....dziwne , sójki są wyjątkowo ostrożne .....
...może chora ...???
#630
od listopada 2006
To pisklak. Ma jeszcze słabo zabarwione lusterka (o ile u sójek również tak się te pióra nazywa). Spotkałem raz taką bidulę na gałęzi, nisko nad ziemią. Stara lata wówczas w okolicy i kracze. Ale żeby już w maju? Natomiast z czerwca, przed kilku laty pamiętam takie spotkanie
#3076
od stycznia 2007
Tak, to było w maju, zresztą na Dolnym Śląsku, na stoku Raduni, leżącej niedaleko Ślęży :-))) Dokładnie 24 maja :)
#3077
od stycznia 2007
Swoją drogą, ciekawe co sobie ten sójkowy pisklak myślał o pewnej dwunożnej, bezskrzydłej istocie z jednym wielkim czarnym okiem krążącej wokół niej na palcach ;-)))
#633
od listopada 2006
Myślę, że najpierw łudziła się że to jednak nie o nią Ci chodzi, tylko o jakiegoś grzyba ;)
Swoją drogą, moja też na sośnie siedzi.
#1061
od października 2004
Ja miałam podobną sytuację z kawką w ubiegłym roku. Usiadła na balustradzie mojego balkonu i tylko sie mi przyglądała jak podsuwałam jej okruchy chleba (zresztą nie chciała jeść). Potem odfrunęła, miałam wrażenie, że trochę niezdarnie.
Witaj Alek "Monsik"
:-)
#958
od października 2007
Sójki wyjątkowo ostrożne?
No, ludzie, w takim razie jestem otoczona setkami wyjątkowo nieostrożnych sójek, czasami nawet bezczelnych!
Niewiele jest piękniejszych i bardziej wdzięcznych ptaków do obserwacji.
W tę sobotę z zafascynowaniem przyglądałam się sójce, która "uzdatniała do spożycia" zeszłorocznego żołędzia. Nie przejęła się nawet wtedy, kiedy trzy metry obok przeszła rodzina z wózkiem. Skrupulatnie obrała oporne nasienie, ociosała z tkanek nieapetycznie zczerniałych, po czym z lubością zjadła "jąderko" :-)
Z kolei dwa lata temu na wiosnę miałam szczęście z bliziutka patrzeć, jak świeżo dobrana "młoda para" sójek, siedząc na wiśni, czule dzieli się upolowaną przez samca sikorką - on wybierał, odrywał i podawał jej co lepsze kąski prosto do dzioba. Ona się krygowała. A odtrąceni kandydaci (było w sumie trzech, niezwykle głośne konkury trwały dwa dni) mogli tylko zazdrośnie przyglądać się sielankowej scenie w ogrodzie.
Ze wszystkich moich doświadczeń ewidentnie wynika, że sójki nie są płochliwe. Są ostrożne w stopniu bardzo racjonalnym, doskonale potrafią ocenić stopień zagrożenia. Jeśli podchodzić spokojnie i pozwolić się ocenić jako niegroźny dwónóg, to można potem usiąść dwa metry obok i obserwować akcję. To naprawdę bardzo piękne, silne i... drapieżne ptaki.
(wypowiedź edytowana przez mykola 29.maja.2008)
To tak jak z wiewiórkami i całą czeredą innych zwierzaków: populacje z lasów ostrożne i płochliwe,populacje parkowo-miejskie bywałe w towarzystwie;) Dochodzi jeszcze zależność zachowań od pory roku i mamy rozległe pole do nabywania nowych doświadczeń oraz różnych odcieni szarości w wynikaniu ewidentnym;)
Witam również .... :-)
.... sójki są ostrożne , tylko w mieście pozwalają podejść do siebie......
....a o ich drapieżności przekonałem się obserwując je w czasie polowań na młode sikorki.....
(wypowiedź edytowana przez mons 31.maja.2008)
#3095
od stycznia 2007
... albo takie pisklaki jak mój i Tomka - choć w lesie, nie uciekną, bo kurczowo się trzymają gałęzi, na której siedzą, i chyba odczytuję w ich oczkach takie nieme pytanie, jak to się robi? (chodzi o to fruwanie ;) )
.....w ubiegłą niedzielę widziałem remiza , nielota ,jak kurczowo trzymał się trzciny.......biedaczek .....
....miał w oczach to samo pytanie ......
(wypowiedź edytowana przez mons 31.maja.2008)
Trudne początki późniejszego wspaniałego latania? :-)))
#1063
od października 2004
Wzrok tego ptaszka (Monsa) wzbudza we mnie instynkty macierzyńskie ...
#269
od października 2007
Podloty już tak mają. Bardzo często spotykam ludzi rozczulających sie nad ptaszkiem co to "wypadł z gniazda", ewentualnie "jest chory...może ma wściekliznę?"...
Takie młode ptaszki, nie są ani chore, ani słabe, ani się nie boją...one po prostu nie mają doświadczenia, nie nauczyły się jeszcze planować lotu, obliczać odległości, wybierać platform startowych i lądowisk - spokojnie w ciągu kilku godzin dojdą do wprawy.
My śle że najbardziej mylący jest ich "zbolało - dziecięcy" wyraz twarzy, gdyby nie to żałosne wykrzywienie dziobka ku dołowi, pewnie nikt by sie nimi nie zajmował.
Sójki to ptaki bardzo ostrożne a jednocześnie...pewne siebie. Kochają wprost myśliwych, niestety bez wzajemności, gdy tylko ujrzą któregoś, zaraz obwieszczają to donośnymi parsknięciami i krzykami - skutkiem czego cała reszta zwierzyny zmienia miejsce pobytu.
Sujki zachowują się odmiennie w mieście i w lesie, ale wynika to z jednego, z...nawyku. Ponieważ w mieście żaden człowiek na nie nie poluje, przeto nie zwracają na nas baczniejszej uwagi, co innego w lasach, a zwłaszcza na terenach przez człowieka nieuczęszczanych.
#971
od października 2007
Mam na trwałe zapisane w pamięci dwie niezwykłe, brawurowe akcje w wykonaniu sójki. To były takie momenty, których się nie zapomina.
Pierwsza sytuacja zdarzyła się baaaaaardzo dawno temu, miałam pewnie z 9 lat. Na szpalerze fantastycznie powyginanych klonów, na których zwykle bawiliśmy się w "przejdź, nie dotykając ziemi", siedział sobie ptaszek, wróbelek. Coś z nim było nie tak, wyraźnie nie mógł latać, poruszał się z trudem, podfrunięcie na wysokość metra to był wysiłek, który ewidentnie go wyczerpał. Spostrzegawczy dachowiec zauważył tę niecodzienną okazję - łatwa zdobycz, smakowity posiłek w zasięgu łap! Kot podkradał się powolutku, dwa metry, już tylko metr... Dokładnie w chwili, kiedy spinał się do skoku, kiedy pewnie już czuł smak wybornej przekąski, z nieba spadła błyskawica. Zalśniła niebieskimi lusterkami i w ułamku sekundy pochwyciła ptaka, zgarniając go tuż sprzed nosa osłupiałego kocura, po czym powróciła na gałąź wśród zielonych liści koron drzew. Po chwili z góry spadł fragment skrzydełka... Niedoszły myśliwy, kiedy już zorientował się, co się stało, zadarł łeb i z zawiścią przyglądał się ucztującej sójce, ale cóż - musiał zadowolić się resztkami z podniebnego, sójkowego "pańskiego stołu" :-)
Drugi niecodzienny pogrom konkurencji w wykonaniu sójki mogłam zobaczyć późnym latem zeszłego roku. Słyszeliście o tym, żeby ptak obronił zdobycz przed lisem? Obserwowałam polującą lisicę i młodego, kiedy nagle z nieba coś spadło. Jakby upuszczone. Lisica oczywiście natychmiast się zainteresowała (pewnie wyczuła smakowity zapach) i susami ruszyła w kierunku miejsca upadku (bardzo wysoka roślinność, wyglądała jak ogon z uszami nurkujący w jeziorze). I wtedy nagle lotem koszącym zaatakowała sójka - dziobnęła lisicę w łeb! Kompletnie zaskoczony, przestraszony ssak zatrzymał się, a sójka bezbłędnie wcelowała w miejsce, gdzie przed chwilą spadła upuszczona przez nią zdobycz i za pół sekundy wyleciała z mięskiem w pazurach, podczas gdy czterołapy wciąż stał z dość głupią miną, zastanawiając się "Co to było?"... :-)))
Sójki są niesamowite.
#276
od października 2007
Ba a jak pięknie potrafią odciągać od gniazd - nie udają ani chorych, ani rannych - siadają w eksponowanych miejscach i czekają...zachowując zawsze dystans dostosowany do wielkości ewentualnego napastnika - człowiek to około 10 metrów - na tyle blisko że można sobie popatrzeć, ale na tyle daleko...bo nie zrobić krzywdy - najwyraźniej zoomy nie robią na sójkach większego wrażenia ;-)
#981
od października 2007
Lornetki też się nie boi, a na przykład taki kowalik dostaje szału na widok ludzia z lornetką, doświadczyłam już kilkakrotnie, wystarczy sprzęt do oczu przyłożyć. Sójka wydaje mi się bardzo inteligentnym ptakiem. Ciekawe, ile żyje? W moich książkach nie ma jej w zestawieniu "długość życia ptaków (średnia/ na wolności/w niewoli - maksymalnie odnotowane)", więc poszukałam w sieci. I... też na razie nie znalazłam. Bardzo dziwne. Na razie nie mam czasu na dalsze poszukiwania, ale teraz to już muszę się tego dowiedzieć :)
#982
od października 2007
Swoją drogą, naprawdę intryguje mnie "lornetkowstręt" u kowalików, mam już dwa z podobnymi objawami... Przecież chyba nikt do nich nie strzelał?! Ciekawe, z czym im się kojarzę z tą lornetką, że tak wariują.
#3140
od stycznia 2007
Jedno z dostępnych mi, dzięki uprzejmości jego posiadacza, źródeł - Mały słownik zoologiczny "Ptaki" praca zbiorowa pod kierunkiem Przemysława Bussy (Wiedza Powszechna 1990) - podaje, że maksymalna stwierdzona za pomocą obrączkowania długość życia sójki wynosi 17 lat 11 miesięcy i 4 dni.
:-)
#994
od października 2007
Dziękuję, Basiu! Niecałe 18 lat na wolności to w sumie niewiele jak na ptaka tej wielkości. Muszą żyć intensywnie :-)
#281
od października 2007
Lornetkowstręt - wytłumaczenie jest stosunkowo proste - ptaki to wzrokowce - zapamiętują wygląd rzeczy - nagła zmiana wyglądu (lornetek na oczach - strach ma wielkie oczy) musi budzić ich niepokój, natomiast żyją zbyt krótko, by zebrać stosowne doświadczenia.
Np często obserwuje ptaki wmieszany w grupę robotników, mogą walić młotami strzelać spawarkami i chrzęścić innym sprzętem - to ptaków nie niepokoi bo przyzwyczaiły się że te człowieki są niegroźne, natomiast człowiek z aparatem i lornetką budzi w nich zaniepokojenie...
Swoją droga ciekawe by było markowanie prac geodezyjnych, tylko tak by zamiast np tachimetru mieć zainstalowany aparat fotograficzny.
#160
od października 2004
Aleksandrze, to tak trochę spóźnione, ale zauwazyłem błąd w podpisie zdjęcia. To nie remiz, to potrzos. Fajowa fotka zresztą.
....dzięki , nie jestem ornitologiem , ale sobie tak pomyślałem o remizie ......zwłaszcza , że nad wodą .....