Dzisiaj już nie wkleję zdjęcia, bo za ciemno, żeby pstrykać, ale jutro jak znajdę czas to wrzucę fotę - w każdym razie moja miała jakieś 2-4 cm wody ok 4 dni temu...
Potem niestety nie miałem czasu się roślinami zajmować, a upały każdy wie jakie były, więc sądzę, że woda wyparowała w ciągu jednego seansu "solarium" i 3 kolejne dni stała sucha i tylko się "prażyła" :(
Tak czy inaczej - podlewam teraz jak mogę, dmucham i chucham na nią i liczę, że odwdzięczy się jednak wypuszczając nowe liście, a nie "strzeli focha" i wyschnie na wiór ;) Jednak "ROŚLINA" to rodzaj żeński, a jak wiadomo - kobiety lubią sie obrażać... ;)
Moje marzenie scarletka :P Niestety nigdzie nie mogłem jej dostać a jak chciałem kupić od Alberta to akurat ich nie miał :(
Gratuluje zakupu naprawde super roślinka :)
to chyba nie jest czysta gatunkowo psittacina? ta moja roslinka ma lekko pootwierane kapturki
jest to Sarracenia 'Scarlett Belle'
Też tak myśle , ze zdjecia nie widać dokładnie , ale do Papuziej nie jest podobna ;) Tzn podobna jest ale jednak inna
To jest S.psittacina odmiana 'Scarlett Belle'...
#332
od kwietnia 2007
dobrze wiedzieć :D dziekuje bardzo!
mała poprawka, w doniczce jest 5 roślin :) dzisiaj dokłądnie je policzyłem tak więc wychodzi że jedna roślina kosztowała mnie 5 zł, wg mnie to dobra cena
(wypowiedź edytowana przez laczu 02.sierpnia.2008)
Marku ale moim zdaniem za bardzo są otwarte kaptury jak na Psittacine , może to sie wydawać ze zdjecia , ale tak kilka z nich widac ze są dziwnie pootwierane.
Marku masz racje , źle zinterpretowałem twój post z 10:29 , całkowicie mi umkneło słowo "odmiana" co przez to że nie spotkałem sie wczesniej ze "Scarlett Belle" zaowocowało moim błedem :)
Co jak co kapturnica piękna , Laczu jak możesz to pochwal sie gdzie ją kupiłeś ?:)
(wypowiedź edytowana przez piotr_gawieńczyk 02.sierpnia.2008)
#335
od kwietnia 2007
kupiłem ją w małej kwiaciarni obok dworca pks w Wodzisławiu Śląskim (jesli kojarzycie to ok a jesli nie to jest to jakies 15km od Rybnika i niedaleko mojej miejscowości).
Początkowo jej nie widziałem dopiero moja dziewczyna (też hoduje owadożery, zaraziłem ją tym :D) mi ją pokazała i już zamówiła sobie jeden egzemplarz na wiosne ;D
już mam trzech kupców na pozostałe 3 rośliny ;D
Witajcie dawno mnie tu nie było.Wasze kapturnice wyglądają świetnie.
Mam do was małe pytanko czy ktoś nie ma przypadkiem sadzonki kapturnicy papuziej na wymiane???
Co do mojej podeschniętej kaprutnicy, to niestety sprawa nie wygląda dobrze...
Wszystkie (nawet te mniejsze) trąbki są w ok 1/3 od góry wyschnięte (w dotyku przypominają bibułę). Dolne części trąbek wyglądają zdrowo. Ścianki mają zielone, sztywne i grubsze, niż górne części.
Zapewniam jej teraz dostatek wody i zraszam tak często jak mogę, ale coś mi mówi, że niestety nie wróci już ona do dawnej świetności i mogę mieć jedynie nadzieję na nowe, zdrowe i silne przyrosty.
Jeszcze raz wszystkich przestrzegam - pamiętajcie o stałym poziomie wody w podstawce (zwłaszcza w upały) ! Tak to już jest, że uczymy się na błędach i mam nadzieję, że tym razem to był jedynie mój błąd.
Na koniec hasło dnia : "don't try this at home!" ;)
Zaczynam sie martwic o moją kapturnice powniewaz w jej kielichach zaczyna pojawiac sie plesn i bardzo mało jest soków trawiannych w ich wnetrzu, zraszam ja dosc czesto wiec brak soków nie moze byc spowodowany mala wilgotnoscia powietrza wiec co moze byc tego przyczuną i co z ta plesnią??
Jeśli chodzi o jedną "trąbkę" to nie przejmowałbym się tym zbytnio. To że nie ma w nich zbyt wiele płynu też uznałbym za niezbyt groźne (zwłaszcza, że ostatnio mieliśmy falę upałów). Jednak martwiłbym się pleśnią, zwłaszcza, jeśli nie jest to odosobniony przypadek jednej pułapki.
Moim zdaniem przyczyna tkwi w niskiej ilości soków, przez co owady nie są trawione, a uwięzione w pułapce umierają i rozkładają się powodując powstawanie owej pleśni. Jedynym rozwiązaniem wydaje mi się podniesienie wilgotności (bardziej obfite podlewanie) i zwiększenie wilgotności powietrza wokół rośliny. Pisałaś, że zraszasz ją dość często, ale może pomogłoby umieszczenie rośliny przynajmniej "na okres kwarantanny" do jakiegoś akwarium, które zapewniłoby jeszcze wyższą wilgotność, co przyspieszyłoby powstawanie soków trawiennych i szybsze przyswajanie składników z owadów. Tyle mojej teorii, może ktoś ma inne pomysły. Pozdrawiam i trzymam kciuki.
U Sarraceni nie jest bardzo ważne wytworzenie dużej ilości soków wewnątrz trąbki. Natomiast ważne jest, aby wewnątrz trąbki utrzymywała się wilgotność właśnie na wewnętrznych ściankach. Tutaj proces przyswajania pokarmu odbywa się trochę inaczej jak u dzbanecznika, czy muchołówki. Uwięziony wewnątrz trąbki owad otoczony wilgotnym otoczeniem rozkłada się, a produkty tego rozkładu wchłaniane są przez roślinę...To tak, w wielkim skrócie...
no tak ale co zrobic kiedy owad plesnieje a plesn przechodzi na scianki kielicha? nie mam akwarium do którego mógł bym włozyc rosline a spryskiwanie nie daje za duzo :/
#344
od kwietnia 2007
Bartek wg mnie wsadzenie kapturnicy do akwarium jeszcze bardziej pogorszyłoby sprawę, ok przyznaję że poczatkowo byłoby ok ale jakby ja pozniej wyciagnac to kaptury by zaczeły usychac ponieważ roslinka przystosowałaby sie do warunkow panujacych w akwairum ;P
jak to mówi moj wychowawca "albo rybki albo akwarium" jesli chcesz trzymac kapturnice w akwarium to ja tam trzymaj cały czas a nie że wsadzisz ją tam na "okres kwarantanny" :P
Kaczka ja bym ten kielich poprostu obciął :)
Co do akwa, myśle że nie ma sensu , powinno sie tylko porządnie podlewać i można sobie darowac spryskiwanie :) Moim zdaniem kapturnice nie lubią zmieniac warunków , i potrzebują czasu do aklimatyzacji. Dlatego też powinny stać w jednym wybranym miejscu i już. Jestem także przekonany o tym że np. kapturnice wystawiamy na dwór zaczyna wiać i mocno padać , niszczy i łamie wszystkie kaptury , i moim zdaniem nastepne kaptury będa już mocniejsze . To przynajmniej zauważyłem przy swoich że pierwsze kaptury były słabe , a teraz jak stoją na dworze i ciągle są narażone na deszcz/wiatr to wypuszczają piękne mocne kaptury.
Pozdrawiam!
(wypowiedź edytowana przez piotr_gawieńczyk 05.sierpnia.2008)
Fakt Piotr - jeśli chodzi o jeden kielich, to też bym go odciął, problem wtedy, kiedy dotyczy to wszystkich kielichów... A z tego co zrozumiałem, to nie do końca jest jasne, czy to odosobniony przypadek, czy choroba całej rośliny :/
Tak czy inaczej trzymam kciuki i mam nadzieję, że nasze polemiki są w jakimkolwiek stopniu pomocne.
no tak ale jesli mojej roslinie rosna nowe kielichy i po tygodniu pojawia sie w nich plesn a podlewa ja dosyc obfixie(nigdy nie ma sucho w spodku) wiec sam nie wiem co zrobic jak bym miał uciac wszystkie chore kielichy musiał bym zostawic 3 moze 4 kielchy ktore sa bardzo male i slabe. sam nie wime co zrobic :/ Mam nadzieje ze roslina wroci do dobrej formy .
Co do mojej przysuszonej kapturnicy, to niestety nie uda się uratować dorodnych, wysokich kielichów - wszystkie są wysuszone od góry na ok 1/3 długości i wygląda na to, że dolne części to jedynie kwestia czasu. Tak samo dzieje się z trąbkami małymi (ok 5 cm) - wszystkie są powysychane od góry.
Pociesza mnie jedynie to, że zauważyłem kilka nowych przyrostów, które mam nadzieję rozwiną się i sprawią, że roślinka odżyje i wróci do dawnej świetności :)
Świerszcze są pod ochroną.
Owszem są pod ochroną, ale nie przed ich własną lekkomyślnością, ani życiowym pechem ;)
Wpadł, to trudno - jego pech. Przecież nikt nie będzie pogotowia wzywał, bo świerszcz jest chroniony ;P
#217
od listopada 2007
Damian... czy ja go tam wepchnąłem czy może sam wszedł? :) Sama natura. To trochę tak, jakbyś miał pretensję do watahy wilków, że upolowała jelenia, w okresie, gdy ten był pod ochroną. Już dość dawno postanowiłem, że żadnej z moich roślin nie będę dokarmiał. Obserwuję jedynie naturalne procesy. Ponadto jeśli się nie mylę to Ty się mylisz i w naszym kraju tylko świerszczyk szary (Modicogryllus frontalis) jest objęty ochroną gatunkową, a posiłek sarracenii wygląda mi na pasikonika zielonego, który nie jest pod ochroną. Swoją drogą całkiem sympatyczne owady. :)
(wypowiedź edytowana przez Kosa 13.sierpnia.2008)
Ok Ok wiem tylko mowie bo akorat byl ten temat.Pzdr.
Jest juz polowa sierpnia a tu niedlugo wrzesien pazdziernik i ziomowanie :d wiem ze to jeszcze troche czasu ale to bedzie moje pierwsze zimowanie i wole sie tym zajac na spokojnie wczesniej, wiec co robicie ze swoimi kapturnicami na okres spoczynku miezkam w bloku i mam troche problem z miejscem zimowania
#364
od kwietnia 2007
ja daje je do nieogrzewanej piwnicy na północno wschodni parapecik, temperatura tam to 0-10*, podlewam tak zeby roslinka nie wyschła czyli bardzo malutko
i ile czasu roslna potrzebuje na zimowanko??
okolo 3 miesiecy
ja swoje zawsze tyle zimuje i jak dotychczas wszystko jest ok
ja moje zimowałem od konca listopada do lutego
Póki masz swobodny dostęp, możesz śmiało powycinać martwe części rośliny...
Ale jeśli "trąbka" jest uschnięta w 1/3 swojej długości od góry, to odciąć tylko górę, czy wyciąć całą pułapkę ?
Ja wyraźnie napisałem: martwe części rośliny. Co zdrowe, to zostaw.
Nooo, nie wiem, czy to odpowiednia pora na rozsadzanie...Teraz pilnuj, żeby Ci nie zmarniała...
To druga roślinka - boczny odrost z kłącza.
Przyrosty macierzystej rośliny zawsze wyrastają ze środka rozety...
slicznie ;D czyli mam 2 purpuree ;D
ładna ale wg mnie osłona nie potrzebna :) moje rosną świetnie bez osłon
Dokładnie, powiedziałbym nawet, że zbędna. Idealne warunki dla dzbanecznika, przy kapturnicach wilgotność powietrza nie jest tak istotna :) Mamy tyle słoneczka na dworze ostatnimi dni że kapturnice czują się wspaniale ;)
zobaczysz co sie stanie jak bedziesz musiał roslinke wyciagnac bo przerosnie kielich ;P
Hmmm - znajdę większy kielich ? ;P
A tak poważniej - nie sądzę, żeby roślina aż tak urosła, a nawet jeśli, to są to najczęstsze zarzuty typu właśnie "co będzie jak roślina przerośnie lokum"...
Otóż chętnie widziałbym moją roślinkę, która już się nie zmieści :)
Na razie się mieści, a co będzie dalej - czas pokaże. Liczę jednak na to, że moje rośliny (kapturnice, czy dzbaneczniki) nawet jak przerosną swoje pomieszczenia, to dalej będą się rozwijać - nic innego mi nie pozostaje :P
Prędzej czy później na każde żywe stworzenie przyjdzie koniec i wierzę, że jednak tego typu szklana osłona nie przyczyni się do ich szybszego końca, a wręcz przeciwnie. Pożyjemy - zobaczymy :)
#409
od kwietnia 2007
z tego co wiem to twoja kapturnica dorasta do 1m wiec moze przerosnac kielich, pozniej kaptury Ci pousychaja albo w najgorszym przypadku roślina padnie.
Laczu nie panikuj
w naturze osiaga 1m ale czy w domowych warunkach jest w stanie tyle osiagnac ?pewny nie jestem
w ciagu jednego dnia nie zacznie puszczac kapturow wysokosci 1 m a jezeli juz przerosnie kielich i bedzie wystawac ponad niego to sama bedzie przyzwyczajac sie do innych warunkow
ja bym sie bal tego czy roslina nie "ugotuje" sie w takim kielichu jakiegos upalnego dnia
Upalnych dni przeszła tego roku już sporo i powiem szczerze, że jeśli na dnie w keramzycie pędzie odpowiednia ilość wody, to roślinie nic się absolutnie nie stanie. Powiem więcej - nowych przyrostów jest sporo i wygląda na to, że takie warunki jak najbardziej jej służą.
Fakt - zasuszyłem ją, bo w największe upały udało mi się zapomnieć o niej na jakieś 3 dni, a woda wyparowała w ciągu jednego - góra 2...
Przez chwilę myślałem, że już po niej, bo momentalnie zaczęła przysychać, ale po obfitym podlewaniu i troskliwym pilnowaniu, żeby poziom wody nie spadał poniżej 2-3 cm - odżyła i wraca do formy :)
Jak napisał Marcin - nie martwię się o to co będzie jak roślina przerośnie kielich - będzie wystawać, ale nad kielichem panują zbliżone warunki do tych w środku. Wilgoć paruje do góry, więc nad kielichem jest prawie tak samo wilgotno jak w środku. Poza tym, że dochodzi większy wiaterek, bo w środku nie wieje prawie kompletnie, to warunki nie różnią się zbyt znacznie. Sądzę, że nic złego się nie stanie i nie mam zamiaru wyciągać mojej kapturnicy z kielicha.
Tak jak napisałem wcześniej - czas pokaże co się stanie...
Ile czasu kwitnie kwiat kapturnicy?
mam powarzne kłopoty z moją kapturnicą w tylnej części dzbanków (szczególnie tych nalmłodszych ) powstają podłurzne otwory nie wiem co się dzieje pomocy
#413
od kwietnia 2007
Kamil to zależy od tego czy kwiat zostanie zapylony czy nie, nie pamietam dokładnie ile to trwa ale mysle ze ok 1-2 tygodni jesli nie dojdzie do zapylenia
Michał, wrzuc fote to coś poradzimy
Michal tez tak mialem i wydaje mi sie ze bylo to spowodowane niska wilgotnoscia powietrza poniewaz odkad spryskuje moja kapturnice co jakis czas zazwyczja codziennie na wieczór to tak owe pekniecia juz nie powstaja.
a jeśli zapyl, bo mam taki zamiar to ile czasu bendzie kwitła?
#414
od kwietnia 2007
krocej, jak zapylisz to platki opadna ;p cos mi swita ze po zapyleniu kwiat traci płatki po ok 1-2 dniach ale głowy nie daje
a idzie poznac ze dobrze zapylilem?
a po jakim czasie się pojawiają nasiona?
ziękuje a co jeśli moja kapturnica nie wytwarza soków trawiennych??
#415
od kwietnia 2007
a jaka masz kapturnice?
niektóre sarracenie wytwarzaja soki dopiero gdy mucha dostanie sie do kielicha i tylko w tym miejscu gdzie jest mucha wiec sie tym nie martw ;p
#278
od października 2007
No niestety Sarracenia purpurea nie wytwarza soków trawiennych- owady są rozkładane przez bakterie. Inne tak jak to wyżej opisał Laczu.
Ja posiadam gatunek kapturnicy Sarracenia purpurea. i mam wątpliwosc co do tego czy ona nieuschnie jak niebędzie miala zadnych soków trawiennych w dzbankach.
no to powinno tam byc troche sokow trawiennych, przynajmniej moje maja..
ja mam właśnie purpurową dziękuje za informacje
Lol, Kamil, przecież post nad Tobą jest wytłumaczenie dlaczego nie ma soków trawiennych.
Wiecie może ile czasu ukorzeniają sie kapturnice?
jak sie ukorzenia to nie beda suche i zaczna wypuszczać nowe pułapki :P
nie rob zdjec pod swiatlo bo nic nie widac. poza tym to kaptUrnice ładne ;]
troszkę konkretniej Kamilu która, ta 2 np to purpurea :)
tak ta 2 to purpurowa tylko troche mało wybarwiona ale za to żarłoczna jak niewiem ;-)ta pierwsz to czyba stevensii ale nie jestem pewien.
tak ta 2 to purpurowa tylko troche mało wybarwiona ale za to żarłoczna jak niewiem ;-)ta pierwsz to czyba stevensii ale nie jestem pewien, ale też dużo je ;>
#132
od września 2007
a pierwsza to najprawdopodobniej Saracenia farahami :) jeśli Kammilu następnym razem troszkę poczytasz forum sam znajdziesz odpowiedzi na większość problemów, ponieważ zawiera ono już ogrom informacji na niemal każdy temat, i nie trzeba zadawać po raz tysięczny tych samych pytań :)
albo Sarracenia catesbei..kurczę kiepskie te zdjęcie ;) albo wiedzy mi brak :))
#284
od października 2007
Jak już to Sarracenia 'Farnhamii'. Po drugie to nie jest ona. Catesbaei albo swaniana.
(wypowiedź edytowana przez mateuszkk 21.października.2008)
#136
od września 2007
toteż Mateuszu dałem dalej sprostowanie co do catesbei jeśli raczyłbyś spojrzeć, ciężko jest ocenić po tak kiepskim zdjęciu nie uważasz?
#285
od października 2007
Głównie chodziło mi o pisownię. To, że to nie farnhamii potwierdziłem, ponieważ napisałeś "albo, albo" i wysunąłem swoje przypuszczenia. Zdjęcie kiepskie, to prawda, ale farnhamii kielichy ma smukłe, nie posiada tak szerokiego kaptura, który dodatkowo u niej jest wąski przy wejściu do kielicha.
Moja kapturnica to też chypa purpurea ,ale bardziej jest wbarwiona.
co myslicie o przezimowaniu kaprurnicy na dworze ?? Pogoda w sam raz ani nie za zimno ani nie za ciepło mam purpure i mysle ze dała by rade na dworze a co wy o tym myslicie to bedzie moje pierwsze zimowanie i troche sie tym martwie...
#289
od października 2007
Taaak? A jak przyjdą mrozy to co? Nie pomyślałeś o tym? Mrozy mogą nadejść niebawem, a kapturnica potrzebuje 4- miesięcznego spoczynku.
#237
od listopada 2007
Dokładnie; wprawdzie zimy ostatnio u nas nie tak srogie (globalne ocieplenie - bu bu hlip hlip, sanek nie ma), ale mrozem postraszyć może (szczególnie w nocy), więc pomysł zimowania na balkonie radziłbym odpuścić. Plusem byłaby duża ilość światła (dużo osób ma z tym problem w ciemnych piwnicach), ale mimo tego nie.
Witam. Może lepiej jest zimować kapturnice i ogólnie rośliny owadożerne (poza tymi co żyją w PL) w garażu , jednak niektórzy zimują Swoje kapturnice na dworze (np. jak ktoś ma Swoje torfowisko) i roślinki żyją. Zawsze jak by było bardzo zimno można zakryć rośline agrowłókniną , ew. przysypać śniegiem.
Pozdrawiam.
(wypowiedź edytowana przez piotr_gawieńczyk 11.listopada.2008)
#139
od września 2007
tak...w garażu można pod warunkiem że będziesz ją świetlówką doświetlał lub masz dziurę w dachu :))
Witajcie wracam po długiej nieobecności.
Piotr zastanawia mnie jak można zimować kapturnice podczas zimy na dworze a ewentualnie gdy było by zimno "przysypać śniegiem", przecież wiadomo, że do prawidłowego zimowania potrzebne jest światło. Więc pomysł w ogóle bez przemyślenia.
Mam jedno pytanie odnośnie nasion kapturnicy ostatnio zakupiłem pare nasion i nie wiem czy trzeba z nimi coś robić( tzn. czy trzeba je stratyfikować jeśli tak to w jakiej temperaturze i przez jaki czas??)
Pozdrawiam.:>
#292
od października 2007
Jeśli są świeże to nie, ale jak starsze to w lodówce przez 8 tygodni.
Przysypanie śniegiem miałoby na celu zwiększenie temperatury jak by było bardzo zimno.Znam osobę która na dworze zrobiła Swoje torfowisko i zimuje na nim kapturnice.
Tak czy innaczej opisuje tylko wyczytane informacje , z własnego doświadczenia nie wiem ponieważ tak jak pisałem wyżej zimuje rośliny w garażu. (i ani ich nie doświetlam , ani nie mam dziury w dachu , tylko okienko) :)
Dodam tylko że kapturnice są bardzo wytrzymałymi roślinami u mnie przez ostatnie 4 miesiące stały non stop na dworze bez żadnych okryć itp. nie zabierałem ich w największe burze , i dzięki temu nawet jak kilka kapturów straciłem to nowe rosły piękne i dużo bardziej wytrzymałe. Sądzę też że przy zimach obecnie panujących w naszym kraju , kapturnice mają szanse przeżyć je na "polu"
Pozdrawiam! ;-)
dzisiaj zaczynam zimowac moją kapturnice i mam takie pytanie czy jedna swietlówka 12v wystarczy mam jescze jedną 18W/230V~ i nie wime czy moge je zamątowac.
bede zimował tylko jedną kapturnice jak narazie bo reszta roslin cos nie "usypia"
(wypowiedź edytowana przez kaczka 22.listopada.2008)
(wypowiedź edytowana przez kaczka 22.listopada.2008)
Zimujące kapturnice mają na ogół zmniejszone wymagania świetlne, dlatego też nawet małe okienko w pomieszczeniu, w którym roślina jest zimowana wystarczy. Nie należy jej zatem doświetlać ;)
tak ale w piwnicy nie mam mozliwości połozyc jej kolo okna bo okienko zastępuje jakas decha a pozatym jest strasnie nieszczelne .
#246
od listopada 2007
"[...]okienko zastępuje jakaś decha[...]" w sensie - deska jest zamiast szyby i jest, najkrócej mówiąc, ciemno? Jeśli tak to odpada, ale nieszczelnością bym się nie martwił.
Cześć jestem nowy i chciałbym się spytać.Bo dzisiaj kupiłem kapturnice i czy jej się nie stanie,że ją kupiłem w okresie spoczynku,którą kupiłem w kwiaciarni?
#253
od listopada 2007
Dasz bór! Nie do końca rozumiem pytanie... Powinna być już w tej chwili zimowana, ale zaczniesz od dzisiaj/ jutra i też będzie dobrze.
Byle do wiosny - wtedy się okaże, czy wszystko poszło po myśli mamusi natury :)
Takie pytanko... Dopiero dowiedziałem się że kapturnice się zimuje... Nakarmiłem je mączniakami... Mogę mimo to wprowadzić ja w spoczynek?
#257
od listopada 2007
Nie tylko możesz, ale wręcz musisz, jeśli chcesz, żeby dobrze rozwijały się na wiosnę. Ale nie karm ich już.
Zgadzam się z przedmówcą. Aby dobrze rosły nam rośliny owadożerne powinniśmy im zapewnić warunki możliwie jak najbardziej zbliżone do naturalnych, a w naturze naprawdę mało owadów jest "dostępnych" zimą. Zimą na pewno nie dokarmiam. Obniżamy temperaturę, ograniczamy dostęp do światła i podlewanie. Słowem - tworzymy warunki, jakie są najbardziej zbliżone do tych, do jakich przywykły one przez lata, żyjąc w środowisku naturalnym.
Ja sobie odpuściłem zimowanie. Żadna roślinka nie zimuje. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Póki co, każda wypuszcza nowe przyrosty i rozwijają się doskonale.
I z pewnością tak będzie... przez jakiś czas jeszcze. :P
Moje kapturnice zimują juz 5-ty tydzien i maja sie bardzo dobrze i zastanawiam sie kiedy konczyc zimowanie. Ile czasu zimóją wasze kapturnice ??
#263
od listopada 2007
Moje zaczęły przygodę z zimowaniem tydzień przed końcem listopada. Zamierzam zabrać je do domu mniej więcej w ostatnich dniach lutego. Generalnie te rośliny wymagają trzy - czteromiesięcznego okresu spoczynku. Trochę martwię się o nie i muchołówki ze względu na wybitnie ciepłą zimę, ale agregatu z lodówki im przecież nie zamontuję. :)
A ja się tak zastanawiam...
Piszecie ciągle, że trzeba naszym roślinkom zapewnić warunki takie jak w naturalnym środowisku. Ale... przecież one nigdy nie żyły w naturalnym środowisku! To klony, które nigdy nie były, w przypadku muchołówek, w Północnej Karolinie. Więc skąd wiadomo, że trzeba je zimować?
Zawsze, czy to kupiliśmy je od wielkiego sklepu, czy profesjonalnego handlarza, nigdy nie będą one takie jak naturalne. Jeśli tak podchodzić do sprawy - po co kupować Topsiny i inne środki przeciw pleśni ? Przecież muchołówki w naturalnym środowisku żyją na torfowiskach i tam na 100% też jest pleśń. Zresztą rosiczki w Polsce też. W Irlandii widziałem masę torfowisk i na większości był biały osad. Zastanowił mnie post Michała nade mną. Czy jeżeli nasze polskie warunki nie pozwalają na dobre zimowanie, będziemy to robić na różne sposoby, nazywając to zimowaniem "naturalnym"?
Michał - skąd wiesz? Nie zimowałeś roślinek i wiesz z własnego doświadczenia? Czy może naczytałeś się i nasłuchałeś opowieści jeden od drugiego, że kolega, kolegi,koleżanki...itp nie zimowali i wszystkie roślinki padły?
Ja więcej czytałem nawet na tym forum, że podczas zimowania ktoś stracił roślinki, a nigdy, że ktoś nie zimował i mu padły. Wniosek prosty.
(wypowiedź edytowana przez Szczympek 23.grudnia.2008)
#264
od listopada 2007
Szymon, nie przemawia do mnie Twoja argumentacja, bo posługując się Twoją logiką można dojść do wniosku, że skoro (np.) kameleon jemeński, którego kupimy w zoologicznym nigdy nie był na Półwyspie Arabskim to możemy go trzymać w temperaturze 10*C i karmić czipsami. Przecież urodził się w niewoli... Oczywiste jest, że jeśli hodujemy w naszych warunkach klimatycznych rośliny lub zwierzęta z innych stref to musimy starać się zapewnić im warunki podobne do tych, które występują w ich środowisku naturalnym. Jest tak dlatego, że te formy życia przez miliony lat dostosowywały się do środowiska, z którego pochodzą i nagle zostają z niego wyrwane do takiego, w którym warunki są zupełnie inne. Przyznasz chyba, że sytuacja trochę dla nich niekomfortowa, prawda? Co do pleśni w naturze - ok, ale w naturze też nikt nie wycina muchołówce pędu kwiatowego i jest ona (często) rośliną jednoroczną. Te wszystkie zabiegi są po to, żeby rośliny rosły lepiej, były bardziej okazałe i zdrowe. Poza tym zwyczajnie nie lubię mieć pleśni w domu. Co do pytania skąd wiem; logika mi podpowiada, że skoro te rośliny nie wyewoluowały w Polsce, to trzeba im tu zapewnić warunki podobne do tych, w których wyewoluowały. Mało jest tak kosmopolitycznych organizmów jak np. szczury i rośliny mięsożerne z pewnością do nich nie należą. Roślinki padające podczas zimowania? Raczej tracące wszystkie części zielone i zimujące w postaci bulwy. Jeśli ktoś taką doniczkę wyrzucił to stracił roślinę. Zresztą wcale nie twierdzę, że Twoje rośliny na 100% dokonają żywota. Może tak być, może być też tak, że będą słabsze. Z okazji zbliżającej się Wielkanocy życzę Ci oczywiście czegoś zupełnie innego. :)
(wypowiedź edytowana przez kosa 23.grudnia.2008)
Rozumiem Cię, ale... ;)
Przez bardzo długi czas uważano, że dzbaneczniki (konkretnie Ventratę) trzeba utrzymywać w wysokiej wilgotności, bo przecież tak jest w naturze.
Jakiś czas temu przeczytałem, że ten dzbanecznik nie musi rosnąć w terrarium, a normalnie na parapecie. Z kolei, dość niedawno dowiedziałem się, że nie trzeba go zraszać by pięknie wzrastał, ani trzymać w keramzycie, wystarczy go obficie podlewać. Wiem z własnego przykładu. Także w miarę eksperymentów więcej się dowiadujemy. Niestety nie wyszedł Ci przykład z kameleonem, bo podobym przykładem mogę poprzeć moją rację. Wielbłądy są w jakimś polskim zoo. Czy mają identyczną pogodę i warunki jak w naturalnym środowisku? Całkiem inne, a mimo to żyją i nieraz mają się bardzo dobrze.
Co do nagłej mojej zmiany w kwestii zimowania: Kolega z którym zaczęliśmy pasjonować się roślinkami owadożernymi od początku mówił, że 'oleje' zimowanie.
Ostatnią zimę moje roślinki przeżyły wszystkie (zimowałem), jemu też (nie zimował). Jednak moje po zimowaniu rosły bardzo ładnie i myślałem, że mam argument, że zimowanie jest potrzebne. Kolega przeprowadził się do babci, w okolice Suwałek. Ja mieszkam niedaleko Krakowa. Nie widzieliśmy się prawie rok. Pojechałem nie dawno do niego w odwiedziny i... w życiu nie widziałem tak ogromnej muchołówki. Miała około 40 pułapek, rozmnożyła się na 11 innych. Nie obcinał pędu kwiatowego, nie zimował, można powiedzieć, że zaniedbywał roślinki. Dostarcza im tylko wodę - deszczówkę. Sarracenie, dzbaneczniki, rosiczki, muchołówki - wszystkie zdrowe i piękne rośliny, które razem zakupiliśmy w lipcu 2007.
Może to po prostu szczęście - nie wiem. Zamierzam spróbować tak jak on, bo inaczej nie przekonam się.
Pozdrawiam i też życzę Ci udanej hodowli ;)
#76
od grudnia 2007
Ja osobiście nie zimuje roślinek, bo wydaje mi się że jest to niepotrzebne mają tylko trochę obniżoną temp.(otwieranie okien itp.) i mają się bardzo dobrze.Spróbuje to z ventratą i zobaczymy jakie będą efekty.Ja z 1 muchołówki mam 4 w 1(ma ona ok.50 pułapek, jedna była nawet podwójna pułapka,cup trap i zwykła red-green.
Pzdr.
#265
od listopada 2007
Co do kolegi, któremu pięknie wzrasta niezimowana muchołówka; ok, ciekawa rzecz, trzymam kciuki, aby nadal tak było, choć nie ukrywam zdziwienia! :) Ja jednak z pewnością pozostanę przy zimowaniu kapturnic i muchołówek. Jeszcze tylko tak z przekory dorzucę, że wielbłądy w polskich ogrodach zoologicznych są w czasie mrozów w stajniach, lub podobnych obiektach. :P
P.S. Do Krakowa jadę na Sylwestra. :)
Nie jestem moderatorem forum, ale pozwolę sobie zwrócić Wam uwagę że jest to temat o kapturnicy, a nie o kameleonach jemeńskich lub o dzbanecznikach czy wielbłądach ;p
Pzdr
#266
od listopada 2007
Ja też nie jestem moderatorem forum, ale pozwolę sobie zwrócić Tobie uwagę, że jest to temat o kapturnicy, a nie o mówieniu nam, że temat nie jest o kameleonach jemeńskich lub dzbanecznikach czy wielbłądach.
Jeśli nie wychwyciłeś - nie była to luźna gadka o wymienionych wyżej gatunkach, a ich przykładami posługiwaliśmy się, żeby uargumentować nasze stanowiska w kwestii zimowania KAPTURNIC. Bez przesady, wymienienie nazwy gatunkowej innej, niż w tytule tematu nie jest chyba czymś złym. W przeciwieństwie do mojego i Twojego postu, które kwalifikują się już do usunięcia, o co proszę Moderatora i przepraszam za kłopot. :)
Pzdr.
Czy jeśli ziemia w donicy zamarzła to czy coś się stanie sarraceni???]
Nawet soki w dzbankach zamarzły
#4017
od listopada 2005
No, to spodziewaj się problemów...
To jeszcze zależy, jak niskie przeszła temperatury i jak długo taki stan się utrzymywał...
Czy to normalne że część dzbanków obumiera?
czy mogę ja ściągnąć po 4 miesiącach zimowania