Po całodziennym grzybobraniu, po obfitej obiado-kolacji i sortowaniu zbiorów zlotowi grzybofisie gromadzili się w celu nieco innego fisiowania - śpiewania do północy, a nierzadko dłużej. Oldi, zgodnie ze swoimi zapowiedziami przywiózł gitarę i mnóstwo piosenek o biesiadnym charakterze, a przyznać trzeba, że do roli wodzireja przygotował się znakomicie...
Zanim wszyscy się nie zgromadzili czas na rozgrzewkę
Nie trzeba tego udawadniać, ale najlepiej się śpiewa przy piwku i innych napojach...
Mirek od czasu do czasu wychwytywał co ciekawsze scenki
ja też nie leniuchowałem...
a ja się jeszcze jednego napiję...
...a mnie się chce już spać...
dla Jolki za małe były kieliszki i szklanki... w takim pucharze więcej się zmieści, no i trunki lepiej smakują...
gdy śpiew na chwilę umilkł, Ania anonsuje: "...a teraz ja wam zaśpiewam, ale to będzie trochę frywolne"
zaraz potem Gienek gromko woła: " może być nawet bardzo frywolne, a ja wam od ręki udzielam absolucji" ... no więc było też frywolnie i bardzo wesoło...
śpiewanie sięgnęło zenitu, kiedy z gitarą przyjechał Włodek i rozpoczął edukację muzyczną... w krótkim czasie udowodnił, że przez kilka minut można się nauczyć grać na dowolnym instrumencie - i miał rację
np. na skrzypcach
np. na puzonie
np. na dudach
np. na flecie
i na wielu innych instrumentach
inną formą śpiewania była piosenka obrazkowa... najpierw odtwarzana z odręcznie sporządzonego schematu, ale na drugi dzień pojawiła się w wydaniu profesjonalnym... no i lżej się ją śpiewało
w chwilach przerwy i aby palce odpoczęły, gitarami zajęły się dzieci. Granie na gitarach było nieraz tak ostre, że Oldiemu dwukrotnie pękały struny.
Małgosia ze swoim nierozłącznym atrybutem, który został nazwany berłem... no bo do berła ta czubajka była bardzo podobna...
no, a skoro się berło posiada, to potrzebna jest też korona... tak więc Małgosia została KRÓLOWĄ IV ZLOTU BIO-FORUM
Jam to wszystko wychwycił i opisałem wiernie tak, jak to widziałem... no bo po piwku różnie się widzi...