Jak tu się rodzinnie zrobiło! Same piękne dzieciaczki. Moje maleństwo jeszcze nie zna się na grzybach, ale nie wiem, co ma z Pimpka (i dlaczego), bo ją fascynują nie wielkie dorodne kanie, tylko takie malutkie twardzioszki i inne grzybóweczki, tudzież szyszkóweczki.
Dziadek, jak sama nazwa wskazuje służy do uprawiania z dzieckiem gimnastyki. Bez tego nie ma wizyty.
U babci w kuchni trzeba się naharować, jak wół i tłuc w moździerzu pieprz i ziele angielskie. To jest już rytuał.
Potem kąpiel w ogromnej wannie, mycie jej wszystkimi środkami łagodnie myjącymi, jakie są w domu. Za pomocą gabki do mycia okien i szczotki do mycia pleców. Dziecko wie lepiej, co czemu słuzy. Potem ganianie po pokoju w ręczniku kąpielowym (albo i bez) przez conajmniej pół godziny. Inaczej nie jeździłoby się pewnie z taką przyjemnością do dziadków.
Komputerem też się bawimy, ale babcia nie ma takiego zdjęcia cyfrowego.
A teraz pięknie się Wam kłaniamy. I do następnego...