Wiem, wiem, moderator może uznać tę wypowiedź za bezczelną reklamę produktu, jednak nie mam w tym ani krzty interesu, a tylko dzielę się zachwytem nad nowo odkrytym smakiem, a właściwie nieznanym mi dotąd sposobem słoikowania dość banalnych gatunków, tak że smakują naprawdę niebanalnie. I jestem ciekawa, czy ktoś zna przepis na lekko kwaskowe grzyby w oleju, aromatyzowane gatunkiem bardziej szlachetnym. A było to tak: przy okazji zakupu boskiej Gorgonzoli wrzuciłam do koszyka "włoskie prawdziwki":
https://allegro.pl/oferta/misto-funghi-nova-wloskie-prawdziwki-280-g-9315145441 Które prawdziwkami wcale nie są, chociaż prawdziwek faktycznie w składzie obecny, żywy i suszony, i naprawdę wyczuwalny. W zawartości głównej to mieszanka twardziaka, łuskwiaka Nameko, boczniaka ostrygowatego i pierścieniaka uprawnego. Ostatecznie wszystko zanurzone w oleju (i to drugi cud smakowy, bo z oleju znoszę tylko suszone pomidory i sajrę), ale czuć, że grzybki są wcześniej przyprawione i lekko zakwaszone, więc dedukuję, że chyba muszą być najpierw w jakiejś zalewie macerowane/gotowane, a dopiero potem olejowane. Efekt jest fantastyczny. Pomożecie? W sieci są przepisy na "grzyby po włosku", ale takie proste, z dominującymi przyprawami, których tutaj na szczęście użyto oszczędniej. Może ktoś z grzybofisiów już ma przepis sprawdzony na grzyby robione na sposób Misto Funghi? Z aromatyzowaniem gatunków blaszkowych szlachetnym gatunkiem rurkowym?
Tak sobie myślę, że na polskie, sezonowe i niehodowlane, bohaterki przetworu idealne byłyby płachetki, opieńki, kurki i inne pieprzniki, a do tego pachnący rurkowy zajączek, żeby nie zabrązowił całości, sproszkowany prawdziwek jako przyprawa. Albo, z drugiej strony, lakóweczkę niebieską do oleju dodać dla koloru... To się nadaje na konkurs z rozstrzygnięciem na Zlocie :)