#2179
od października 2007
Już?... Ja jeszcze instalacji karmnikowych nie zamontowałam, jako że kwiatki wciąż kwitną w skrzynkach i jedzenia wszędzie wbród [tak, jestem zwolennikiem właśnie takiej, rdzennej, staropolskiej pisowni, bo w bród to się rzekę przechodzi, a w brud można wejść po kolana na wysypisku].
Jak karmnik z przydatkami powróci, to z tłuściejszych kąsków będzie i świński ogonek, i kawały słoninki na różne sposoby zamontowane - dla wróbli, sikorek, kawek, gawronów, mew... Każdy je inaczej, ale sikorkom właśnie na długich uzdach trzeba wieszać, bo inaczej konkurencja wykoleguje, a tak - nie dadzą rady. Choć ja wieszam "z podpórką", tzn. żeby żeberko balkonu było w pobliżu, bo wtedy słoninka mniej się buja i ptaszynka mniej energii musi zużyć na balansowanie :-) Wróble i reszta i tak się nie załapią na taki dyndający kąsek - za ciężki brzuszek i pazurki nieodpowiednie ;-)
#2180
od października 2007
Jolu, to jest świeża słoninka? W Zachodniopomorskiem o tej porze roku jest jeszcze ciepło, a kiedy nie ma mrozów co noc, słonina i mięso bardzo szybko się psują, dlatego ja u siebie jeszcze nic takiego nie montuję.
#195
od października 2006
Moi bracia mniejsi już trzecią kulę w tym sezonie oprawiają. I to taką największą. A co ciekawsze, wróble razem z sikorkami ją wcinają. Pięć lat temu przylatywała jedna-dwie pary, teraz jest bardzo tłoczno i w karmniku i na kuli. Przylatuje ich kilkadziesiąt dziennie plus wróble, albo coś bardzo podobnego.
Moja suczka amatorka orzechów rozgryza orzechy spadajace z drzewa, a sikorki je wydziubują. Siedzą na brzegu dachu na garażu i obserwują psa. Ptaszki dokarmiam dopiero wtedy, gdy spadnie śnieg.
#5228
od kwietnia 2004
W tym roku. To u mamy.
Nie ruszy? Żadne?
Mama opowiadała o wronie, która sobie łapą przyciągnęła sznurek ze słoninką i dziobała.
U nas potrafiły sroki sobie radzić ze słoninką na balkonie, póki Rysiek nie zmienił sposobu mocowania.
#2181
od października 2007
A ja dokarmiam wszystkie gatunki, dlatego na konstrukcji balkonowej mam tak wiele i na różne sposoby, strategicznie zamontowanych mięsno-tłuszczowych "karmników". Trzeba uwzględnić fakt, że jeśli para kawek pożywia się na słoninie, to sikorki tuż obok nie przysiądą, trzeba im przywiesić niżej, tak żeby mniej sprawnie manewrująca w locie kawka nie miała szans na sikorkę zapolować i rezygnowała z miejsca. A wróble i tak się pożywią ochoczo na słoninie, kiedy nie ma innych "drabinkowych".
Co prawda trudno w owym grafiku uwzględnić fakt, że głównym zamierzeniem konstruktora owych paśników jest przywabienie... totalnie przerażającej wszystkich gości, pełnomorskiej mewy o rozpiętości skrzydeł półtora metra :-)))
I wyobraźcie sobie, że w zeszłym roku mi się udało!!!
Wspaniały przybysz, goszczący u mnie na balkonie (nie powiem, że w karmniku, bo jak raz przypadkiem to przecudowne mewsko usiadło na drewnianej konstrukcji dla ziarnojadów, a potem rozprostowało skrzydła, to drewno jękliwie zatrzeszczało listwy nośne wygięły, a albatrosowaty amator prosiaczkowego ogona spojrzał bardzo niepewnie w dół i natychmiast przesiadł się na żerdkę metalową) - ten ptak to moja Mrija s Burana. Marzenie przybyłe z zamieci. Gdyby nie te gwałtowne opady śniegu, a potem temperatury -20, to pewnie by się nie skusiła, a tak - w ekstremalnych warunkach, kiedy nie mogła mi wyżerać normalnych klientów z karmnika, przylatywała, SIADAŁA i jadła świninkę systematycznie chyba przez cztery dni, dopóki nie zaczęło się ocieplać. To mój największy sukces karmnikowy :-)