bio-forum.pl Zaloguj Wyloguj Edycja Szukaj grzyby.pl atlas-roslin.pl
autotematycznie (dlaczego jest jak jest)
« » bio-forum.pl « Rozmowy towarzyskie « Archiwum «
i

#490
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 10:29 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Oczywiście, nie będę się spierał, bo daleko mi do fachowców. Przekonanie moje o rozbieżności w opisach jest tak wielkie i coraz bardziej ugruntowane oraz potwierdzane rozlicznymi faktami.
Słowa muszą odpowiadać faktom. Dlatego będę za tym, aby opisy były pogłębione o rozliczne dokumenty jakimi są zdjęcia. Obecna technika pozwala na takie dokumentowanie i potrzeba tylko dobrej woli wielu ludzi, aby stało się to faktem.
Atlasy takie mogą być wydawane w postaci CD i obejmować np. rząd jako tom. Jeżeli rząd jest zbyt szeroki i za obszerny można wydawać dodatek jako rodzaj.
Wydawnictwa autorskie nie mają szans. To tylko komercja.
i

#482
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 12:36 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
Pozwolisz Marku, że się trochę poznęcam :)

Jak mawiał mój były szef (naprawę mądry życiowo człowiek) - na różne moje stwierdzenia z gatunku "jak powinno być a jak jest":

"Masz oczywiwiście rację Marku"


Po czym się zaczynałem zastanawiać jak może być albo co zmienić.


Oczywiście masz rację, że słowa powinny odpowiadać faktom.1

Też jestem za tym aby opisy były uzupełnione zdjęciami.

Masz rację, że dobra wola (powiedział bym raczej motywacja) wielu ludzi jest potrzebna, aby stało się to faktem.

Uważam jednak, że oczywiście dobra wola to warunek konieczny, ale jednak dalece niewystarczający. Gdyby był wystarczający, to byśmy żyli zdrowi, bogaci i szczęśliwi w raju na ziemi. Chyba jednak tak nie jest :)

Niezbędna jest jeszcze tzw. "podstawy materialne" i kompetencje.
O ile od strony bazy ekonomicznej wykonanie pracy nad kilkunastoma trudniejszym do stu/kilkuset łatwiejszych gatunków i udostępnienie tej pracy, to wzgędny pikuś, to schody (nakłady czasu, pieniędzy, środków technicznych) zaczynają się, gdy powiększyć dziedzinę o rząd wielkości, albo o dwa rzędy (stukrotnie).
Problem kompetencji wynika ze złożoności i rozległości przedmiotu - mykologii systematycznej makromycetes. W miarę jak podnosimy poprzeczkę kompetencji zwiększa się jakość tworzonego przez nas matariału (np. pewności co do prawidłowego oznaczenia) - ale i zwiększa się nakład pracy i środków na "jednostkę produktu". Zmniejsza się także ilość kompetentnych speców mogących przeskoczyć tą poprzeczkę.
Bo im więcej wiesz, tym (jak słusznie zauważył Sokrates :) ) więcej wątpliwości, bo zdajesz sobie coraz lepiej sprawę ze złożoności przedmiotu2. Na przykład, wspomagająca nas tutaj Ania Kujawa, należy do wąskiego grona (dosłownie) kilkunastu mykologów w Polsce z bardzo dużą wiedzą na temat makromycetów. Zauważ jak często są grupy grzybów o których się nie wypowiada bo wie jaka jest złożoność problemu. Tego doświacza każdy zgłębiający temat - bo taka jest rzeczywista złożoność tej dziedziny - ja np. nieco swobodniej wypowiem się na temat niektórych gołąbków lub gatunków które mam dobrze opatrzone, ale będę milczał lub miał wątpliwości, o wielu innych grupach lub tzw. "dziwnych grzybach".

Brak "wymarzonych CD z opisami i ilustracjami" nie bieże się z braku "ludzi dobrej woli". Wielu się stara, w tym autor tego elaboratu, i lepiej lub gorzej to wychodzi - ale zawsze wg. najlepszej wiedzy i szczerych chęci twórców.

Metodą wojskowo-proceduralną - pod linijkę - można było granice w Afryce saharyjskiej wyznaczyć - a i to nieracjonalnie - bo rzeczywistość przyrodnicza i społeczna jest zbyt złożona dla ujęcia jej w ścisłe formułki.

W praktyce warto chyba spojrzeć na istniejące systemy, organizacje, ludzi zainteresowanych poznawaniem grzybów. Z bliska widuję to na Czechach. Z nasłuchu w krajach Europy Zachodniej. Organizacje te skupiają ludzi o różnej motywacji, jedni są zainteresowani (motywowani) bardziej fotografowaniem, inni odkrywaniem stanowisk rzadkich gatunków, inni oznaczaniem, są ludzie specjalizujący się w określonych grupach grzybów, są zaintersowani bardziej walorem krajoznawczym czy towarzyskim takich organizacji.
Podobnie zresztą jak i to forum grupuje ludzi o różnych priorytetach.
Takie coś funkcjonuje i sprawdza się, bo dzięki wymianie informacji można i samemu się nauczyć i innych wzbogacić o wiedzę i nowe umiejętności.


Ciekawa sprawa. Trochę obok ale mająca związek z kwestią poruszoną przez Marka.
W dobie internetu stał się widoczny fenomen nieraz olbrzymich (i wartościowych) dzieł budowanych de facto w czynie społecznym.
Jako użytkownik i obserwator wielu rozwiązań informatycznych o charakterze "budownictwa społecznego/spółdzielczego", i uczestnik niektórych, dochodzę do wniosku, że opozycja autorski-zespołowy jest niewłaściwie sformułowana.
Projekty, są wartościowe, żywotne i odnoszą sukces. Są niewątpliwie samoorganizujące się - ludzię się skupiają nieprzymuszoni, z własnej woli. Ba nawet organizację projektu budują tak jak chcą - bez narzuconych wzorów (oczywiście Ci do zaczynają projekt - później organizacja usztywnia się).
Jednak, z moich obserwacji dochodzę do wniosku, że
przewodzi im jednocząca i nadająca kierunek myśl/koncepcja autorska. Zwykle siłą rzeczy formułowana przez jedną osobą lub nieliczną "radą starszych - dzielących się kompetencjami" i zachowujących decydujący wpływ na projekt - pilnujących poziomu, jakości i kierunku rozwoju.
Z racji rozległości, złożoności realizacja całego projektu angażuje oczywiście na różnym poziomie od kilku do wielu tysięcy ludzi.
Każdy z uczestników może być inaczej motywowany, "coś innego go bawi" w danym przedsięwzięciu, co innego do przedsięwzięcia wnosi. W sumie jednak, to co nie tonie, zawdzięcza swój sukces dobrej idei/myśli przewodniej lidera/liderów - nie zawsze widocznych na pierwszym planie.3


---
1 Co prawda, to nie takie trywialne stwierdzenie wchodząc na grunt filozofii poznania. Zdaje się, że w systematyce to rzeczywiste obiekty stara się przyporządkować diagnozie-ideałowi/szufladce (fakt-słowu). Albo pasuje obiekt/fatk do "bytu idealnego" albo nie.

2 Systematyka, ma też swoje metodologiczne "zasady nieoznaczoności Heisenberga", gdy sprawa jak dzielić włos na czworo staje się kwestią wyznawanej szkoły metodologicznej, mody lub wręcz założeń światopoglądowych :).

3 Żeby wymienić tylko topowe społeczne projekty informatyczne - serwer www Apache, system operacyjny Linux i rozliczne na jego bazie powstałe projekty, język programowania Perl.
Zresztą proszę mi darować, być może kontrowersyjny, ale dobry, przykład, jak wielka rzecz (niezależnie od indywidualnej oceny jej wartości) może powstać dzięki "liderowanemu" ale niewątpliwie społecznemu wysiłkowi "zwykłych ludzi" - bez wsparcia ze strony potęgi państwa czy wielkich instytucji. Jest to bazylika w Licheniu. Niezależnie od oceny, warto zobaczyć to kuriozum, naprawdę warto - podobnie, jak będąc w Egipcie nie omija się piramid.
i

#483
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 14:03 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
Ania, umysł ścisły a miłujący precyzję, siadła i podliczyła, że w Polsce jest ze dwa razy tyle znających się na makromycetes mykologów (plus kilku ambitnych amatorów :) ) niż mi się wydaje :). Circa about po dwóch/dwoje/dwie na nowe województwo (ale nierównomiernie rozmieszczeni po kraju), z olbrzymią przewagą Krakowa :).

Plus "ciemna liczba" ukrywających się (narazie) ze swoją wiedzą.
i

#491
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 14:13 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Myślę, że jeżeli ludzie nie zdobędą się na dobrą wolę i choć w pierwszych etapach nie odrzucą chęć zysku, to będziemy nadal dreptali w miejscu w którym jesteśmy obecnie. Przyjmiemy to tak jak zostało to stwierdzone np. sto lat temu i już.
Indywidualizm ograniczy każdego badacza, dla spełniania własnych ambicji, a wyniki jego badań nie zawsze muszą być zgodne z prawdą, co zostało już wielokrotnie obalone w przeróżnych dziedzinach nauki. Powielanie maślaczków, podrzybków i gołabków i dalej... ,i tak już zawęziło publicystykę. Tylko pisać o tym, z czego człowiek ma korzyść. No bo jak poniosłeś koszta na wyprawę do lasu , to musi ci się to jakoś zwrócić, a jak nie to choć nakopać się "psiaków"
do woli.
Pieniądze podad wszystko. Zgubna teoria, choć bez nich nie da się żyć,- fakt. Przymus też nie wniesie nigdy nowej myśli,- trzeba zapału.

#785
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 14:26 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Jolanta Kozak (jolka)
Właśnie cały problem tkwi w tym, że nie da się postąpić : Czarne - białe. Czyli pieniążki be, szczere chęci najważniejsze. Coraz bardziej nam się wszystko komplikuje. Pazerność jest obrzydliwa, ale jeść trzeba. Altruizm - dobrze pojęty - jest czymś pięknym, ale rozpaskudza i, co gorsze motywuje jednostki nie mające skrupułow do wykorzystania osób szlachetnych. Wolałabym być dzieckiem. Wszystko jest wtedy prostsze.
i

#492
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 15:03 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Proza życia. Dreptamy dalej. Ja swoją idę i tak będę kontynuował i wierzę, że znajdą się tacy co obok pracy zawodowej dla chleba, zrobią też coś dla ciała. I nie koniecznie muszą to być "światłe" umysły, gdyż pasjonaci mają niekiedy szerszą wiedzę niż "zacne głowy". Zrobią to lepiej, bo z serca, a nie z przymusu.
A kiedy satysfakcja przerodzi się w uznanie to wtedy również będą korzyści. Trzeba tylko chcieć.
Ryzyko żadne, bo to pasja.
i

#493
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 15:32 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Aurel Dermek (GZiMZ) napisał tak: Piestrzenicha pochyła, "jadalna i smaczna, podobnie jak piestrzenicha olbrzymia". (Piestrzenica olbrzymia). Gdzie inndziej inny "zacny" autor napisał, że "piestrzenica olbrzymia jest podobnie trująca, jak piestrzenica kasztanowata".Tak stwierdza jeden, a tak drugi, a trzeci napisał jescze inaczej. Choć wszyscy to "zacne głowy", ale jak mogę dać tym słowom wiarę, jako zwykły konsument pisanych treści.?
Każdy napisał, co uznał za stosowne, choć to dziedzina toksykologii, jak mniemam.
A jeżeli raz ktoś zjadł i przeżył to jadalny,
a jeżeli nie miał szczęścia przeżyć to znaczy, że też jadalny, ale tylko jeden raz.
Zamieściłem swego czasu na forum zdjęcie koźlarza "albinosa". Jeżeli bym miał tak zwane "nazwisko" i opisał, jako "Kożlarz świrowiec biały" to wszyscy by to przyjeli jako kanon. Czyż tak ma wygladać mikologia?

#833
od 05-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 15:44 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
Marku, nie drepczemy w miejscu :-) Idziemy powoli do przodu. Zauważ, że dzięki takim amatorom jak Marek S., jak Zenit, jak Darek Karasiński powstają srony na bardzo przyzwoitym poziomie. Strony, jakich ŻADEN profesjonalista nie zrobił w Polsce. Zauważ też, że siłą nie da się wiele osiągnąć. Zainteresowanie ze strony profesjonalistów uczestniczeniem choćby w forum jest praktycznie żadne. Bo ja i Marcin Piątek to - sam przyznasz - niewiele. Dlaczego tak jest? Nie wiem. Część na pewno jest bardzo obciążona pracą - która jest ich pasją, ale przejawia się np. w siedzeniu z nosem w mikroskopie i odkrywaniu tam nowych światów, z głowieniem się nad rozwiązaniem problemów badawczych. Ta sama pasja może się bardzo różnie przejawiać. Ja jestem dobrej myśli. Ruch amatorki ruszył, pewnie będzie się rozwijał. część z amatorów (tych młodszych) może zostanie profesjonalistami, albo osiągnie podobny lub większy stan wiedzy pozostając amatorami. Będzie już pomost pomiędzy światem profesjonalistów i amatorów. Będzie ławiej :-)
Cierpliwości :-)
i

#485
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 15:47 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
Marku. Coś dzisiaj zgryźliwy jesteś.

Wiedza to nie wzorzec metra ani stała Plancka - wiedza się zmienia. Nie tak dawno dowodzono, że Ziemia jest w centrum układu słonecznego albo że jest płaska.
Nauka polega na odkrywaniu, stawianiu hipotez, ich weryfikacji, obalaniu, itd.
To normalne.

Nic nie broni Cię przed opisaniem nowego gatunku. Trzeba spełnić tylko pewne standardy (także dotyczące nazewnictwa) aby był uznany :) za prawidłowy.

Z piestrzenicą, podobnie jak z krowiakiem, to nasza wiedza o toksyczności ostatnio wzrosła.
Np. nowa sprawa to doniesienia o toksyczności zielonki - ciągle uzupełniane i trudno obecnie o w miarę ostateczną konkluzję.

Świat jest po prostu bardzo złożony. :)
i

#495
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 16:57 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Marek. Dobra wola Ani i Maćka to zbyta mało, choć z drugiej strony to bardzo dużo, biorąc pod uwagę
ich zaangażowanie na forum. Szczególnie Ani.
Są jeszcze inni, np. wspomniany przez Ciebie Kraków. "Ich" najmniejsze zaangażowanie na takim forum jak Twoje wniosło by wiele nowego "powietrza", dla przewiania wiedzy z "lamusa", a im nie przyniosło najmniejszej ujmy na honorze.
Ja mam swoje lata i chyba bogadsze doświadczenie życiowe od Twojego. Zachłanność i zapalczywość ludzi jest powodem mojej irytacji, a nie moja zgryźliwość. Natomiast ową zgryźliwość można odszukać w Twoich słowach, pod wyrażeniem "standardy". Nie mam takich aspiracji.
Jasno i wyraźnie to napisałem.
Młodzi ludzie przyjmują zgubną zasadę rozpychania się łokciami, zdobywania pozycji, gromadzenia największej ilości środków płatniczych. Bezczelność i bezkompromisowość to ich droga do przyszłości. Ich elokwencji nie zawsze towarzyszy należyta wiedza i elementarna kultura. Ludzie, pasjonaci zawodowi nigdy nie osiągną należytego im miejsca, bo są zbyt słabi aby pokonać to zjawisko. To tak wygląda. ta złożoność świata. Tego doświadczamy na codzień. Jedni oczywiście więcej inni wcale, bo żyją właśnie w taki sposób. Po to jest moje tak stanowcze apelowanie o konieczność szerokiego popularyzowania tej nowej wiedzy, aby ludzie dostrzegli również inne wartości. Kasa została już za stare wzięta, nie chcę płacić podatków po to aby ktoś brał pieniądz powielokroć za to samo. Chce, aby moja wnuczka korzystała z nowej wiedzy, nowych osiągnięć i nowych technologii. Dlatego "drepcemy", że rodzime opracowania w większości robione są na bazie badań światowych, dla komercji i pieniędzy. Nawet lepszy atlas grzybów to tłumaczenie. Śmiechu warte, że nas nie stać na coś naprawdę z klasą.
Proszę wskazać mi taki adres w sieci, gdzie nasz rodzimy badacz opublikował wyniki swoich prac. Akademicki skrypt, to ten możliwy adres, gdzie znajdziemy jeszcze coś nowego.
Proszę o nazwiska pokoleniowych następców Wojewody i Gumińskiej.
Marku o czym chcesz mnie przekonać swoja elokwencją i błyskotliwym językiem, że taki świat to normalność.
Aniu. Osobiście i w ty miejscu życżę Ci z całego serca, aby Twoje nazwisko było wymieniane równie często, jak prof. Wojewody. Zasługujesz już dzisiaj na to, bo sercem, wiedzą i beziteresownością dzielisz się z innymi. Jest to wartość szlachetna i niewątpliwa.
Rozbieżność stanowisk dwu Marków jest tak daleka, że kontynuacja jest bezzasadna.
i

#486
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 17:56 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
Ja jednak w swoim bezprzykładnym optymizmie :) zakładam, że masz po prostu zły dzień. Świat oglądany przez szare okulary, szaro wygląda.

Jeśli masz rację (jak to zawsze twierdził Mój Były Szef) - to co z tego? - Mawiał też Mój Były Szef - "z koniem kopać się nie będę".
To także życiowo mądre - głową muru nie warto przebijać, lepiej odszukać w nim drzwi i nacisnąć na klamkę.



Do konkretów. Nie jest tak żle. W szczególności Kraków jest godnie reprezentowany na forum przez Marcina Piątka i Darka Karasińskiego. W kontaktach mailowych także znam tam życzliwych i chętnych do pomocy ludzi. Tak zresztą jest nie tylko w Krakowie.

Jest różnie.
i

#487
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 18:13 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
Teraz się jeszcze przeraziłem, że skoro doszukujesz się zgryźliwości w:
"Nic nie broni Cię przed opisaniem nowego gatunku. Trzeba spełnić tylko pewne standardy (także dotyczące nazewnictwa) aby był uznany :) za prawidłowy."
To potraktujesz jeszcze metaforę z drzwiami w murze jako aluzję do tego żebyś sobie poszedł :)
Zdecydowanie zaprzeczam abym miał takie intencje. Chodzi mi o to, że można poszukać innych możliwości, nawet w danej sytuacji, gdy wydaje się, że z pozoru jest tylko jedno, nieskuteczne, rozwiązanie.


Co do standardów - to sprawa czysto techniczna. Reguluje to bodaj "Kodeks nomenklatury botanicznej" uchwalony kiedyś tam w międzynarodowym gronie. Aby opis gatunku był uznany musi być odpowiednio napisany, bodaj czy nie przetłumaczony na łacinę i opublikowany w odpowiedni sposób. To są te standardy. Teoretycznie do przejścia przez każdego.
Trudniejsze wydaje mi się zgromadzenie aktualnej literatury - aby sprawdzić czy ktoś, kiedyś już czegoś takiego nie opisał.

Akurat koźlarze są bardzo trudna grupą, ale ciekawą.
Ja w tym roku znalazłem coś co wygląda jak koźlarz - ale ma siateczkę na trzonie jak u borowików! Nie wiem co z tym zrobić - postaram się w przyszłym roku odszukać więcej egzemplarzy w tej samej lokalizacji.
i

#496
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 18:57 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Mnie nie zależy na tym czy mam, czy nie mam racji.
To tylko kwestia układu i przyjętego stanowiska.
Mieć rację, to wcale nie jest cel sam w sobie.
Mam niewątpliwą rację, że jesteśmy codziennie okradani jako naród. I co z tego wynika? Jednosta jestem, tak jak inni. Podobnie ma się sprawa do grzybów. Każdy coś tam "dłubie". Jeden lepiej, drugi gorzej, ale nie jest to nic, co by było celem perspektywicznym. (Mareku. Ta perspektywa, to Twoja myśl)
Ty będziesz "dreptał" w swoim świecie Twojego atlasu na CD, Darek na swoim portalu, Wiesiek "dreptał" po górach w gronie grzybiarzy-wędrowników, Marcin badał "hubki", Ania workowce, Jola podzieli się doświadczeniem kulinarnym, ja będę "dreptał" po lasach i robił "portrety pochlastanym grzybkom".
Fajna perspektywa. Młody człowiek nie powinien tak patrzyć. Widać, że moja perspektywa jest bardziej dalekosiężna. Jednostka nie stanowi nic więcej poza tym, że jest nieodzowną składową całości. Całość z wyłamana jednostką jest kaleka.
Siła jest składową jedności i zdrowej całości.
To niech tak będzie. Jak będą chętni, którzy podejmą moją myśl i inicjatywę, to ja jestem gotów.
I jeszcze taka wizja. Przed nami perspektywa wielkich baz danych. Baz szerokopanelowych. Wszystkie www, portale, mniejsze i większe, fora itp, odejdą niebawem w zapomnienie i niełaskę.
Kto temu wcześniej sprosta ten dojrzał perspektywę na czas, a ten co będzie "dreptał" to zostanie ze startymi zelówkami.
i

#497
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 19:21 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Chciałem wnieść świeży powiew, świeżej "krwi". Odebrane zostało jako moja zgryźliwość. Nie ten cel i nie ta intencja. Może wywołuję do "tablicy", nie tych co trzeba.

Marek. Wspomniałeś o koźlarzach. Pomyśl tylko, ile jest do zrobienia w tym tylko temacie.
Podołasz sam? Powodzenia!,- życzę jak najlepiej.
Jak coś znajdę z koźlarzy to zrobię zdjęcia, łącznie z "sekcją", wysyp, a na koniec skończą w garnku, bo nie mam komy przykazać dalej "pałeczki".
i

#488
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 20:50 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
W mojej ocenie nie ma, i nigdy nie będzie, czegoś-takiego-co-zaspokaja-wszystkie-potrzeby-każego-pod-każdym-względem.
To sfera bytów idealnych. Można się tam udać w marzeniach.

Sam widzisz, że nie znajdujesz satysfakcji w posiadanych opisach gatunków, w ilustracjach, itd.
Ja też nie znajduję, ale wiem, że wynika to z samej istoty rzeczy mykologicznej materii. A nie czyjejś złej woli.

Owszem istnieje pewna przestrzeń, dotycząca różnych wykazów i spisów danych literaturowych, gdzie rzeczy są zdeterminowane, mają określoną strukturę - są łatwo opisywalne i nie warto tego powielać. Np. nie warto robić drugi raz tego co robi Index Fungorum - ale już specjalistyczne opracowania dotyczące zawiłości taksonomiki jakiś gatunków czy grup muszą mieć osobne omówienia bo nie mieści się to w koniecznych uproszczeniach i założeniach Index Fungorum.
Bibliografię z abstraktami warto robić raz (przeważnie dostęp do takich baz jest płatny - bo nie da się tego robić porządnie niewielkim nakładem środków).
Ale już wysoce specjalistyczna bibliografia jakiejś bardzo wąskiej dziedziny może być lepiej zrobiona "na boku".


Poznawanie mykoflory danego terenu jest działaniem unikalnym - dostarcza informacji o występowaniu gatunków w czasie i przestrzeni.

Klucze do oznaczania można robić na wiele różnych sposobów i nie ma czegoś takiego jak klucz idealny. Mogą być lepsze lub gorsze dla danego terenu, wyboru cech kluczowych, dostosowania do różnego poziomu użytkownika.

Fora dyskusyjne mają pewien swój profil i jednym dane towarzystwo i profil pasuje bardziej, innym mniej.

Zdjęcia, jak dobrze wiesz, też są każde unikalne na swój sposób. Nawet podobno górę Fujijamę, która wszak stoi w miejscu i się praktycznie nie zmienia, moża fotografować za każdym razem inaczej, pokazując co innego, przez całe życie.

Na szczęście złożoność świata jest nieskończona (przynajmniej w ludzkim wymiarze). :)


Gdy zaczynałem tworzyć www.grzyby.pl zastanawiałem się co zrobić aby nie była, to jeszcze jedna kopia tego samego.

Założyłem, że unikalnym walorem mojego atlasu mają być fotografie. To jest niewątpliwy walor wyróżniający ten atlas.
Drugim walorem ma być ergonomiczna/wygodny/praktyczny układ - zarówno struktury całego atlasu, jak i opisów.
Dostosowany do potrzeb osób zainteresowanych poznawaniem grzybów (w pierwszym rzędzie sprawdzałem to w odniesieniu do siebie).
Takie cele realizuję sobie kroczek po kroczku ale do przodu :). Cel jest tam gdzieś na horyzoncie a ja sobie idę i idę. To mnie bawi, daje satysfakcję. To jest motywację.

Jest to podejście autorskie - jak gdzieś wyżej zawile tłumaczyłem uważam, że daje ono większe szanse na powstanie ciekawego, wartościowego dzieła.

Atlas grzybów grzyby.pl można wspomóc zdjęciami w sposób opisany między innymi na stronie:
http://www.atlas-roslin.pl/foto.htm
Punkt ciężkości jest położony na jakość i pewność oznaczenia tego co na zdjęciu. Bo tylko takie zdjęcia mają sens w formule atlasu.
Zdjęć mam dużo w kolejce. Aktualnie jestem zaangażowany na tyle, że po prostu się nie wyrabiam. Ale kiedyś przyjdzie ich kolej (pamiętam o smardzówkach czeskich :) ).

Co do koźlarzy, to aktualne moje priorytety nie dają szansy na zajęcie się zbiorami innych, poza wyjątkowymi sytuacjami. Na te co mam pod ręką, też nie znajduję dość czasu. Możesz albo zachować eksykaty dla kogoś innego lub na lepsze czasy albo je skonsumować :) - wyrosną nowe. Nikt lepiej od Ciebie nie wybierze.

To sytuacja deficytu - mniej zasobów (czasu, ludzi) niż materiału do przerobienia - i trzeba z tym żyć.
i

#498
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 21:34 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Zadaję sobie pytanie. Czy tak musi być?. Sam stwierdzasz, że ogranicza Cię już czas. Po prostu już nie wyrabiasz się na zakrętach, - jak to się potocznie mówi. I to jest właśnie to nasze "dreptanie'. Każdy solo. Dlatego nie jest mi w głowie zabieranie się za oznaczenia pod mikroskopem, bo nie mam już na to czasu, ani na naukę i zdobycie umiejętności, ani zdrowia.
Sam zobacz w odsyłaczach w Twoim altasie. To linki
do naszych rodzimych źródeł, czy zagranicznych?. Zdjęcia w wielkiej części słowaków, albo czechów. Dobrze niech oni też mają swój wkład we wspólne dzieło. Jestem za.
Tylko ciągle nie mam odpowiedzi na pytanie. Czemu nas nie jest stać na coś z klasą. Coś lepszego to: słowackie, czeskie, angielskie, niemieckie, włoskie, a gdzie nasze rodzime. Co jesteśmy gorsi, głupsi?. Jeżeli nie ma takich zawodowców, to niech coś zrobią pasjonaci.
Bazy danych już powstają, a dostęp do nich będzie taki sam, jak dostęp do łączności komórkowej, czy też do portali płatnych. To nie jest ważne jak i za ile. Tak będzie i to już niebawem.
Smardzówka, drobiazg zaraz będą następne.
Jak ma być solo, to umiem je pokazać na stronach które sam zrobię i opublikuję. Ale sens jest gdzie indziej.
i

#489
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.06 22:29 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
Marku, to mi wygląda na depresje. Mówię to bez ironii, czy sarkazmu. Poważnie.

Proszę, zrób taki eksperyment. Zamień w pierwszym akapicie swojej powyższej wypowiedzi wszystkie już na narazie i przeczytaj powoli.
Zwróć uwagę co to zmienia w Twoim nastawieniu.
Proszę ....
zrób ten eksperyment - choćby dla zabawy.


I najmniej w tym wszystkim jest istotne, że taki jest sens mojej ostatniej wypowiedzi.
To już jest cholernie destrukcyjne i demobilizujące.
I spróbuj być z tym narazie zdemobilizowanym?
Zdemobilizowanym całkowicie bezskutecznie.
i

#499
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 08:06 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Czternaście lat przepracowałem w wyższym szkolnictwie, w okresie kiedy internet był czymś nieznanym. Ośrodki obliczeniowe bazowały na odrze nr... Ale było coś takiego jak oddział naukowy, wydział wydawniczy, plany naukowo-badawczy, obowiązek prowadzenia badań i publikacji na każdym szczeblu kariery naukowej. Doktorant musiał się legitymować oprócz przygotowanej rozprawy również dorobkiem we wspomnianym zakresie: publikacjami szerokonakładowymi, wydaniami książkowymi, opiniami recenzentów i mniejszym lub większym wkładem promotora (jak to w życiu)
Osoby posiadające stopnie i tytuły naukowe również
pomnażały swój dorobek, zarówno naukowy, badawczy, jak i publicystyczny.
Owocem takiej pracy jest m.in.książka Grzyby i ich oznaczania Gumińskiej i Wojewody.
Przeszły lata, ostatnie jeśli się nie mylę wydanie
jest z 1988 roku. Proszę uprzejmie wskazać mi nowe, szerokodostępne wydania innych autorów.
Naszych naukowców. Co nie ma ich?. Są w stanach, anglii. czy jeszcze gdzieś.
Powtórnie proszę wskazać takie adresy w sieci, gdzie chcą się podzielić swoimi osiągnieciami badawczymi. Tu, jak są w kraju, to nie mają takich
możliwości, a jak wyjedzie tą je mają?. Tu nie czują potrzeby zaistnienia, bo się uważają za
ekspertów, a jak wyjadą to szukają dróg przebicia i pokazania się. I wtedy publikują w sieci, oczywiście, czemu nie.
Tak jest w wielu dziedzinach nauki.
Nie chcę tu "kopii kruszyć", bo mam świadomość, że to jest moje wołanie "na puszczy".
I jeżeli uważasz, że takie problemy mogą stanowić o moim stanie depresyjnym, to Ci odpowiem. Błąd, jestem bardzo odporny. Jedyne co mnie dolega, to meteopatia i wielka niechęć do niemocy i kiczu.

Były takie czasy, że z każdego niewygodnego można było zrobić i robiono wariata , na użytek sytuacji lub sprawy.
Ci, którzy byli wykształceni na WUML lub WSNS dobrze znają te praktyki i nawet obecnie można to zaobserwować w rozlicznych ostatnio ich wystąpieniach przed opinią publiczną w TV, kiedy to są troszkę przyciskani do muru.

Robię swoje w takim razie, jak robiłem. Rączek nie mam pod d... a stan emocjonalny mam opanowany.

#834
od 05-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 08:42 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
Marku K. muszę jeszcze odnieść się do kilku Twoich myśli:

"...Są jeszcze inni, np. wspomniany przez Ciebie Kraków. "Ich" najmniejsze zaangażowanie na takim forum jak Twoje wniosło by wiele nowego "powietrza", dla przewiania wiedzy z "lamusa", a im nie przyniosło najmniejszej ujmy na honorze..."

Marcin Piątek właśnie wnosi - tyle ile mu czas pozwala.

"....Proszę wskazać mi taki adres w sieci, gdzie nasz rodzimy badacz opublikował wyniki swoich prac. Akademicki skrypt, to ten możliwy adres, gdzie znajdziemy jeszcze coś nowego. Proszę o nazwiska pokoleniowych następców Wojewody i Gumińskiej...."

Jeśli chcesz obejrzeć dorobek części Krakowian to zajrzyj na
http://bobas.ib-pan.krakow.pl/instytut/RAMKI.HTM

szczególnie na CV pracowników Zakładu Mikologii. To co nazywasz dreptaniem w miejscu według mnie jest uczestniczeniem w światowej mykologii na dobrym poziomie. Wnoszeniem polskiego wkładu w rozwój mykologicznej myśli :-)

Mykolodzy krakowscy to też Uniwersytet Jagielloński.

"...Młodzi ludzie przyjmują zgubną zasadę rozpychania się łokciami, zdobywania pozycji, gromadzenia największej ilości środków płatniczych. Bezczelność i bezkompromisowość to ich droga do przyszłości..."

Młodzi ludzie są bardzo różni - jak "starzy". Trudno generalizować.

:...Chce, aby moja wnuczka korzystała z nowej wiedzy, nowych osiągnięć i nowych technologii. Dlatego "drepcemy", że rodzime opracowania w większości robione są na bazie badań światowych, dla komercji i pieniędzy. Nawet lepszy atlas grzybów to tłumaczenie. Śmiechu warte, że nas nie stać na coś naprawdę z klasą...."

Marku, nasze wnuki będą miały możliwość korzystania z nowej wiedzy i nowych technologii, będą miały takie perspektywy o jakich ani mnie ani Tobie się nie sniło, o jakich nie mogliśmy marzyć, bo czasy były inne. Nie czas dzielić opracowania na światowe i "nasze", to są opracowania uniwersalne, często autorzy pochodzą z różnych krajów. Teraz młodzi ludzie mają możliwość kształcenia się w najlepszych ośrodkach, uczelnie mają możliwości otwartej współpracy, nasze uczelnie mogą przyjmować (i przyjmuja, i kształcą) studentów z innych ośrodków.
Po co robić kolejny atlas czy klucz, skoro już ktoś to zrobił? To jest dreptanie w miejscu.

"....Ty będziesz "dreptał" w swoim świecie Twojego atlasu na CD, Darek na swoim portalu, Wiesiek "dreptał" po górach w gronie grzybiarzy-wędrowników, Marcin badał "hubki", Ania workowce, Jola podzieli się doświadczeniem kulinarnym, ja będę "dreptał" po lasach i robił "portrety pochlastanym grzybkom"...."

Marku, "drepczemy" tu, bo akurat to jest dla nas ważne:
- dla Marka S. - jego najlepsza w Polsce strona o grzybach (w mojej ocenie), z której korzystają także poza naszymi granicami.
- dla Darka - grzyby jako hobby w takim wymiarze w jakim to robi, dzięki temu, że jest jednym z najbardziej zaawansowanych amatorów w Polsce wielu nnych może korzystać z jego wiedzy i doswiadczenia
- Wiesiek - poprzez swoją stronę i wiedzę dociera do szerokiego grona grzybiarzy i wpływa na kształtowanie ich postaw. Też robi kawał dobrej roboty i skupia wokół siebie grono zapaleńców.
- Marcin - przeczytaj jego CV - jak na 30-stolatka dokonał już dużo więcej niż tylko "badanie hubek"
- itd.....
Każdy z nas coś wnosi wartościowego w miarę swoich umiejętności, czasu zainteresowań i umiejętności.
Szerokie bazy danych to fajna perspektywa. Ale oprócz nich ważny jest też kontakt z żywym człowiekiem. Żadna baza danych nie zastąpi wymiany myśli, żywego konatku, fora internetowe będą istnieć i ludzie będą się na nich spotykać - jesteśmy jednostkami społecznymi. Mogą współistnieć i ogromne bazy i kameralne stronki. Tak jak wśród ludzi, których znam, w morzu popularnych zawodów pojawił sie pan, który na życie zarabia robieniem... lampek do powozów starą metodą odziedziczoną po dziadku....

"....Czemu nas nie jest stać na coś z klasą. Coś lepszego to: słowackie, czeskie, angielskie, niemieckie, włoskie, a gdzie nasze rodzime. Co jesteśmy gorsi, głupsi?...."

Marku, stać nas. Nie stać nas na powielanie tego, co zrobili już inni, ale na robienie nowych rzeczy. Mykologia to nie tylko systematyka gatunków. Systematyka to narzędzie potrzebne tylko małej garstce badaczy :-) Nie można się na niej skupić, bo zostanie się w tyle.

Tak, pogadałam sobie, porankiem wtorkowym :-))
Służę również innymi linkami poza tym do Instytutu Bataniki PAN w Krakowie :-)
i

#490
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 09:49 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
Po prostu zaskoczyło mnie, że moją wypowiedź (otwartą - narazie nie mam czasu - ale przyjdzie na to czas):
"Zdjęć mam dużo w kolejce. Aktualnie jestem zaangażowany na tyle, że po prostu się nie wyrabiam. Ale kiedyś przyjdzie ich kolej."

zrozumiałeś jako:
"Sam stwierdzasz, że ogranicza Cię już czas. Po prostu już nie wyrabiasz się na zakrętach, - jak to się potocznie mówi. ..."
(czyli zamknięta sprawa - już jest tak - a potem jeszcze gorzej - po równi pochyłej do grobu?)

Twoja sprawa jeśli się dołujesz. Sorry.



Jeszcze o ekonomice publikacji papierowych. Bo mam z bliskiego, aktualnego oglądu dwa przykłady.

A.
Opracowuję na zamówienie jednego z wydawnictw "popularny atlas grzybów" (przy okazji dowiaduję się jak niewielki wpływ na kształt tego rodzaju książki ma autor - mam nadzieję, że do druku uda się dopchać te założenia publikacji, które robią z niej, mimo ograniczających ram, wyróżniający się popularny przewodnik po grzybach).
Jak widzisz, tym razem nie będzie to tłumaczenia a dzieło Polaka :)
Ralia są takie - szacują, że sprzeda się tego w ciągu kilku lat 2-3 tysiące sztuk (a jest to duże, dobre rynkowo wydawnictwo - ze świetną promocją i dystrybucją, rozpoznawalną marką). Prowizja która jest w moim wypadku dość wysoka wynosi ok. 2zł na sztuce. Ile wychodzi dochód (rozłożony jeszcze na kilka lat)? To są pieniądze, w proporcji do nakładu pracy, po które nie warto się schylać jeśli traktować to jako pracę zarobkową. Nieco ratuje sytuację to, że jest jeszcze jednorazowo wypłacana dodatkowa należność za użyte zdjęcia. Podobna kwata ale płacona raz z dołu - to nieco ratuje dla mnie choćby cień sensu ekonomicznego tego przedsięwzięcia.
Atlas wg. planu wyjdzie wiosną przyszłego roku. Jak będę mógł podać już szczegóły to się nimi podzielę.

B
Wydanie książki własnym nakładem. Rozmawiałem jesienią, przy nalewce, z czeskim fotografem grzybów - Papoushkiem. Wydał on w zeszłym roku, naprawdę duże dzieło - VELKÝ FOTOATLAS HUB Z JIŽNÍCH ČECH, jest zresztą w moim "sklepiku".
Kasa jaką musiał wyłożyć - aby mieć książki w ręku, to przy nakładzie jaki zrobił - 900szt. jest 1.26 mln koron czeskich.
To jest 171 tyś. złotych.
To tylko absolutnie minimalne koszty - bo większość pracy była robiona samodzielnie lub za darmo. Tyle wydał aby mieć książkę do sprzedaży. To tylko koszty bezpośrednie - druku i jego przygotowania. Skanowanie fotek, korekty robił w większości własnymi siłami. Autorzy opisów zrobili swoją pracę i korektę za darmo.

Tą kwotę (171 tyś. zł) musiał wyłożyć z własnej kieszeni - część uzyskał na drodze przedpłat, część skredytowała mu na pewien czas drukarnia odraczając płatność, znaczną resztę musiał w to włożyć. I jeszcze cenę ustalił na poziomie, że nic na tym nie zarobi. Ale to już inna para kaloszy.

Szacuję, że w Polsce tago rodzaju książki na przestrzeni kilku lat można sprzedać maksymalnie 100-200 egzemplarzy.

Jeśli nie zfinansuje ktoś tego rodzaju publikacji to jaki autor coś takiego wyda?
Autor musi z czegoś żyć i musi się utrzymać w czasie tworzenia takiej publikacji. Musi jeść, gdzieś spać, opłacać rachunki.

Wydanie specjalistycznje książki ktoś musi sfinansować. Dawniej, raz, że finansował wydawnictwa wysokospecjalistyczne budżet państwa (pośrednio lub bezpośrednio), dwa że książek sprzedawało się więcej niż obecnie.
Tylko, że co z tego?
Dawniej już było.


Masz odpowiedź dlaczego nie znajdujesz dużych atlasów (nie tylko zresztą polskich autorów) po polsku na papierze.
Masz też odpowiedź dlaczego dopiero za kwotę kilkunastu tysięcy złotych można skompletować sobie bibliotekę z pięknie ostatnio wydawanymi monografiami różnych rodzajów grzybów.
Takie są koszty i realia ekonomiczne.
Teraz. Które jest.
i

#500
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 11:13 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Nasza dyskusja nie jest budująca i nie wniesie pewnie nic nowego. Każdy chyba chce "trwać na z góry upatrzonych pozycjach".
Aniu. Marka strona dlatego jest najlepsza, bo nie ma konkurencji innych podobnych w stylu, polskich stron. Ma też do spełnienia inną określoną i dobrze przemyślaną przez autora rolę i cel.
Potwierdza to tylko fakt znikomego, a nawet żadnego zaangażowania się innych, szczególnie profesfonalistów, albo nawet studenckich kół zaiteresowań do tworzenia podobnych portali.
Mam zasadę mówić to co myślę. Prosto w oczy. Nawet jeżeli to komuś może się nie podobać lub jest pośrednio lub bezpośrednio adresowane.

Marek. Przywołujesz nieustannie rachunek ekonowmiczny. Rozumiem, przez to że wszystko musi Ci się opłacać. Czy każde przedsięwziecie ma kalkulację nastawioną wyłącznie na zyskowność?.

Wybacz. Ale zaczynasz mnie tym coraz mocniej przekonywać i utwierdzać.
i

#491
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 11:38 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
Masz oczywiście rację Marku.

Nie rozumiem tylko dlaczego uparłeś się, że koniecznie wszyscy muszą zajmować się działalnością popularyzatorską na łamach WWW. To nie każdego interesuje, bo ludzie mają różne cele, priorytety, zainteresowania.

Zapędzanie studentów, czy apele o większe zaangażowanie, są bez sensu, żeby nie powiedzieć że śmieszne. Ludzie jak mogą to robią to co lubią. Jedni zajmują się tym, inni czym innym.

Jak się tworzy z miłości to będzie www.grzyby.pl, robione z przymusu byłyby bulbą. (To jeszcze jedno wyznanie mojej wiary w to, że tworzenie z autorskim zaangażowaniem daje dzieła wartościowe)


Co rachunku ekomicznego. Starałem się pokazać Ci mechanizm który sprawia, że nie znajdujesz takich publikacji jakie byś chciał.
Lepsze odczytanie mojej myśli to takie, że trzeba wariata aby robić to co nieopłacalne. A wariatów, i to akurat z odchyleniem mykologiczny, i paroma innymi umiejętnościami, jest mało (z definicji), bardzo mało, kilku.
W tym obok podpisany.

Jeśli będziesz dalej apelował do sumień, i przedstawiał dołujące przekonania i uogólnienia, to istotnie nie będzie to budujące i nie wniesie niczego nowego.

#835
od 05-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 11:49 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
Marku, czy - skoro nie podjąłeś innych wątków oprócz sprawy Marka strony to oznacza, że z resztą się zgadasz?
Fakt znikomego zaangażowania się profesjonalistów nie wiadomo o czym świadczy, bo każdy profesjonalista może mieć inny powód - od nieumiejętności korzystania z internetu począwszy (nie wyssałam tego z palca...) do uznania takiej działalności za "niewartą uwagi" bo to "co się naprawdę liczy to dobre publikacje w światowej klasy czasopismach i reprezentowanie Polski w ten sposób".
Fakty są takie:
1. Na zebraniach Sekcji Mikilogicznej Polskiego Towarzystwa Botanicznego od lat mówi się o potrzebie "stworzenia amatorskiego ruchu mikologicznego". I na tym się kończy.
2. Żaden mikolog profesjonalista nie pokusił się o stworzenie strony internetowej i nie jest tym zainteresowany (chyba).
3. Jak widać koła studenckie też nie wykazują aktywności w tym kierunku. Nawet niezależnej aktywności.

Tym samym Marek (niezależnie od celów wznoisłych czy też nie) pozostaje "na rynku" jako jeden z nielicznych. I od tych, którzy zdecydowali się odwiedzać tą stronę w jakiejś mierze zależy też jej wizerunek. Ja życzę Markowi realizacji zamierzeń (nawet jeśli przy okazji stanie się multimilionerem - bo ta strona mnie nie interesuje) bo to, co zdobył samodzielnie stało się w pewnym sensie "dobrem publicznym", z którego można korzystać.
A ma prawo realizować swoją własną wizję swojego projektu - jak każdy autor.

Tak, jak Ty masz prawo realizować swoje plany po swojemu, zgodnie z talentem, który masz, umiejętnościami, zdrowiem, zapałem.
:-)
i

#501
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 11:57 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Aniu. Skromnie wyglada stan etatowy zakładu mikologii w Karakowie.
Ale biorąc zimną kalkulację to udział Marcina w aktywności sieciowej pokrywa 25% osady stałej.
Teraz moje zdanie na temat publikacji. Większość to opracowania w języku angielskim. Adresowane do wąskiego grona, albo wyłącznie i celowo nakierowane zagranicę. Brak opracowań w języku polskim, popularyzatorskim i powszechnym. Dlatego jest tak źle.

#502
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 12:05 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Wszystko jest OK.

#836
od 05-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 12:26 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
Skromnie :-)
Przejrzyj listę publikacji p. Andrzeja Chlebickiego - oprócz prac naukowych - dużo popularnych.
Biorąc zimną kalkulację to mój i Marcina udział w forum to prawie 10% "populacji mikologów krajowych" Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej ;-)

Jeśli mykologia (bardzo nie lubie wersji mikologia - choc ta jest bardziej powszechna)polska ma być widoczna na świecie to publikowanie w ważnych, międzynarodowych pismach po angielsku jest konieczne. Takie artykuły trafiają do większego grona odbiorcó i służą rozwojowi nauki - a tym samym zaznaczaniu mocnego, polskiego udziału w "pierwszych szeregach". Marcin bardzo dobrze reprezentuje swoją działkę na arenie miedzynarodowej. Gdyby pubklikował tylko w języku polskim dreptałby w miejscu właśnie. Jego dorobek to - jak pewnie zauważyłeś - ok 60 prac - są też w języku polskim.

Nie mówię, że jest wspaniale, ale mając porównanie z kilkoma latami wstecz widzę rozwój i dlatego tak się cieszę i z taką nadzieją i optymizmem patrzę w przyszłość :-)

#17
od 10-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 13:06 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Krzysztof Kujawa (krzysiek_k)
Z zainteresowaniem wielkim przyglądam się tej polemice, bo - jako grzybowy laik ;-) - wyłapuję na forum nieco bardziej ogólne wątki, które od czasu do czasu się pojawiają i pączkują niespodziewanie.

Chciałbym dodać jeszcze jedno, co pozwoli może jeszcze lepiej zrozumieć, dlaczego tak słabo jest z popularyzacją polskiej wiedzy przyrodniczej w Polsce. Także tej grzybowej. Otóż tak: uważam, że zapał, zaangażowanie, pasja są konieczne. To jasne. Ale to nie jest, niestety, warunek wystarczający. Taka działalność, jeśli ma być trwała i konsekwentna, musi miec jakieś podstawy, czyli jakoś się opłacać. Ta opłacalność może mieć trojaki wymiar.
A) Uznanie osób innych - najprzyjemniejsze, ale też i niewystarczające, bo jakoś trzeba żyć i zarabiać pieniędze, a doba z gumy nie jest.
B) Zarobek - o tych mechanizmach pisał już Marek S. i z nich wypływają ograniczenia, których przeskoczyć nie sposób. O tym już nie ma potrzeby pisać.
C) Budowanie pozycji zawodowej na uczelni, w PAN itd.

I o tym ostatnim punkcie chciałbym parę zdań napisać. Otóż obecnie placówki naukowe ostro ze sobą konkurują - i dobrze. Efektem tej konkurencji jest zdobywanie lepszej pozycji w finansowaniu. Ta konkurencja jest bardzo ostra i nie omija nawet tradycyjnie najlepszych (dowodem jest likwidacja Instytutu Ekologii PAN). Postawą oceny działalności poszczególnych instytutów jest tzw. punktacja Komitetu Badań Naukowych. Punkty dostaje się za najprzeróżniejsze dokonania, z których najbardziej cenione są publikacje w czasopismach międzynarodowych ujętych na tzw. Liście Filadelfijskiej. I NIESTETY: za publikowanie po polsku artykułów popularno-naukowych bardzo często punkty nie są przyznawane! A jeśli już - to tak mało, że się to i tutaj po prostu nie opłaca. Trzeba też pamiętać, że takie ścisłe mierzenie jakości pracy jest też coraz bardziej podstawą awansu poszczególnych pracowników naukowych. A więc nie ma po prostu zachęty do takich działań natury popularyzatorskiej.

Tak więc, nic dziwnego, że działalność taka kuleje. Jeśli nie będzie mechanizmów stymulujących taką działalność - w postaci zarobku, czy też wysokiej punktacji KBN - to trudno się spodziewać, że sama pasja paru, czy parunastu osób zmieni radykalnie sytuację popularyzowania polskich osiągnięć w Polsce.
Brak "zachęty" ze strony KBN jest tym bardziej niezromiały, że stan popularyzacji osiagnięć naukowych w Polsce jest jednym z najsłabszym w Europie, co zresztą obraca się także przeciw samej nauce, ponieważ ludzie (w postaci posłów) coraz mniej chętnie chcą badania naukowe w Polsce finansować.

Osobiście jestem pełen najwyższego uznania za "robotę" jaką wykonuje z pożytkiem dla ogółu Marek S. i wszyscy uczestnicy - twórcy tego forum, a także innych o podobnej tematyce. To już jest dużo. Bardzo dużo.

Pozdrawiam
K.
i

#503
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 13:07 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Aniu. To właśnie ta skromność powoduję taki udział procentowy.
Patrzysz na to jako zawodowiec. Samopoczucie jest, jakie jest. Każda korporacja zawodowa stara się bronić. Ja to rozumiem.
Pozostanę jednak przy swoim, bo oceniam to jako widz i konsument.
i

#504
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 13:34 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Krzysztof. I tu właśnie wyłożyłeś sedno.
Ja jestem realista, a nie idealistą jak by się zdawało. Ale można też robić coś bezinteresownie.
Jest takie miejsce, taka potrzeba i taka pora.
Wszystko jest zrozumiałe i jasne. Układy, układziki, błędnie pojmowana i wyimaginowana "punktacja".
I tylko jeden wątek.
Trendy idą w inną stronę. W naszym kraju jest coś takiego jak Ustawa o języku polskim, mamy swoją dumę, a jednocześnie dajemy sobie narzycać niewiadome wzorce. Nie mam nic na przecił, aby praca naukowa była prezentowana np. w języku angielskim, ale warunek. Na drugim miejscu.
Trzeba być dumnum z przynależności narodowej.
Ja chcę być dumny z tego, że mój rodak dla przykładu właśnie Ty jesteś autorem danej publikacji i napisał to po polsku dla nauki polskiej i dla mnie jako współrodaka. Dopiero na drugim miejscu dla nauki światowej, dla jankesa, niemca, anglika. Wszystko jest odwrotnie i to mnie irytuje.

#837
od 05-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 13:51 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
Marek, być dumnym ze swojej przynażności narodowej to nie tylko zamykać się we własnym kraju, ale reprezentować ten kraj poza jego granicami. Nauka ma wymiar miedzynarodowy, bez granic, ale tworzą ją konkretni ludzie w tym też (na szczęście) Polacy.
Polacy piszą po angielsku dla nauki polskiej właśnie :-)Żeby ich nazwisko, ich kraj był widoczny nie tylko nad Wisłą, ale na mapie świata. To chyba najlepsza wizytówka dla nas, jako Polaków właśnie :-)
i

#492
od 04-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 14:07 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek Snowarski (admin)
To też kwestia czysto techniczna. Angielski ma realnie status tzw. języka międzynarodowego. Tak jak wcześniej był nim francuski a jeszcze wcześniej łacina.
Po prostu współcześnie najłatwiej porozumieć się, z niepolakami, właśnie w tym języku.

Mimo, że większość zagranicznych użytkowników atlasu to ludzie których rodzimym językiem jest włoski, niemiecki, francuski lub hiszpański, to druga wersja atlasu jest po angielsku, bo to jest obecnie najbardziej prawdopodobny wspólny mianownik w komunikacji użytkowników.
I to niezależnie od tego czy się to komu podoba czy nie. Nauczenie się angielskiego w stopniu potrzebnym do czytania tekstów mykologicznych może i boli ale zajmuje kilka dni.
i

#505
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 15:13 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Marek. I o to chodzi aby było w pierwszym rzędzie było po polsku. I to mi się właśnie podoba w Twoim atlasie na CD. Jak wymienisz i dodasz wiele autorskich zdjęć, to prawie będę w niebie. To takie móje exzawodowe "zboczenie". Jak zrobisz to odwrotnie to będę Twoim gościem ostatni raz.
Aniu. Wiele osób które znałem, a od lat przebywają w USA i tam pracują zawodowo, nawet nie pomyślą o nauce polskiej.
Tam jest "PAN", który płaci i wymaga, i poza nazwiskiem nic więcej nie zostaje. Wątpliwa satysfakcja. Jedni to przyznają, inni wstydliwie skrywaja prawdę, a jeszcze inni robią wielką wrzawę, aby prawdę zatuszować.
Znam osobę (prof. bez nazwiska) pracujący naukowo dla NASA. Czy myślisz, że przedkłada się ta praca na jego dorobek naukowy,- dla kogo.? Wspomniał mi o tym kiedyś, stąd moja wiedza. "Pan dał, pan wziął". O przedpole trzeba walczyć, a nie je oddawać.
Pracować w kraju i być cenionym w świecie to wybór nielicznych, ale jednak tacy są.
Mój kolega i sąsiad zarazem. Dr hab. Chemik z zawodu, władający ośmioma językami w mowie i piśmie pracuje w banku. Ironia, czy rzeczywistość? Może nieporadność życiowa?
Z angielskiego korzystałem gdy musiałem, bo była taka potrzeba i wymóg. Zapewniam, że jest bardzo różny od powszechnie używanego. Funkcjonuje pojęcia "napisane językiem prawniczym". Czy każdy z nas może stwierdzić, że rozumie i pojął co przeczytał. Przecież napisane w języku polskim.
Język polski ponad wszystko.
i

#138
od 10-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 19:46 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Elmira Brzozowska (elma)
Uważam, że nie powinniśmy się w żaden sposób wstydzić swojej przynależności narodowej. Trzeba pamiętać, że im bardziej będziemy się sami cenić na forum międzynarodowym, tym nas będą bardziej cenić inni. Ważna jest tu przede wszystkim nauka języków abyśmy nie byli postrzegani jako ci, z którymi rozmawia się na migi. Trzy lata temu jak byłam na szkoleniu w Maastricht w Holandii wraz z czterema koleżankami w pierwszym momencie potraktowano nas powiedzmy łagodnie ... nieszczególnie. Ot jakieś tam cyt.: girls from Poland. Jak się okazało, że świetnie sobie radzimy zarówno językowo jak i merytorycznie zmieniono zdanie. Ale było nam początkowo przykro jak taksowano nasz sposób bycia, ubiór i wiedzę. Innym jakoś się tak dokładnie nie przyglądano... Co prawda tylko my byłyśmy z kraju z byłego bloku wschodniego. (inni reprezentowali 14 krajów europejskich, tzw. zachodnich...)
Mam nadzieję, że przyczyniłyśmy się chociaż w maleńkim stopniu do zmiany wizerunku Polaków w świecie.

Maastricht1 Mastricht2

To są nasze zdjęcia z pobytu w Parlamencie gdzie podpisano traktat o Unii Europejskiej. Na pierwszym jestem ubrana na jasno, na drugim w pierwszym rzędzie w jasnoniebieskiej bluzeczce.
Zdjęcia są słabej jakości, ponieważ są skanowane.
Na zdjęciach nie ma wszystkich uczestników szkolenia (27 osób).
i

#139
od 10-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.07 19:52 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Elmira Brzozowska (elma)
Trochę odbiegłam chyba od zasadniczego tematu (przepraszam), ale tak mnie nastroił post Marka Kozłowskiego o "PANACH".

#838
od 05-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.08 09:06 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
Marku, jeszcze odniose się do dwóch Twoich myśli:
"Wiele osób które znałem, a od lat przebywają w USA i tam pracują zawodowo, nawet nie pomyślą o nauce polskiej"

Tak oczywiście też bywa. I nie mnie oceniać ich decyzje. Nie wiem czy jak Malinowski budował kolej w Chile (pomijając, że musiał uciekać z kraju z wiadomych względów) to budował, żeby sławić imię Polski. To teraz stało się nieważne. Natomiast zapisał się w historii jak "wielki konstruktor - Polak". Czasem historia zmienia motywy. Zostają nazwiska :-)
Wielu jest też takich, którzy pracują dla nauki a nie dla pieniędzy. Widzę, że też ich zauważasz. Nie ma tu "czarno-biało".

Napisałeś też:
"Język polski ponad wszystko."

Klnę męcząc się z artykułem Duńczyka, który opublikował swoje badania nad jednym z gatunków w swoim rodzimym języku. Nie dość, że pismo trudno zdobyć (czas!!!), to jeszcze przetłumaczenie artykułu kosztuje mnie dużo czasu (i kosztowałoby dodatkowe koszty gdyby nie bezinteresowna uprzejmość innego Duńczyka). Bez tego artykułu nie mogę napisać swojego. Ileż mniej miałabym roboty i kłopotu gdyby ten Duńczyk napisał po angielsku......
Polski ponad wszystko, ale nie gdy chce się, żeby świat zrozumiał....
i

#508
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.08 09:36 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Aniu. Może napiszę jeszcze tak. Wielu Polaków zapisało się w historii innych narodów. Jestem z tego dumny.
Widzę, że nie jestem dobrze rozumiany.
Mnie chodzi o to, aby osiągnięcia były publikowane dwujęzycznie. Na pierwszym miejscu stawiam "wersję" w języku polskim. Mam świadomość nakładu pracy, ale tak uważam. Czy Niemcy tak szybko oddają pola w zakresie wypierania języka narodowego?.

#840
od 05-2003

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.08 09:52 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Anna Kujawa (ania)
Marek dwujęzycznie się nie da w pismach publikujących jedynie w określonym jezyku i to nie tylko Polacy drukują w obcym jezyku. Niemcy w angielskojęzycznych pimach też muszą i drukują po angielsku i wszyscy inni. Niemiecki jest językiem urzędowym dla wiekszej częsci obywateli Europy niż polski. Trudno temu zaprzeczyć, wiec będzie dostępny dla większego grona. Tak jak hiszpański w Ameryce Południowej.

#509
od 04-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.08 12:44 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Marek KOZŁOWSKI (vito_miks)
Jak ma tak być, to tak jest.

#609
od 07-2004

autotematycznie (dlaczego jest jak jest)

2004.12.08 14:11 Edytuj wypowiedź Usuń wypowiedź

Bogusław Mazurek (bogdan)
Już baaaardzo dawno nie miałem możliwości obserwowania tak ekscytującej dyskusji :-)

Polacy, jesteście wielcy - wszyscy - i to "bez jaj"

Swoją drogą bardzo cenię u ludzi umiejętność dyskutowania - co wbrew pozorom nie jest sztuką łatwą :-)
« » bio-forum.pl « Rozmowy towarzyskie « Archiwum «
Główna Ostatnia doba Ostatni tydzień Szukaj Instrukcja Kopiuj link Kontakt Administracja
ta strona używa plików cookie — więcej informacji