...ale jeśli naukowcy wypowiadają się o antropogennych przyczynach wymierania tysięcy gatunków każdego roku, to ja się domagam DOWODÓW, a nie domniemań! I tylko to pisałem.
** Maciej, domagasz się, no ale nie ma lekko. Trza samemu poszukać. Już apelowałem :-) Weź poczytaj Wilsona. Albo poszperaj po sieci. Słowa/wyrażenia kluczowe: fauna wysp (np. Hawajów - smutne bardzo), lasy równikowe. To takie przykłady z grubej rury. Ale innych jest też bardzo wiele. Poczytaj Wilsona - proooooszę.
Człowiek nie ma żadnego prawa decydować o tym czy jakiś gatunek może wyginąć czy nie i ... nie decydujemy o tym!!! O tym decyduje natura. Jeden gatunek radzi sobie świetnie i go przybywa i zasiedla nowe terytoria i inny gorzej i zamiera – tak było od milionów lat i tak jest nadal. Nam pozostaje być obserwatorami i dokumentatorami tych procesów.
** Nie jesteśmy obserwatorami tylko sprawcami wymierania gatunków. Już pisałem o wyrazistych przykładach. Przytaczałem strony, linki,książki. Porozmawiajmy o tych danych, coooo ? Przepraszam z takie obcesowe pytanie, ale czuje się troche bezradny: Maćku, czy przeczytałeś zawartość tych stron www? Lub Wilsona? Maciej, czy nie widzisz, jak bardzo zmieniliśmy ten świat? Może nie wiesz, że kiedyś prawie cały niż polski był porośnięty lasami takimi jak Puszcza Białowieska? A teraz takich lasów został ułamek procenta. Lesistość zmniejszyła się pewnie ze 3-krotnie, a w dodatku mozaikę lasów naturalnych zastąpiły żywe fabryki kubików drewna. Puszcza Białowieska ciągle przerabiana jest na deski... Czy to też nazywasz dokumentowaniem i obserwowaniem? Czy masowe melioracje (czytaj osuszanie) wspaniałych przyrodniczo dolin to też tylko "obserwacja"? Czy prostowanie rzek, likwidacja starorzeczy to też tylko "obserwacja" ? Czy zamiana wielogatunkowych biocenoz torfowiskowych na podsiewane łąki z 2-3 gatunkami traw to też tylko "obserwacja"??? Powiem szczerze - Twoja opinia na temat roli człowieka dziś wprawiła mnie w osłupienie.
Wiesz co znaczy akronim HIPPO? "Na szybko" znalazłem wyjaśsnienie tu:
http://www.metrokc.gov/dnrp/swd/naturalconnections/hippo.htm To skrót od głównych czynników niszczenia przyrody. To nie są zabobony. HIPPO jest efektem tysięcy badań naukowych - sprytnym skrótowym podsumowaniem tych badań.
[...]A to może oznaczać tylko jedno – miodokwiat był słabo przystosowany, gdzieś w jego budowie czy sposobie rozmnażania tkwi błąd, który uniemożliwia mu zasiedlenie nowych terenów. Owszem osuszanie (Gierkowszczyzna – jak zwykle u lewicy, zmienimy świat...na jeszcze gorszy!) było zbrodniczym idiotyzmem, ale miodokwiat ginie na skutek własnej słabości.
Żmijowiec – zauważ że jego pospolity krewniak radzi sobie świetnie...
*** Aha, czyli jeśli miodokwiat radzi sobie źle, to tym gorzej dla miodokwiatu... Nie pojmuję takie sposobu rozumowania. Miodokwiatu jest mało, bo pazerni i agresywni (świadomie lub nie) wobec innych gatunków, my ludzie, niszczymy środowiska życia innych gatunków.
A co do kwestii spornej - czyli obserwacji. (Krzysztofie do także do ciebie) [...] Wzrost nawet nie o rząd wielkości a o kilka rzędów a jak w przypadku kosów pojawienie się ich tam gdzie ich wcześniej nie było. Nie mam (Paula tez nie ma ) wyliczeń statystycznych – ale te obserwacje dowodzą pewnego trendu i to trendu wieloletniego.
** Jasne, tak też mówiłem, że zmiany o rzędy wielkości są na ogół łatwe do zaobserwowania. Ekspansja pewnych gatunków do miast jest dobrze znana. To pewien pozytywny aspekt zmian w przyrodzie. Ale skupianie się na miastach nie może przesłonić tego, co sie dzieje z lasami, mokradłami, łąkami, torfowiskami, zadrzewieniami śródpolnymi, alejami itp.
Sójki vs. bogatki - skoro brakuje optymalnych miejsc lęgowych to sikory wykorzystują te mniej optymalne, skutkiem czego narażają się na ataki sójek (albo srok).
** To już skomentowałem w osobnym poście.
Krzysztof – „moderate” – zgoda, skoro był użyty w kontekście wyliczeń.
Mazurek – piszę o miastach bo w miastach prowadzę obserwacje – takie hobby – synurbizacja i synantropizacja mnie fascynują. Skoro przyczyną była INTENSYFIKACJA rolnictwa w latach 1980 – 95 (wartało by to skorelować z danymi GUS na temat ogólnej produkcji rolnej, zużycia nawozów itp.) to tym bardzie stanęło na moim!!!! jeśli GMO przyczynić się może do zmniejszenie intensyfikacji rolnictwa (a o to przede wszystkich w GMO chodzi – wyższe plony z niższego areału, przy mniejszej ilości zabiegów agrotechnicznych = większy zysk) to każdy ekolog [powinien obiema rękami się pod GMO podpisać.
** O GMO już swoje zdanie pisałem. To i powtarzać nie ma sensu. Są inne sposoby na uczynienie terenów rolniczych bardziej przyjaznymi dzikiej przyrodzie. Hasłowo można to nazwać programami rolno-środowiskowymi. W Polsce to kuleje, nistety. Póki co - jest deklaracja rządów. Lepsz to, niż nic:
http://www.countdown2010.net/?id=37 A w Wielkiej Brytanii jednym z głownych wskaźników jakości życia brytyjczyków jest indeks zmian liczebności ptaków w UK! To jest podejście budujące. Może i u nas... Ale na pewno nie przy nastawieniu, że my róbmy swoje, jak się chce, a jak sobie dany gatunek nie radzi, to już jego problem :-(.
Mnie ostatnie mazurek „przekręcił” z daleka jego kasztanowa czapeczka tak lśniła w słońcu że wyglądała jak czerwona czapeczka dzięciołka, dopiero po solidnym poparzeniu się pokrzywami gdy zbliżyłem się na odległość „strzału” z aparatu (nie miałem teleobiektywu) skonstatowałem swój błąd. U mnie w więźbie domu mazurki właśnie szykują drugi lęg a ich przewaga nad wróblem domowym jest widoczna – ale oczywiście nie zamierzam poddawać w wątpliwość ustaleń naukowych – czy są jakieś dane o liczebności mazurka w miastach?
** Trochę szperałem, ale już nie bardzo mam na to czas. Do dobrych danych, pełnych tekstów na razie nie dotarłem. Pewnie dlatego, że mazurek nie jest miejskim gatunkiem.
Nie piszę ani o mazurku ani o grubodziobie ani o domowym – piszę o migracjach. Dane na temat zanikania jakiś gatunków na jednym terenie tendencyjne jeśli nie towarzyszą im dane o wzroście liczebności na innych terenach – dopiero ustalenie spadku i nieadekwatnego doń wzrostu liczebności populacji może świadczyć o wymieraniu.
*** Nie bardzo rozumiem: "ustalenie spadku i i ... wzrostu liczebności... "
Poza tym - współwystępowanie przeciwnych czy zgodnych trendów nie wiele znaczy, jesli nie pokaze się mechanizmów za tym stojących. W przypadku ptaków, danych jest ogromnie dużo. Polecam
http://www.ebcc.info/ „jeśli twarda nauka”...do wykazania że nie wszystkie kruki są czarne nie trzeba badać wszystkich kruków, wystarczy pokazać jednego białego i to niniejszym staram się czynić.
** Ale my mówimy o wiodących czynnikach, a nie marginalnych. Pokazywanie jakichś wyjąteczków nie może zmienić opinii zasadniczo ważnych.
No cóż – przykładów na ostracyzm środowiskowy z wymienieniem nazwisk rzecz jasna nie podam...ale nie bądźmy hipokrytami. Doskonale wiemy jak działają wszelkiej maści środowiska, nie tylko naukowe. Co zaś do działań naukowych – popatrz na oscarowy film Gora – chciano go pokazać w GB w szkołach – było za tym całe środowisko (to które dopuszczono do głosu) naukowe Wysp Brytyjskich i dopiero sąd (tam są jeszcze niezależne sądy) że to dziełko nie naukowe ale stricte polityczne i tylko z taką adnotacja może być pokazywane w szkołach i na uczelniach.
** Co do polityków w nauce... mam dużo sceptycyzmu. Nie widziałem filmu. Ale wyrok sądy jest wymowny.
Prof. Kundzewicz – bać się nie musi...pisze to co inni.
** Powtórzę - nie jest bojaźliwy. Nie musi pisać to co inni. Pisze to, co mu wynika z długoterminowych analiz przepływów wody na przykład. Twoja teza jest formułowana mniej więcej tak: jeśli ktoś zgadza się, że efekt cieplarniany jest w części dziełem człowieka, to się boi. Jeśli jest "kontra", to jest odważnym człowiekiem. To dopiero jest ideologiczne podejście :-) Gdzie tu merytoryczne oceny? Od razu etykietki i sprawa z głowy.
A ciekawe czy zmierzył jedna wartość. Skoro CO2 ma zdolność odbijania promieni słonecznych (co powoduje przykrycie Ziemi quasi szybą (stąd „efekt cieplarniany”) - to czy policzył, wzrost albedo naszej planety, bo dwutlenek węgla odbija też pewną część promieniowania słonecznego która do tej pory docierała do powierzchni planety i ekspediuje ją na powrót w kosmos.
** On w IPCC jest głównie od spraw zasobów wody, więc na pewno tym sie nie zajmował. Ja się na tym bardzo słabo znam, więc trudno mi merytorycznie się odnieść. Jesli znalazłeś lukę w rozumowaniu, to opublikuj to gdzieś w czasopiśmie naukowym.
W tej „zabawnej” wyliczance brakuje mi wzmianki np. O tym że podniesienie temperatury bodajże o jeden stopień powoduje wzrost aktywności wzrostowej roślin o kilka procent, a tym samym zwiększoną absorbcję CO2 ... kocham taką wybiórczość. A prof. Jaworski – no cóż nie słyszałem go anie w radiu ani nie widziałem w TW a innych owszem...
** Do tej wątpliwości odniosę się później. Muszę poszperać. Ale jeśli to banalny błąd, popełniany przez fizjologów i ekologów roślin, to ... opublikuj to. Albo podsuń pomysł jakiemuś fizjologowi.
Gore – no cóż skoro ktoś jest hipokrytą (jego ranczo pobiera więcej energii nić setki wiosek w Azji czy Afryce, których mieszkańców on chce edukować), skoro ktoś jest kłamcą (filmy polityczne pod płaszczykiem naukowości), skoro ktoś wykorzystuje ekologie by robić karierę polityczną, bo w polityce pokazał dobitnie swoją nieudolność – to nie zasługuje na szacunek.
** Ok,rozumiem Twoje motywy, ale mi znane są też inne oceny - bardzo przychylne jego działalności. Czy podjęcie nowych wyzwań musi być podyktowane negatywnymi pobudkami? Ano odpowiedź prosta - nie musi.