Opisane przez ciebie dolegliwości cissusa były już poruszane w innym wątku tak przy okazji lub pod innym tytułem. W tej chwili nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Przyczyną pierwszą jest wadliwa gospodarka wodna doglebowa i zbytnia troska polegąjaca na zbyt częstym spryskiwaniu. Przyczyna druga, cissusy czasem bez wyraźnej przyczyny zrzucają liście wcześniej marszcząc się i brązowiejąc. Na takich liściach już martwiejących i spryskiwanych wodą (jakakolwiek by była) zawsze istnieje ryzyko powstania pleśni lub grzybów.
Moja rada jest taka: usunąć wszystkie podejrzane przez ciebie liście, może nawet i całe pędy i ograniczyć spryskiwanie. Ziemia powinna być próchnicza, przepuszczalna i systematycznie podlewana, zaledwie wilgotna. Cissus bardziej wytrzyma krótką suszę, niż zalanie korzeni.
Myślę, że Albert, Janek i inni nasi eksperci dołożą tu swoje 3 grosze.
Ograniczam w takim razie spryskiwanie. bo podlewam chyba dobrze - raczej nie za dużo na raz, a kolejne podlewanie dopiero jak ziemia przeschnie. teraz, ze względu na upały, czasem wysycha nawet na pył :/ choć staram się tego unikać. no i podlewam bardziej od strony aglanomei, bo ona chyba lubi wilgotniej niż cissus.
gdyby ktoś jeszcze chciał dodać swoje 3 grosze to bardzo proszę ;)
#86
od października 2006
Patrycjo, dorzucam swoje 3 grosze:)
Jak długo w tym miejscu stoi Twój cissus?
Na przelanie mi to nie wygląda - miałby wtedy brązowe obrzeża i na brązowo schnące liście.
A może jednak, mimo Twoich starań, słoneczko go przypiekło?
Roycissus nie lubi pełnego i ostrego słońca. Może go przestawisz chociaż ciężko skoro rośnie z krotonem, który z kolei lubi słońce.
Ciężka sprawa:)
Najlepiej byloby gdybys zaniosla listek z nalotem do kogos kto posiada mikroskop. Po zrobieniu preparatu z "nalotu" mysle, ze sprawa zaraz by sie wyjasnila... Na pierwszy rzut oka wyglada to na grzybni ejakiegos grzyba ale zeby to potwietrdzic potrzebny jest mikroskop...
Beato...myślę jednak, że to nie wpływ słońca. Zwróć uwagę że uszkodzenia liści obejmują nieregularne obszary jego powierzchni i nie są jednorodne. Albo występuje tu jedno i drugie. Tylko właśnie nadmierny wpływ słońca wywoływałby brązowienia w pierwszej kolejności na obrzeżach liścia, natomiast tu mamy do czynienia zgoła z czymś zupełnie innym. Środek liścia, w którym jeszcze są soki, ma na powierzchni inkrustacje podobną, jakie wywołują grzyby. Nie mam tu innego pomysłu. Wojtek chyba ma rację, że tylko mikroskop by tu pomógł.
o rany, wy to macie wymagania - mikroskop! :)
nie znam nikogo, kto by dysponował mikroskopem...
na razie z braku innych pomysłów (i mikroskopu) po prostu przestałam go spryskiwać. jeśli to faktycznie jakiś grzyb, to ograniczymy mu wilgotność. zobaczymy czy pomoże.
a nasłonecznienie to to na 99% nie jest. naprawdę dbam, żeby nie był bezpośrednio nasłoneczniony. jedna z rolet jest prawie non stop opuszczona. tylko w pochmurne dni czasem ją zwijam. a krotony na szczęście sobie tez dobrze w takich warunkach radzą :) wiem, ze odrobinę nie pasują wymaganiami, ale tak mi sie spodobały i pasowały do kompozycji, że nie mogłam wyjść ze sklepu bez nich ;)
a, i zapomniałam dodać jeszcze jedno - nie tylko liście od nasłonecznionej strony maja takie objawy. nawet te schowane pod liśćmi aglanomei czasem tak mają.
jak zaprzestanie zraszania nie pomoże to chyba uciacham liścia i udam sie do jakiejś kwiaciarni, gdzie mnie chyba skilują za znoszenie zagrożenia dla innych roślin ;)
Patrycjo...zdarza się, że jeśli wywiad i oko zawodzi przy rozpoznaniu dolegliwości, lekarz kieruje na badania specjalistyczne...
Z roślinami jest podobnie - ostatecznością jest mikroskop. Przyznam, że z opisanym przez ciebie przypadkiem nie spotkałem się. Mam cissusa, którego trzymam w kuchni przy oknie południowym, gdzie stale ma słońce rozproszone przez firankę...czasem pojedyncze listki brązowieją, które usuwam. Natomiast nie stosuję mu nigdy oprysków. Jedynie raz na kwartał (mniej wiecej) robię mu generalny prysznic nad wanną by spłukać z niego kurz. Dopiero jak wyschnie stawiam go tam, gdzie stał poprzednio. Wilgoć i kurz, nawet niewielki, oraz miliardy niewidocznych zarodników różnych grzybów unoszących się w powietrzu mogą wywołać bliżej nieokreśloną chorobę grzybową. Wtedy potrzebny tylko mikroskop. Zajrzyj do działu grzybowego - nawet tam super specjaliści podpowiadają "tylko mikroskop" - no i rozwiązanie zagadki wisi w próżni. Myślę, że w twoim przypadku jest podobnie. Nie oznacza to, że na dotychczasowych naszych gdybaniach się skończy.
Ewentualnie opryskaj roslinke Topsinem .... Moze to da rade....
cześć. donoszę, że całkowite zaprzestanie spryskiwania + nieznaczne ograniczenie podlewania dały bardzo dobre rezultaty. ilość chorych liści szybko sie zmniejszyła, a dzisiejszy "przegląd" dokonany po chyba 3 tygodniach nie oglądania liści dał tylko 3 listki wyglądające lekko podejrzanie, które jednak w razie czego usunęłam. roślina już w żaden sposób nie przypomina jednak tej ze zdjęć :)
bardzo wam wszystkim dziękuję za rady i cieszę się, że obeszło sie bez mikroskopu, bo nie wiem skąd bym go wytrzasnęła ;)
przy okazji - pytanie:
uważacie że przy aktualnej pogodzie trzymanie cissusa na zachodnim oknie, które jest praktycznie cały czas zasłonięte roletą (odsłaniam je tylko w pochmurne dni), nie zaszkodzi roslinie? czy może powinnam przestawić cissusa gdzieś dalej od okna? jakie objawy będą świadczyć o tym, że jest dla niego za gorąco?
bo od bezpośredniego słońca, owszem, jest osłonięty, ale mimo wszystko przy oknie jest bardziej gorąco niż wewnątrz pokoju. hm?
Jeśli nie jest wystawiony bezpośrednio na słońce, to nic mu nie będzie. Zasłanianie okna roletą jest zbyteczne. Ważne przy tym, żeby miał jednak przewiew świeżego powietrza.
Cieszę się razem z tobą...teraz wiesz o co chodzi, wiec niech ci się chowa zdrowo...
Roślina najnormalniej zmarzła podczas transportu, póki się nie zaaklimatyzuje może stracić jeszcze jakieś liście, trzeba wziąć pod uwagę również to że go przesadzałaś co wywołało kolejne zmiany w rozwoju rośliny. Przy takiej temp. jaka ma trzeba oszczędniej z podlewaniem, ziemia od podlewania do podlewania musi porządnie przeschnąć.