No i wszystko ma swój koniec...
to ostatnie fotki, na podstawie których chcę pokazać, co nas najbardziej integrowało. Oczywiście stołówka i wyborne jedzenie, które nam serwowali gospodarze
Serwowali także różne smakołyki sami ZLOTOWICZE przywożąc ze sobą skomplikowane przetwory grzybowe i nalewki, których nazw już nie pamiętam, ani co kto serwował. Co chwilę ktoś przynosił coś nowego i tak przy każdym posiłku. Nalewki na Cantharellus cibarius, czy Laccaria amethystina, jeśli mnie pamięć nie myli, zimne piwo z beczki, które Dorota serwowała, śliwki Gaborsona (niezapomniane)... co jescze degustowałem???...kto pamięta, kto mi przypomni???
Finałem tych degustacji był również tort dla nowożeńców Arka i Ewy
Absolutnum hitem, był dzik uroczyście wwieziony na stołówkę...no, ale tego smaku i aromatu się nie zapomina, ani tego, że kto miał życzenie mógł dostać repetę. Ja miałem i dostałem i dalej degustowałem różne nalewki, a Old_Rysiu bardzo sie starał, czy mi czasem piwka od Doroty nie zabraknie...Tego się nie da opisać
TO TRZEBA PRZEŻYĆ Czas na małą refleksję:
Pomysł organizowania Zlotów okazał się poraz kolejny niezwykle owocnym przedsięwzieciem.
Wspaniała atmosfera, niezwykła perfekcja w przygotowaniu tak bogatego w wydarzenia przedsiewzięcia w osobach Mirka i Mirki (Mirki2) i Wojtka (Gaborsona) sprawiły, że już odbyły się wstępne rozmowy, gdzie będzie następny Zlot i co z niego wyniesiemy, oprócz pełnych żołądków, zebranych grzybów i ubogaconej wiedzy o grzybach...
Kochane Mirki 2 - jeszcze raz dziękuję za ochraniacze. Przydadzą się na pewno przy poszukiwaniu tych maleńtasów, przed którymi trzeba schylić głowę ku ziemi.
Dziękuję wszystkim za wszystko - było z Wami cudownie...