, a dodatkowo wnioski do kontrolowania żubrzych siedlisk w powiązaniu z lokalizacją siedzib ludzkich (właśnie trwa program na TVP Historia). Doświadczenia z takich obserwacji mogłyby być fajnie wykorzystane do obserwacji np. łosi w BPN, czyż nie?
:-)