#5012
od listopada 2005
Ona (osa) - to wpadła tylko tak? - na odwiedziny?
Jaki był finał?
Obserwowałem nieraz u siebie... potrafią uciec, ale kiedy nie dają rady drogą skąd przyszły, wygryzają dziurę na samym dnie opróżniając zawartość kielichów... sprytne są...
#442
od listopada 2007
Wpadła tylko na chwilę w odwiedziny, ale niezręcznie jej było wychodzić, więc została na kolację. :) Bydgoskie osy nie zgłębiły najwyraźniej tajników ucieczek bo nigdy nie zdarzyło się, żeby z moich kapturnic któraś się wygryzła. Kiedyś jednej prawie udało się uciec z pułapki muchołówki 'Justina Davies'. Głowa i część tułowia została poza pułapką i osa prawie wygryzła sobie drogę na wolność. Przy okazji wrzucę zdjęcie do działu "Muchołówka".
(wypowiedź edytowana przez Qboss 13.sierpnia.2010)
#445
od listopada 2007
To nie jest pęd. To młode liście, a czerwone są dlatego, że roślina dostała więcej światła. Młode pędy wyglądają na samym początku jak kulki wielkości grochu. Nie zauważyłem, żeby nieodcięcie pędu kapturnicy szkodziło. Ja zawsze zostawiam. Kwiat jest ładny. Można też zapylać krzyżowo z inną rośliną, a nawet próbować samozapylenia (które daje słabe, ale jednak jakieś tam efekty).
#5018
od listopada 2005
Pędy kwiatowe: wystarczy przejrzeć archiwum - np. 2009.06.12 godz.13:44, 2008.03.02 godz.14:02, 2008.03.19 godz.11:46, 2008.03.22 13:35, 2008.04.02 21:12, 2008.07.16 godz.19:44...
Dzięki za informacje. Faktycznie nie są to pędy, a zorientowałem się sam już następnego dnia jak dokładnie się im przyjrzałem i porównałem z innymi liśćmi. Początkowo zasugerowałem się ich kolorem, który był całkiem inny niż reszty, no i byłem dodatkowo zbyt ucieszony z zakupu żeby się nad tym zastanowić :)
Archiwum nie miałem czasu niestety w ostatnich dniach poprzeglądać, dopiero w tym tygodniu mam zamiar dokładnie zapoznać się ze wszystkim.
#448
od listopada 2007
Trzy z moich kapturnic zostały zaatakowane przez tarczniki. Bardzo nieprzyjemne to stworzonka bo wysysają soki z roślin, zatruwają je swoimi toksynami i wydzielają lepką maź, która jest świetną pożywką dla grzybów (które to już zdążyły się pojawić). Poza tym planują przejęcie kontroli nad światem i pewnie biorą dopalacze, więc jak widzicie nic dobrego. Przemyłem kapturnice wodnym roztworem denaturatu i płynu do mycia naczyń (jakkolwiek dziwnie to brzmi - parę osób mi to poleciło :D), po czym spryskałem je roztworem Karate Zeon. Niestety po oprysku na paru stronach znalazłem informacje, że ten insektycyd, jakkolwiek chwalony - na te szkodniki może nie działać. Wiecie czy to prawda?
#5112
od listopada 2005
Najgorzej jest gdy złożone przez owada jaja wysypią się z tarczki na powierzchnię gleby. Wtedy możemy być pewni, że w krótkim czasie nastąpi inwazja wspinających się po pniu rośliny owadów. Nie pozostaje w takim przypadku nic innego jak usunięcie wierzchniej warstwy ziemi. Pewną stabilizację populacji (na niskim poziomie) można uzyskać poprzez dokładne oglądanie rośliny i systematyczne usuwanie pojawiających się owadów, jednak na dłuższą metę prawie zawsze można liczyć na powtórną plagę ...
Faktycznie, Karate Zeon może nie zadziałać, bo głównie działa na mszyce... Na tarczniki sprawdzonym preparatem jest Bayer Provado Plus AE (w sprayu) lub ewentualnie Actellic 500 pod warunkiem, że uprzednio i jeszcze potem trzeba skrupulatnie mechanicznie usuwać szkodniki i jednocześnie wymieniać wierzchnią warstwę ziemi (usuwanie mechaniczne przez kilka tygodni).
Wtedy jest szansa na uratowanie rośliny, ale zależy to od tego, jakie szkody zostały poczynione, zanim się zorientowaliśmy.
Mnie w zeszłym roku z powodu inwazji tarczników padła prawie cała hodowla kapturnic - żadna pielęgnacja nie pomogła...
#449
od listopada 2007
Przykro słyszeć. U mnie ta najbardziej zaatakowana to potężna Purpurea - bardzo silna roślina o wymiarach piłki do kosza z obciętym szczytem (trochę niższa w sensie). Trochę ją tarczniki popsuły, ale trzyma się nadal dobrze, więc jest chyba spora szansa. Dzięki!
#5189
od listopada 2005
Masz dobrą rękę do mięsożerów... Niedługo znowu pokażesz, że wróciła do swojej świetności...
SUPER!!! - to straszne żarłoki....
W końcu przedarłem się przez archiwum ;)
Ostatnio kupiłem kapturnicę: sarracenia mitchelliana (kupiona przez internet więc byłą troszkę zaniedbana), wsadziłem ją do wody destylowanej (pożyczonej z kampusu mojej kochanej uczelni) i teraz czekam aż podłoże trochę przeschnie. Mam pytanie na które nie znalazłem odpowiedzi: czy w czasie zimowania powinienem usuwać uschnięte liście czy poczekać z tym do wiosny?
#471
od listopada 2007
Lepiej usuwać na bieżąco te, które całkiem uschną, ale jeśli nie czujesz takiej potrzeby to nie zrobisz roślinie wielkiej krzywdy, usuwając liście dopiero w marcu.
A jak sprawa z podlewanie? Na różnych stronach różnie piszą: albo nie podlewać wcale, albo podlać, poczekać aż wypije, odczekać trochę i znowu podlać. Jak to powinno wyglądać?
#472
od listopada 2007
Oczywiście, że podlewać! To nie kaktus. Naturalnie podczas zimowania torf powinien być ledwo wilgotny zaledwie, więc to podlewanie ma być sporadyczne i oszczędne.
#5308
od listopada 2005
W tym roku nie mam ani jednej kapturnicy. Bardzo często musiałem przebywać poza domem - z tego powodu musiałem ograniczyć się do muchołówek i rosiczek...
Na wyniki Twoich prób z krzyżowaniem będę niecierpliwie oczekiwał...
Powodzenia...