Okiem krakowskiej Pomorzanki - cz. II
#3059
od października 2005
Paula - owszem, zbierała grzyby. Ja tylko wywalałem jej ''grzyby dopełniacze'', których nie potrzeba było brać. To maślak sitarz, który zbiera się jak już nie ma co zbierać :-)
Paula ze swoim prawdziwkiem - ale była szczęśliwa :-)
Bardzo fajnie nam się razem zbierało, chociaż raz się przestraszyłem, ale to zostanie między nami :-)))
Sarniaków było od groma, co jakiś czas pokazała sie grupa po kilka a nawet kilkanaście osobników. U nas ich nie ma i nie zbieram ich. Podobno są pod ochroną, ale i tak, nie wiedziałbym co z nimi zrobić ( opcja najsmaczniejsza ).
Tak zastanawiam się nad tą ochroną. Są rejony w Polsce, gdzie licznie występuje siedzuń i tam raczej podgrzybek powinien mieć ochronę. Są jak zauwazylem w Ocyplu, masowo występujące sarniaki a borowik ceglastopory powinien być pod ochroną. Chętnie przeczytałbym opinię ( naszych z bio ) mykologów, co o takich przepisach ochrony sądzą.
#121
od marca 2008
Tak, Rysiu, u mnie sarniaków nie uświadczysz, ale na Kaszubach - okolice SWORNYCHGACI - tam to już były przerażające ilości!!!
Tam musiałam uważać, żeby jakiegoś przez pomyłkę nie nadepnąć, albo laską nie potrącić!!!
A siedzuni u mnie po prostu - ZATRZĘSIENIE!!!
#543
od lipca 2007
Jak byłam raz w Puszczy Nadnoteckiej, to sarniaki w pewnych partiach lasu tworzyły dywan. To był taki typowy przemysłowy, młody las sosnowy.
W moim ulubionym lesie siedzuni też coraz więcej a ceglaka coraz mniej. Za to pojawiły się mleczaje chrząstki i gąsówki nagie, które co prawna pod ochroną nie są, ale których tam do tego roku nie widziałam. Z gąsówek bardzo się cieszę, a mleczaja ma zamiar wypróbować w zalewie octowej.
#3067
od października 2005
Co do mleczaja chrzastki, skontaktuj się z Jolką. Ona robiła doświadczenia i może Ci coś na ten temat napisać.
#2152
od października 2007
Małgoś, przyznaj no się szczerze - jako narzędzie niewolniczej pracy nazbierałam więcej WASZYCH JADALNYCH, któreście mi nakazali niczym para ekonomów, niż oboje razem wzięci zdołaliście wypatrzyć - ten jeden wielki prawdziwek trafił do Małgi, a 10 litrów podgrzybków do Rysiowych przetworów :-)
Normalnie to dyktatura grzybowozbieracza była, nawet delikatnego, fioletowego wrzosa mi z wiaderka wyrugowali, choć to kwiatek celowo zebrany był, bo ja kwiatki lubię! Selekcja niczym w... nie będę porównywać, ale pamiętajcie - historia Was osądzi ;-P ;)
Co do sarniaka - Rysiu, Małgi i Mariuszu: bardzo się cieszę, że po raz pierwszy w życiu mogłam go podczas naszego grzybobrania zobaczyć, to był dla mnie gatunek znany tylko z atlasów.
Przyznaję się również dobrowolnie, że jako jeden z ostatnich opuszczających Ocypel uczestników, usłyszawszy od właścicielki, że "wystawka" pójdzie do kosza, zwinęłam, czyli zakosiłam z tego stołu trochę okazów ;-)
Mleczaj chrząstka jest bardzo ściśle powiązany z trzema czynnikami: drzewa (dąb, buk, towarzystwo sosny, świerka), podłoże (musi być żyzne, ten mleczaj, moim zdaniem, jest wskaźnikiem dobrej jakości gleby, nawet jeśli na taką z pozoru nie wygląda) i aktualny klimat. Ale jak już podrośnie, to dalej tylko mróz może go powstrzymać przed osiągnięciem gargantuicznych rozmiarów.
#135
od marca 2008
Paula, Twój wrzos nie został wyrzucony, ale Ty chyba o nim zapomniałaś!!!
Poza tym Twoje gołąbki raczej by nie przeżyły dłuższego transportu, a zmaltretowane i tak zostałyby wyrzucone w Ośrodku!!!
Szkoda byłoby Twojego dźwigania... ;-)
Mam nadzieję, że w przyszłym roku "powczasujemy" dłużej i będziesz mogła te swoje gołąbki przyrządzić tak jak umiesz najlepiej....
Ja już planuję przyszłoroczny urlop.... ;-)
A w moich lasach ruszają znowu młode siedzunie sosnowe...
Podgrzybki już starawe, opieńki w każdym stadium rozwoju i młodziutkie czubajki kanie i czerwieniejące... :-)
#2153
od października 2007
To był już drugi wrzos, następca pierwszego ;-)
Małgoś, oczywiście żartowałam, mieliście rację z tym utylitaryzmem, bo nie zdążylibyśmy przyrządzić zebranych "mniej szlachetnych". Ja lubię gołąbki świeżutkie, króciutko podsmażone. Ale usłyszałam od doświadczonych grzybiarzy, że sitarze po ususzeniu są świetne, najlepiej je zmielić - ponieważ są bardzo pospolite, więc to znacznie tańszy surowiec niż podgrzybki, nawet jeśli mniej aromatyczny, to wystarczy dodać więcej do potrawy i już :-)
#3071
od października 2005
Sitarze, są jak już pisałem gdzieś, dobre w warunkach, kiedy nie ma podgrzybka, czerwonego kozaczka, borowika czy pstrego. Jeśli zaś podgrzybka sporo, to po co suszyć sitarza, skoro podgrzybek ma lepszy aromat i nie potrzeba go aż takich wielkich ilości do uzyskania właściwego smaku. Tak obrazowo - jedna wielka suszarka podgrzybka, to tak jak dwie takie same suszarki sitarza - a czy prąd do suszarki jest za darmo? Czy ilość czasu spędzonego do przygotowania tych grzybków to ten sam czas? Czy ciężar dźwiganych grzybów jednych i drugich - też jest ten sam?
#2154
od października 2007
Sitarze lżejsze :-P A z dźwiganiem nie ma problemu - pływam, roweruję, boksuję, tańczę, ad hoc staję na rękach. Silna ze mnie foczka. Rysiu kochany, na rękach bym Cię spokojnie i bardzo chętnie przez próg przeniosła... i jak dobrze pójdzie, to na następnym zlocie to zrobię! ;)
Przy okazji - żywię nadzieję, że masz zbyt wielu uwag do mojego sposobu zbierania. Czyli że nie przeklinałeś mnie w żywy kamień podczas obróbki zebranych przeze mnie podgrzybków:) U mnie właśnie tak się zbiera, czyli jak młode i zdrowe, to się delikatnie oczyszcza i oskrobuje. Cięcie zdrowych podgrzybków w lesie uznawane jest za barbarzyństwo. Można to robić dopiero w domu;)
#136
od marca 2008
Paula, nie obiecuj tego noszenia na rękach, bo pewnie będzie za dużo chętnych... ;-)
A Twoje grzybki to się pomieszały z Rysiowymi, to NIKT pewnie nie klął ani na Ciebie ani na Twoje grzybki!!!
#3072
od października 2005
Paula tylko o mnie pisała - a nie o innych :-)
Ale jak ma tyle niespożytych sił, to.... może i innych ponosi???? ;-)
#3075
od października 2005
Uuuuu! Czyżby jeszcze ktoś chciał mnie ponosić ? :-))))
Tak poważnie pisząc - odradzam wszystkim. BHP nie pozwala dźwigać kobietom takich ciężarów. :-)
Rysia strach obleciał?Czy obawa:co będzie jak mnie wywali!?
#2157
od października 2007
Rany, dziś to już nic bym nie udźwignęła, wypełnia mnie przenica durum w różnych postaciach... Zainspirowana reklamą pt. "festiwal makaronowy w Pizza Hut" postanowiłam zwabić moich przyjaciół do tego przybytku, bo drzewa na opał nie trzeba nosić, komary nie gryzą, ciepło jest, i małe dziecko można zabrać. Stał się cud - udało mi się w jeden dzień (no, grunt szykowałam przez dni parę), a to naprawdę niełatwe, jeśli nie ma tzw. "jednorazowej i niepowtarzalnej oficjalnej imprezy kulturalnej" (teatr, koncert, festiwal, przegląd) bo jesteśmy cholernie wszechstronnie ciut ADHD - ja do drugiej rano na ognisku, a w dzień do 17 na rowerze w Lesie Arkońskim, Karol dziś od przedpołudnia na paralotni w Dąbiu (ja w związku ze zmęczeniem musiałam odpuścić i nie pojechałam, ale i tak się nie nalatali, bo warunki były kiepskie, zero prądów wznoszących, tylko nową wyciągarkę dobrze przetestowali - i chwała Bogu, bo sami ja robili, silnik od volkswagena), Rafał przed południem na jakichś targach antyków, Marta do późnego popołudnia na Miedwiu... Jednak zebrałam ekipę i w pięć osób dużych licząc z Anią (synek Marty wolał sałatkę, ba, lubi groszek) w ciągu 4 godzin spróbowaliśmy chyba 13 rodzajów makaronów.
I wiecie co? Najsmaczniejszy był oczywiście ten z grzybkami! :-)))
Kolejne miejsca - z suszonymi pomidorami, serem pleśniowym i lasagne, ale pozostałe... Cóż, w Pizza Hut chyba lepiej zamawiać pizzę, jednak grzybki po raz kolejny udowodniły, że rządzą ;)
(wypowiedź edytowana przez mykola 11.października.2010)
Paula! Jesteś mistrzynią reportażu!Dowiedzieliśmy się z niego:
1.kto lubi groszek
2.kto robił silnik do wyciągarki,
3.kto latał na paralotni,
4.kto pedałował,
5.kto na żaglach był,
6.kto za antykami rozglądał się ,
7.jakie warunki atmosferyczne w Szczecinie,
8.co oferuje Pizza Hut,
9.kto odsypiał nocne harce przy ognisku,
10.kto ma ADHD lub tylko je u siebie podejrzewa!
W kilku zdaniach ,TYLE informacji!Super!Tak dalej!